Felietony

A Ty? Dlaczego boisz się Donalda Trumpa?

Jakub Szczęsny
A Ty? Dlaczego boisz się Donalda Trumpa?
177

Donald Trump wygrał wybory. Ktoś powie, że odrobinę #ie6. A ja powiem, że "po prostu dramat...", tyle że w bardzo ironicznym tego zwrotu znaczeniu. To wcale nie jest tragedia, że człowiek o bardzo kontrowersyjnych poglądach wygrał wybory prezydenckie w USA. I zaznaczam od razu - ten artykuł nie będzie mieć żadnego wydźwięku politycznego. Chcę Wam zadać tylko pytanie - dlaczego boicie się Trumpa? Albo inaczej - kto Was nauczył bać się tego człowieka? A jeżeli nie Was - to innych? Skąd taka zbiorowa psychoza?

Czy Donald Trump jest niebezpieczny?

Dobre sobie. Donald Trump może i jest ucieleśnieniem najdziwniejszych / najbardziej kontrowersyjnych poglądów na to, jak świat wyglądać powinien. Otwarcie pluje na estabilishment, obiecuje rozprawienie się z nim (powodzenia!), przy okazji zapowiada wybudowanie muru między Meksykiem, a USA. Nie kryje się z (biznesową) sympatią do Rosji i Władimira Putina. Media temat chwytają widząc w nim nic innego, jak złoto. Informację mielą przyprawiając ją po swojemu, a następnie podają na tacy żądnemu sensacji widzowi / czytelnikowi. Amen. Donald Trump to zło, zapowiedź III wojny światowej mocniejsza od wspominanego przez Nostradamusa czarnoskórego papieża.

Czy Donald Trump jest niebezpieczny?

Dobre sobie. Donald Trump może i jest ucieleśnieniem najdziwniejszych / najbardziej kontrowersyjnych poglądów na to, jak świat wyglądać powinien. Otwarcie pluje na estabilishment, obiecuje rozprawienie się z nim (powodzenia!), przy okazji zapowiada wybudowanie muru między Meksykiem, a USA. Nie kryje się z (biznesową) sympatią do Rosji i Władimira Putina. Media temat chwytają widząc w nim nic innego, jak złoto. Informację mielą przyprawiając ją po swojemu, a następnie podają na tacy żądnemu sensacji widzowi / czytelnikowi. Amen. Donald Trump to zło, zapowiedź III wojny światowej mocniejsza od wspominanego przez Nostradamusa czarnoskórego papieża.

Do mediów sprowadza się ekspertów, którzy przekrzykują się między sobą - aby tylko wizja świata z prezydentem Trumpem była jak najmniej przyjemna. Uwierzcie mi - ubaw miałem, gdy słuchałem o tym, że sytuacja Polski, gdy wygra właśnie Donald będzie gorzej, niż zła. Analitycy przewidywali dalsze osłabianie się NATO do tego stopnia, że zwyczajnie dojdzie do rosyjskiej inwazji na kraje europejskie. Pośród tych wszystkich morderczych wyliczanek, raz na jakiś czas przebiło się coś "odrobinę optymistycznego" dla Polski.

Zdrowo myślący człowiek podejdzie do tych wszystkich dywagacji z odpowiednią dozą dystansu. Bo czy człowiek, który piastuje stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych jest władcą absolutnym i dosłownie wszystko mu wolno? Sposób, w jaki prezydent sprawuje władzę pozwala na bardzo swobodne stwierdzenie, że nie. I mimo dosyć szerokich kompetencji samego prezydenta nie można mówić o tym, że ten może sobie uprawiać bardzo swobodną politykę. A co z kulisami? To nie jest żadna tajemnica, że istnieje grupa, z którą prezydent ułożyć się musi. Jej nie widać. Nieznane są nazwiska osób, które wpływają na kierunek polityczny nawet takiego kraju, jak USA. Ale pewne jest to, że takowa grupa interesów istnieje. Tyle o polityce - uwaga: będą konkrety.

Ludzie mają chleb i czekają na igrzyska. Media są niezawodne

Dla mediów to chleb. Chleb dla redaktorów, wydawców, właścicieli, udziałowców. Media sztucznie nakręciły tragikomedię odbywającą się wokół wyborów. Debaty polityczne między Trumpem, a Clinton przypominały bardziej roast, niż poważną rozmowę o tym, jak w kraju być powinno. W ostatnich tygodniach media dostały wręcz małpiego rozumu i prześcigały się w cytowaniu kolejnych wypowiedzi obydwojga kandydatów - oczywiście wybierając te najciekawsze kawałki. Swego rodzaju kuriozum stanowiły dla mnie serwisy okolicznościowe czołowych, polskich stacji informacyjnych, w których punktem centralnym były wybory.

Mało tego - dosłownie wczoraj dowiedziałem się o... aplikacji na smartfony, dzięki której śledzić można było wynik wyborów w USA. Co więcej - pochodzi ona od znanego w Polsce (i niekoniecznie lubianego) programu informacyjnego. Połączcie fakty. Ludzi nakarmiono strachem. Przekonano ich, że wybór prezydenta w oddalonym o tysiące kilometrów kraju będzie dla nich ważny. No i stało się - wygrał Donald Trump. Czy świat się zmienił?

Nic się nie zmieniło, Drodzy Czytelnicy. Wstałem rano tak, jak zwykle. Tak, jak zwykle rzeszowska 17-ka była zapchana w okolicach godziny 13:00. Ludzie podobnie szybko przechadzali się ulicami, znowu zrobił się korek na Lwowskiej w godzinach szczytu. Nikt nie odpalił atomu, nic się nie zawaliło. Wszystko jest tak, jak było.

A jeżeli na siłę chcecie szukać jakichś zmian, to poszukajcie ich w siedzibach mediów informacyjnych. Tam cieszą się wydawcy, ich przełożeni i pracownicy. Statystyki poszły w górę, udziałowcy się cieszą, a zaangażowani w tematykę wyborów dziennikarze liczą na premię. Udało się udowodnić Polakom, że te wybory są dla nich ważne bardziej, niż jakiekolwiek inne. Prawdziwym wygranym tych wyborów w Polsce są media - wynik jest dla nas bez znaczenia. Wiz i tak byśmy nie dostali, bo nikomu na tym nie zależy. Ba, Trump mógł sobie mówić co chciał podczas kampanii. Ba, mógłby powiedzieć nawet, że krokodyle w Illinois otrzymają prawa obywatelskie, a i tak przyjdzie weryfikacja w trakcie kadencji i pewnie nic z tego nie wyjdzie.

I zamiast Trumpowi w USA, pogratulujcie mediom w Polsce. Zdały egzamin ze straszenia społeczeństwa. A ile zarobiły!

Post scriptum: a jeżeli komuś znowu igrzysk do chleba braknie, to trzeba pamiętać o tym, że już za chwilę ludzie wyjdą w marszach, w których będziemy świętować najpiękniejsze święto związane z naszą historią. I jak to co roku bywa - do stacji telewizyjnych znowu zaproszeni zostaną eksperci, którzy ponownie powiedzą to, co trzeba. Dziennikarze znowu będą mieć sporo ciekawych tematów do obrobienia, a społeczeństwo otrzyma igrzyska.

Do mediów sprowadza się ekspertów, którzy przekrzykują się między sobą - aby tylko wizja świata z prezydentem Trumpem była jak najmniej przyjemna. Uwierzcie mi - ubaw miałem, gdy słuchałem o tym, że sytuacja Polski, gdy wygra właśnie Donald będzie gorzej, niż zła. Analitycy przewidywali dalsze osłabianie się NATO do tego stopnia, że zwyczajnie dojdzie do rosyjskiej inwazji na kraje europejskie. Pośród tych wszystkich morderczych wyliczanek, raz na jakiś czas przebiło się coś "odrobinę optymistycznego" dla Polski.

Zdrowo myślący człowiek podejdzie do tych wszystkich dywagacji z odpowiednią dozą dystansu. Bo czy człowiek, który piastuje stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych jest władcą absolutnym i dosłownie wszystko mu wolno? Sposób, w jaki prezydent sprawuje władzę pozwala na bardzo swobodne stwierdzenie, że nie. I mimo dosyć szerokich kompetencji samego prezydenta nie można mówić o tym, że ten może sobie uprawiać bardzo swobodną politykę. A co z kulisami? To nie jest żadna tajemnica, że istnieje grupa, z którą prezydent ułożyć się musi. Jej nie widać. Nieznane są nazwiska osób, które wpływają na kierunek polityczny nawet takiego kraju, jak USA. Ale pewne jest to, że takowa grupa interesów istnieje. Tyle o polityce - uwaga: będą konkrety.

Ludzie mają chleb i czekają na igrzyska. Media są niezawodne

Dla mediów to chleb. Chleb dla redaktorów, wydawców, właścicieli, udziałowców. Media sztucznie nakręciły tragikomedię odbywającą się wokół wyborów. Debaty polityczne między Trumpem, a Clinton przypominały bardziej roast, niż poważną rozmowę o tym, jak w kraju być powinno. W ostatnich tygodniach media dostały wręcz małpiego rozumu i prześcigały się w cytowaniu kolejnych wypowiedzi obydwojga kandydatów - oczywiście wybierając te najciekawsze kawałki. Swego rodzaju kuriozum stanowiły dla mnie serwisy okolicznościowe czołowych, polskich stacji informacyjnych, w których punktem centralnym były wybory.

Mało tego - dosłownie wczoraj dowiedziałem się o... aplikacji na smartfony, dzięki której śledzić można było wynik wyborów w USA. Co więcej - pochodzi ona od znanego w Polsce (i niekoniecznie lubianego) programu informacyjnego. Połączcie fakty. Ludzi nakarmiono strachem. Przekonano ich, że wybór prezydenta w oddalonym o tysiące kilometrów kraju będzie dla nich ważny. No i stało się - wygrał Donald Trump. Czy świat się zmienił?

Nic się nie zmieniło, Drodzy Czytelnicy. Wstałem rano tak, jak zwykle. Tak, jak zwykle rzeszowska 17-ka była zapchana w okolicach godziny 13:00. Ludzie podobnie szybko przechadzali się ulicami, znowu zrobił się korek na Lwowskiej w godzinach szczytu. Nikt nie odpalił atomu, nic się nie zawaliło. Wszystko jest tak, jak było.

A jeżeli na siłę chcecie szukać jakichś zmian, to poszukajcie ich w siedzibach mediów informacyjnych. Tam cieszą się wydawcy, ich przełożeni i pracownicy. Statystyki poszły w górę, udziałowcy się cieszą, a zaangażowani w tematykę wyborów dziennikarze liczą na premię. Udało się udowodnić Polakom, że te wybory są dla nich ważne bardziej, niż jakiekolwiek inne. Prawdziwym wygranym tych wyborów w Polsce są media - wynik jest dla nas bez znaczenia. Wiz i tak byśmy nie dostali, bo nikomu na tym nie zależy. Ba, Trump mógł sobie mówić co chciał podczas kampanii. Ba, mógłby powiedzieć nawet, że krokodyle w Illinois otrzymają prawa obywatelskie, a i tak przyjdzie weryfikacja w trakcie kadencji i pewnie nic z tego nie wyjdzie.

I zamiast Trumpowi w USA, pogratulujcie mediom w Polsce. Zdały egzamin ze straszenia społeczeństwa. A ile zarobiły!

Post scriptum: a jeżeli komuś znowu igrzysk do chleba braknie, to trzeba pamiętać o tym, że już za chwilę ludzie wyjdą w marszach, w których będziemy świętować najpiękniejsze święto związane z naszą historią. I jak to co roku bywa - do stacji telewizyjnych znowu zaproszeni zostaną eksperci, którzy ponownie powiedzą to, co trzeba. Dziennikarze znowu będą mieć sporo ciekawych tematów do obrobienia, a społeczeństwo otrzyma igrzyska.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

mediaUSAhotDonald Trump