Dron zderzył się z samolotem na wysokości 450 metrów, samolot był oddalony od lotniska o 3 km. Tymczasem prawo kanadyjskie zakłada, że nie można używać dronów w promieniu 5,5 km od lotniska i na wysokości wyższej niż 90 metrów. Złamanie prawa może skutkować bardzo wysokimi karami finansowymi, mowa o dziesiątkach tysięcy dolarów (blisko sto tysięcy złotych). Trzeba przy tym mieć na uwadze, że to kara za samo używanie maszyny – spowodowanie tragedii wiązałoby się oczywiście ze znacznie poważniejszymi konsekwencjami.
Tym razem do tragedii nie doszło, niewielki samolot wylądował. Czy zawsze tak będzie? Ktoś pewnie stwierdzi, że dron nie stanowi zagrożenia, jest zbyt mały, by zagrozić nawet niewielkim samolotom. Przywołam jednak katastrofę Concorde z 2000 roku: nie trzeba było wiele, by rozbiła się tak potężna jednostka, wystarczył kawałek metalu i ciąg niefortunnych zdarzeń. Maszyna ważąca kilka kilogramów też może wyrządzić wiele szkód i nie musi być „dozbrajana” przez terrorystów – w mediach pojawia się czasem wizja takiego ataku, lecz kłopot mogą sprawić zwykli, nieodpowiedzialni operatorzy.
Państwa mogą wprowadzać ograniczenia, firmy związane z produkcją zabezpieczeń czy zapewnianiem bezpieczeństwa lotniskom i samolotom będą się starać, lecz zagrożeń nie da się w ten sposób uniknąć całkowicie. Niestety, prędzej czy później usłyszmy pewnie o wypadku z udziałem drona i nie będzie to celowe działanie: ktoś zapomni, że na teren zabawy wybrał okolice lotniska…
Więcej z kategorii Moje przemyślenia:
- Wkrótce miną cztery lata, odkąd Nintendo nie raczy naprawić największego problemu swojej konsoli
- Tytus, Romek i A'Tomek - bohaterowie kilku pokoleń, których niedługo będziemy kojarzyć głównie z reklam Media Markt
- Pokusa na Fake Newsa, czyli dlaczego świat IT obwieścił "koniec LG"
- Pandemia pokazała, że nie wszystko może być wirtualne
- Co się stanie, jeżeli USA zbanuje Xiaomi i inne chińskie firmy? Nic dobrego