Gry

Dead Island 2 - recenzja. Czy to coś więcej niż tragikomedia w ładnej oprawie?

Kacper Cembrowski
Dead Island 2 - recenzja. Czy to coś więcej niż tragikomedia w ładnej oprawie?
0

Stało się — po wielu latach trailerów, oczekiwań i obietnic, Dead Island 2 ujrzało światło dzienne. Czy warto interesować się nową produkcją Dumbuster Studios?

Piłka parzy, czyli jak Dead Island 2 skakało z rąk do rąk

Zajmijmy się najpierw tym, jaką drogę musiało przejść Dead Island 2. Jeśli znacie pierwszą odsłonę serii, to zapewne doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że jej sequel przeszedł multum problemów. Pierwsze Dead Island było jednak grą zdecydowanie udaną, która wzbudziła mnóstwo emocji. Nieco szalona koncepcja z zombie, które na wtedy były jeszcze dość świeżym tematem (tak, kiedyś jeszcze zombiaki nie były przejedzone), możliwość kooperacji ze znajomymi i otwarty świat z brutalnym gameplayem oraz zabawnym, żartobliwym tłem. To wszystko miało miejsce w 2011 roku, a dwa lata później otrzymaliśmy kolejną odsłonę z podtytułem Riptide, która nie okazała się już równie dużym sukcesem, lecz miała swoich fanów.

Każdy jednak oczekiwał pełnoprawnej kontynuacji — i zdawało się, że ta nadejdzie bardzo szybko. W końcu już w 2014 roku zobaczyliśmy pierwszą oficjalną zapowiedź Dead Island 2, lecz nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że był to zaledwie początek długiej przygody z wieloma wertepami po drodze. Na samym początku za produkcję odpowiadało studio Yager Development, które miało na swoim koncie między innymi fenomenalne Spec Ops: The Line, lecz nie na długo. Po jakimś czasie o grze słuch zaginął, aż chwilę później dowiedzieliśmy się, że deweloper się zmienił i od teraz nad DI2 będzie pracować Sumo Digital. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż niedługo później Sumo przerzuciło produkcję do Dumbuster Studios. Deep Silver i Plaion zostali więc z tym gorącym ziemniakiem i musieli zrobić wszystko, żeby on ostygł. Czy pomimo wielu kolejnych opóźnień i w sumie blisko dziewięciu lat od pierwotnej zapowiedzi, Dead Island 2 stał się czymś innym, niż potworem Frankensteina?

Demoniczne Los Angeles wypełnione zombiakami i… my

Wirus zamieniający ludzi w zombiaki na nieszczęście trafił do Kalifornii — i chociaż wydarzenie to miało powstrzymać wojsko, to bardzo szybko wycofało się z tego pomysłu, pozostawiając Los Angeles na pastwę losu. Jakie były tego efekty, wszyscy doskonale wiemy — wystarczy spojrzeć na jakąkolwiek scenę z trailera. LA, lub „HELL-A”, jak nazwane jest to w grze, z miasta aniołów stało się… miastem demonów. Szwendających się, niezbyt ogarniętych demonów.

Główny bohater pozostaje jednak aniołem wśród otaczających go potworów — jest odporny na zarazę, o czym dowiadujemy się od razu. Zostajemy ugryzieni na samym początku naszej przygody przy samolocie, niedaleko miejsca naszego wypadku… no właśnie, gdyż w sam środek HELL-A nie trafiamy w najprzyjemniejszy sposób, a lądujemy tam… rozbijając się samolotem. Tak się składa, że obok nas wypadek miała jedna z największych celebrytek, a jej ochroniarz nie należy do najodważniejszych i nie gwarantuje jej szczególnej opieki, bojąc się własnego cienia. Wtedy cali na biało wchodzimy my, mając na celu uratowanie nie tylko gwiazdy, u której w rezydencji przesiadujemy, ale całego stanu.

Po kontakcie z pierwszym zarażonym, zamiast zamieniać się w bezmózgiego stwora, dowiadujemy się, że w naszych żyłach płynie „czerwone złoto”. Poza tym, że jesteśmy odporni, to mamy kilka innych benefitów, między innymi specjalne umiejętności, które pomagają nam w walce z zombiakami. To sprawia, że rozwalania zombie i bawienie się wybornym systemem FLESH jest jeszcze przyjemniejsze.

Główny bohater, a właściwie ich szóstka. Każdy znajdzie swojego ulubieńca

Warto jednak zaznaczyć, że w Dead Island 2 mamy do wyboru łącznie 6 głównych postaci: Ryan, Jacob, Amy, Dani, Carla i Bruno. Każdy z bohaterów ma własny zestaw umiejętności i specjalne cechy (niektórzy mają więcej życia, inni szybciej je regenerują, a jeszcze inni zadają największe obrażenia). Przede wszystkim jednak każda postać faktycznie jest „jakaś” i różni się swoim charakterem, wyglądem i przeszłością.

Jacob dla przykładu jest kaskaderem z Londynu, całym sercem kocha Shakespeare’a (i ma najwięcej HP, dlatego to właśnie jego wybrałem), Bruno za to jest wydziaranym hustlerem przypominającym Lil Pumpa i uwielbia odchodzić od zmysłów, a Dani jest alternatywką pracującą w handlu, która nienawidzi swojej rodziny. Każda postać wyróżnia się nie tylko charakterem, ale również wyglądem i statystykami — wybór, który podejmiemy na początku gry, jest zatem naprawdę istotny (tym bardziej, że w trakcie rozgrywki nie możemy zmienić postaci).

Solidna dawka kiczu i przeciętnego humoru

Pierwsze godziny w HELL-A nie są jednak najprzyjemniejsze i najłatwiejsze do zniesienia. Dead Island 2, podobnie jak poprzednie części, charakteryzuje się dość prymitywnym humorem — mnóstwo jest więc tutaj kiepskich żartów, które głównie skupiają się na powielaniu stereotypów o Amerykanach. Nie spodziewajcie się tu więc górnolotnego i wysublimowanego dowcipu, bo tylko mocno się rozczarujecie — zamiast tego na przywitanie dostaniecie ogromną dawkę kiczu.

Kiedy jednak przymknie się na to oko i po kilku godzinach przyzwyczai do tego specyficznego klimatu, robi się zdecydowanie lepiej. Dead Island 2 ma w sobie coś, co do siebie przyciąga — chociaż są elementy, które nie przestają irytować, ale do tego wrócimy nieco później.

Czy śmierć ma znaczenie?

Dead Island 2 jest grą zaskakująco trudną. Daleki jestem od porównywania tej gry z produkcjami FromSoftware, chociaż ekran, który możecie zobaczyć poniżej, będziecie widywali zaskakująco często. Jest to po części spowodowane systemem uników, który pozostawia trochę do życzenia — bardzo ciężko jest to wyczuć, przez co na każdym kroku dostajemy solidne lanie.

Lanie, które jednak... nie ma żadnego znaczenia. Na pewnym etapie rozgrywki doszedłem do wniosku, że korzystniej jest umrzeć, niż korzystać z apteczek — podobnie, jak w Call of Duty: Warzone 2.0 na Shipmencie, gdzie lepiej jest dać się zabić, niż przeładowywać broń. Apteczek w HELL-A wcale nie jest dużo, a i nasza postać może nosić w jednej chwili ich tylko kilka. Po naszej śmierci przeciwnicy nie pojawiają się znów, a ich poziom HP zostaje na tym samym poziomie, co przed naszą śmiercią. To sprawia, że chociaż gra wysoko stawia poprzeczkę, to z każdej potyczki wyjdziemy zwycięsko — z tym, że po drodze będzie kilka ekranów ładowania z informacją o śmierci.

Co z samą walką?

Będąc szczerym, po Dead Island 2 spodziewałem się bardzo arcade’owego stylu walki — coś w stylu Dying Light 2. Dumbuster Studios pod tym względem dość mocno zaskoczyło, przez co walka jest naprawdę realistyczna. Fizyka ciał odwzorowana doskonale oraz imponujący system FLESH, dzięki czemu wbicie dzidy w rękę żyjącego trupa czy dekapitacja ognistą maczetą to elementy w dziwny sposób satysfakcjonujące.

Możemy na różne sposoby ulepszać swoje bronie, dodając na przykład elementy ogniste czy elektryczne, które wpływają na zadawane obrażenia oraz efekty działające na przeciwników. System craftingu jest rozwinięty w odpowiednim stopniu, gdyż całość jest na tyle prosta, że nie mamy szans się w ty pogubić, a jednocześnie wszystko będziemy mogli dostosować do siebie. Są jednak odporne gatunki zombie — na swojej drodze możemy na przykład spotkać ognistych przeciwników, którzy są w stanie nas podpalić — i wtedy maczeta z ognistym efektem zwyczajnie nie będzie efektywna. Do tego dochodzą jednak specjalne umiejętności nabywane między innymi po walkach z bossami, a także dodatkowe bronie, takie jak shurikeny, granaty czy przynęty mięsne, pozwalające zwabić hordę zombiaków w jedno, wyznaczone przez nas miejsce.

Do wszystkiego dochodzą również zabawy z otoczeniem. Jeśli w jakimś miejscu widzimy przerwane kable, z których idą iskry, możemy tam rzucić butlę z wodą — w ten sposób wszystkie zombie w pobliżu zaczną się smażyć. W drugą stronę, możemy wrzucić akumulator do basenu z przeciwnikami, lub rozlać benzynę w miejscu pożaru, a nawet wkopać zombie do basenu z toksycznym środkiem do rozpuszczania zwłok. Z tym kopaniem jest jednak pewien problem, gdyż żeby zombie wleciał do takiego basenu, musimy sprzedać mu kilkadziesiąt kopniaków. Pomysł jest więc świetny, lecz z wykonaniem bywa różnie.

Są jednak niedociągnięcia, obok których nie można przejść obojętnie

Jak w przypadku wczesnej wersji Dead Island 2 mogłem przymknąć oko na niektóre niedociągnięcia, tak w skończonym produkcie nie mogę przejść obojętnie obok niektórych elementów. Poza wcześniej wspomnianym problemem ze śmierciami w grze, jest kilka mniejszych kwestii, które zwyczajnie irytują.

Po pierwsze: mam wrażenie, że model bohatera w grze fizycznie nie istnieje. Kiedy patrzymy w lustro, widzimy wyłącznie odbicie światła z naszej latarki, a podążając przez ciemny korytarz, na ścianach i podłodzie pojawia się wyłącznie cień trzymanej przez nas broni. Rozwieję od razu wszelkie wątpliwości — główne postaci w Dead Island 2 nie są wampirami.

Do tego zwłoki zombie bardzo często lubią zacząć się kręcić wokół własnej osi czy nienaturalnie się wyginać. To samo tyczy się obiektów, takich jak deskorolki czy dmuchane flamingi w basenach — kiedy spróbujemy na nie wejść, zaczynają się glitchować i odlatują w nienaturalny sposób. Takie bugi po prostu nie powinny mieć miejsca na każdym kroku w grze tej klasy. Do tego warto również wspomnieć, że podczas rozgrywki bardzo często można natrafić na dokładnie te same modele przeciwników — mnie na przykład prześladował zombie w czerwonej sukience.

Dead Island 2 jest nierówne, ale ma w sobie to coś

Z jednej strony przyjemna walka, doskonały system FLESH, piękna grafika i barwne postaci, z drugiej zaś rozczarowujące bugi, glitche, kiepski system uników i po prostu beznadziejny system śmierci, który sprawia, że wysoki poziom trudności nie ma żadnego znaczenia. Po Dead Island 2 pozostaje słodko-gorzki posmak, chociaż z jakiegoś powodu to słodycz przebija się bardziej — i mimo tego, że HELL-A nie jest wymarzonym miejscem, to chce się do niego wracać.

Dead Island 2 nie zdefiniuje gatunku na nowo. To żadna rewolucja i z pewnością nie gra, którą będziemy wspominać latami — ale jednocześnie produkcja, która mimo wszystko zagwarantuje nam sporo frajdy. Brutalnej, krwawej i zbugowanej, ale frajdy, która w co-opie jest z pewnością jeszcze większa.

Dead Island 2 - plusy i minusy
plusy
  • Przyjemna walka
  • Doskonały system FLESH
  • Odpowiednio rozwinięty crafting
  • Wiele rodzajów zombie
  • Efektywność pojedynków
  • Barwne postaci
  • Piękna grafika
minusy
  • Spora dawka kiczu
  • System śmierci nie ma sensu i psuje wysoki poziom trudności
  • Bugi i glitche
  • System uników pozostawia wiele do życzenia

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu