Chociaż zdjęcia i filmy mają grubo ponad 100 lat, a techniki cyfrowe również nie są już nowinką - do prawie 10 lat aparaty cyfrowe sprzedają się lepie...
Disney ma pomysł jak wykorzystać fakt, że wydarzenia są nagrywane przez wiele osób jednocześnie
Chociaż zdjęcia i filmy mają grubo ponad 100 lat, a techniki cyfrowe również nie są już nowinką - do prawie 10 lat aparaty cyfrowe sprzedają się lepiej od analogowych, generując miliardy zdjęć i ogromne ilości filmów, dopiero od niedawana intensywnie rozwijana jest technika automatycznego poprawiania finalnego efektu i przetwarzania nagrań na większa skalę. Disney właśnie zaprezentował algorytm, który jest w stanie automatycznie poskładać w jeden film nagrania z rożnych kamer, tak aby finalny efekt nie sprawiał wrażenia przypadkowych cięć.
W dzisiejszych czasach, gdy każdy z nas ma aparat i kamerę w kieszeni, często zdarza się, że wiele osób nagrywa to samo wydarzenie, z różnych punktów widzenia. Najbardziej jaskrawym przykładem może być ślub czy chrzciny. Nawet jeżeli jest zamówiony fotograf i kamerzysta, a nawet kilku, to i tak spora część gości ma własne aparaty i robi własne zdjęcia oraz filmy na pamiątkę. A jak nie mają aparatu, robią to za pomocą telefonu. Tak nagrywane są koncerty, a także wystąpienia, czy nominacja Papieża. Poniżej znane zdjęcie, które doskonale obrazuje ten fenomen. Podobny zabieg stosuje się podczas kręcenia profesjonalnych filmów i relacji - nic tak nie urozmaica przekazu, jak różne ujęcia, z różnych kamer. Oczywiście w przypadku profesjonalistów wszystkie ujęcia są z góry precyzyjnie zaplanowane, ale nie znaczy to, że w podobny sposób nie można wykorzystać nagrań amatorskich. Disney nazwał to zjawisko "social cameras" czyli kamery społecznościowe.
Ten kto kiedykolwiek edytował materiał wideo wie, że zmontowanie dobrego filmu pozbawionego dłużyzn zajmuje dziesiątki a nawet setki razy więcej czasu, niż efekt finalny. To jest tym bardziej prawdziwe i jeszcze bardziej wyolbrzymione, gdy mamy kilka lub kilkanaście nagrań tego samego wydarzenia, z różnych kamer. Samo obejrzenie całego materiału może zająć bardzo dużo czasu. Tutaj wkracza Disney ze swoją automatyczną edycją nagrań z wielu kamer społecznościowych. Pomysł polega na tym, aby algorytm automatycznie dobierał fragmenty z rożnych nagrań tego samego wydarzenia tak, aby finalny efekt był spójny i nie sprawiał wrażenia przypadkowych, niepowiązanych ze sobą ujęć.
W realizacji tego celu pomagają trzy różne techniki. Pierwsza określa co jest głównym punktem zainteresowania wszystkich nagrywających. W tym celu algorytm określa przybliżony układ i kierunek wszystkich kamer, biorących udział w rejestracji wydarzenia. W ten sposób łatwo określić, że gwoździem programu jest dziecko stawiające pierwsze kroki, bo wszystkie kamery są na nie skierowane, a nie na biegającego dookoła psa. Następnie podczas łączenia materiału algorytm posługuje się zasadami takimi samymi, jak profesjonalni edytorzy. Unika zmiany kąta widzenia o więcej niż 180 stopni, czyli nie przecina linii akcji. Tym sposobem łatwiej śledzić akcję i uniknąć dezorientacji widza. Same cięcia są tak dobierane, żeby sprawiały wrażenie, że jedno wynika z drugiego. Algorytm potrafi nawet wyciąć część kadru, żeby skupić się na tym co istotne.
Disney zaprezentował efekty, gdzie wszyscy zawodnicy grający w koszykówkę mieli kamery założone na głowach, a algorytm poskładał później wszystkie nagrania w jeden film, który śledzi akcję meczu oczami zawodników. Oczywiście ciężko mówić o tym, aby efekt dorównywał profesjonalnym nagraniom. Nie tylko dlatego, że algorytm nie dorówna wizji artystycznej osoby stojącej za montażem, ale również dlatego, że nagrania z kamer społecznościowych, czyli zwykłych ludzi, nie będą najwyżej jakości, bo będą niestabilne i chaotyczne. Wciąż, jak na automat wyniki są imponujące.
Do czego można zastosować taki algorytm? Mogło by to być rozwinięcie autokorekty na Google+, która poskładałaby nagrania wszystkich osób zaproszonych na jedną imprezę. Już dziś wszystkie osoby zaproszone na to samo wydarzenie mogą utworzyć wspólną galerie zdjęć, dostępną dla innych uczestników. Innym przykładem mogłoby być przeszukanie YouTube pod kątem różnych nagrań tego samego wydarzenia, a następnie zrobienie z tego jednego, ciekawszego filmu. Zapewne Disney ma również swoje pomysły na wykorzystanie swojego algorytmu.
Pozostawiając na chwilę pomysł samego Disney'a, widać jak istotną rolę w przypadku materiałów uwiecznianych przez amatorów odgrywają wszelkiego rodzaju algorytmy, które mają za zadanie zaprezentować materiał w ciekawszej, lepszej formie. Rozpoczęło się od prostej stabilizacji obrazu, metodą cyfrową, a dzisiaj Google automatycznie składa historie ze zdjęć użytkowników, zapewnia autokorektę zdjęć, tworzy panoramy i gify z pozornie niepowiązanych zdjęć, Microsoft stabilizuje nagrania z kamer sportowych, które normalnie nie dają się stabilizować, a Disney opracowuje automatyczne metody montażu, korzystające z wielu źródeł. Do tej samej grupy można zaliczyć wykrywanie twarzy w aparatach, czy wyzwalanie zdjęć uśmiechem. Nie ma wątpliwości, że ten trend będzie się pogłębiał.
Więcej o tym projekcie znajdziecie na jego stronie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu