Podczas gdy media grzmią o tym, że Prezydent USA - Donald Trump korzysta z potencjalnie niebezpiecznego z punktu widzenia zarządzania mocarstwem urządzenia - iPhone'a, ten daje jeszcze więcej powodów do negowania jego instynktu samozachowawczego. Bo jak skomentować fakt, iż Trump zdementował pogłoski na ten temat... korzystając z iPhone'a?
O ile dla "zwykłego użytkownika" iPhone to całkiem bezpieczny sprzęt, tak już w rękach prezydenta takiego kraju jak USA ów poziom zabezpieczeń może nie być wystarczający. Wystarczy spojrzeć na to, co robią Rosjanie w ostatnim czasie w cyberprzestrzeni. Ich poczynania wskazują na to, że trzeba liczyć się z ich siłą na arenie międzynarodowej - również w kontekście umiejętności pozyskiwania danych w nieco... paskudny sposób.
W ostatnim czasie krytykowano Trumpa za to, że nagminnie korzysta w sprawach służbowych z iPhone'a. To urządzenie według ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa może stanowić poważne zagrożenie dla sytuacji całego kraju - niewykluczone, że urządzenie zostało już "rozpracowane" przez szpiegów, którzy analizują przepływające przez nie informacje. Niedawny raport Bloomberga na temat czipów w serwerach iCloud, które mogą powodować wycieki danych z tej infrastruktury był druzgocący właściwie dla całego rynku.
Miało być dementi - wyszło potwierdzenie
Prezydent Trump jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych, a szczególnie na Twitterze, gdzie nierzadko daje upust swojemu niezadowoleniu i w bardzo mocny sposób komentuje niektóre doniesienia. Co ciekawe, odniósł się także do zarzutów związanych z iPhone'em i jak się okazało - wiadomość została wysłana właśnie z urządzenia Apple. Dla dziennikarzy była to jednoznaczna informacja - prezydent po raz kolejny kłamie i świadomie naraża na szwank kraj, który reprezentuje. Ktoś chyba powinien nadzorować to, jak wygląda komunikacja Trumpa ze światem za pośrednictwem tej platformy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu