Polska

Dron badający jakość powietrza rozbił się z powodu smogu. Śmieszne, ale... nieprawdziwe?

Maciej Sikorski
Dron badający jakość powietrza rozbił się z powodu smogu. Śmieszne, ale... nieprawdziwe?
Reklama

Polacy coraz śmielej wykorzystują nowe technologie w walce z zanieczyszczeniami powietrza: przybywa czujników, aplikacji, sprzętu z filtrami, stosowane są drony. Te ostatnie mają m.in. sprawdzać, które kominy emitują najwięcej trujących substancji. Media donosiły wczoraj, że w Krakowie jedna z takich maszyn uległa wypadkowi. Powodem miał być... smog. Jakość powietrza okazała się zabójcza nawet dla maszyny latającej. Jak było naprawdę?

Dron szukający tzw. kopciuchów to jeden ze sposobów na walkę z paleniem śmieci i paliw bardzo złej jakości. Dzięki takim urządzeniom służby mogą się dowiedzieć, kto zatruwa powietrze. Rozwiązanie sensowne, a przy tym będące w zasięgu większości polskich miast. Korzysta z niego m.in. Kraków, który kilka dni temu przywoływałem właśnie przy okazji planów i działań wymierzonych w smog. Temat ciekawy, więc zwróciłem wczoraj uwagę na doniesienia o wypadku do jakiego miało dojść w stolicy Małopolski. Takim tytułom trudno się oprzeć:

Reklama

Oto niszczycielska moc smogu! Dron, którym badano powietrze w Krakowie rozbił się przez zanieczyszczenia

Dron za 120 tysięcy badał, czy powietrze w Krakowie jest czyste. Rozbił się, bo nie było

Dron, który kontrolował jakość powietrza nad Nową Hutą, rozbił się o jeden z kominów

Będę szczery: głośno śmiałem się, gdy na to trafiłem. Wiem, temat śmieszny nie jest, ale czasem tylko to pozostaje. Człowiek zaczyna kręcić głową z niedowierzaniem i zastanawia się, ja można było doprowadzić do takiej sytuacji, takiego skażenia powietrza. Przy okazji zadaje sobie pytanie, czy w miarę szybko uda się coś zmienić...

Wypadek miał ponoć miejsce w pierwszej połowie grudnia, maszyna rozbiła się nad Nową Hutą. Według doniesień RMF FM, na które powoływali się inni, powodem były zanieczyszczenia powietrza:

wydobywające się z kominów tlenki metali zaburzyły przyrządy pomiarowe drona. Operatorzy stracili z nim kontakt, a maszyna uderzyła w jeden z nowohuckich kominów.[źródło]

Dramat. Musiało być naprawdę źle, bo sprawy nie chcieli ponoć komentować ani przedstawiciel miasta, ani firma przeprowadzająca badanie. I tu pojawia się pewna ciekawostka. Trafiam na stronę wspomnianego przedsiębiorstwa i... poznaję inna wersję wydarzeń:

Reklama

Samolot bezzałogowy podczas wykonywania lotu w wyniku błędu operatora zahaczył prawym skrzydłem o galerię komina wykonanego z siatki metalowej. Uszkodzenia samolotu okazały się nieznaczne. Po wymianie 1 z 6 części skrzydła oraz przeprowadzeniu testów integralności kadłuba samolot był znowu zdatny do lotu. Podkreślamy jednocześnie, że żadna infrastruktura naziemna nie została uszkodzona w nawet najmniejszym stopniu.[źródło]

W komunikacie podkreśla się, że miasto nie poniosło kosztów, że zawinił człowiek, a testy mają być kontynuowane. Sprawa z tragikomicznej staje się dziwna. Reporter pisze, że firma nie komentuje sprawy i wskazuje na przyczynę wypadku, następnie firma zabiera głos i podaje inną wersję. Kto ma rację? Albo trafiamy na kolejny fake news, o których mówili wczoraj Grzegorz i Paweł (na tym przykładzie widać, jak szybko się rozprzestrzenia) albo przedsiębiorstwo postanowiło odkręcić sprawę. Dlaczego? Może przedstawiciele Urzędu Miasta Krakowa i ArcelorMittal Poland uznali wcześniejszą wersję wydarzeń za nieodpowiednią: dron nie mógł się rozbić z powodu smogu.

Reklama

Nie wiadomo, kiedy testy będą kontynuowane, przez to nie można stwierdzić, kiedy pojawią się wyniki. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że ten wypadek mógł być nawet celowo przeprowadzony, jeśli jakość powietrza jest naprawdę kiepska. Bo ewidentnie coś tu brzydko pachnie i nie jest to tylko powietrze w Krakowie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama