Felietony

"Czy to był w ogóle film o Jobsie?" - jOBS już w kinach

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

30

Takie właśnie pytanie zasłyszałem wychodząc z sali kinowej zaraz po zakończeniu filmu jOBS. Udając się do kina nie wiedziałem, czy powinienem wymagać od tego filmu aż tak wiele, dlatego moje oczekiwania były dość stonowane. Oczywiście osoby pasjonujące się nowymi technologiami podejdą do tej histori...

Takie właśnie pytanie zasłyszałem wychodząc z sali kinowej zaraz po zakończeniu filmu jOBS. Udając się do kina nie wiedziałem, czy powinienem wymagać od tego filmu aż tak wiele, dlatego moje oczekiwania były dość stonowane. Oczywiście osoby pasjonujące się nowymi technologiami podejdą do tej historii nieco inaczej, aniżeli "niedzielny widz". Ten oczekiwać będzie dobrej fabuły, kilku dobrych żartów i ani chwili nudy. Tego ostatniego podczas dwugodzinnej projekcji z pewnością nie doświadczymy, bo akcja pędzi jak szalona. Nie do końca jednak jestem przekonany czy to dobrze.

Ciężko potraktować jOBSa inaczej, niż jako całość, w końcu to film. Wydaje mi się jednak, że gdy rozłożymy tę produkcję na kilka elementów, odniesiemy zdecydowanie lepsze wrażenie. To, na co zwracano od pewnego czasu uwagę jest faktycznie zauważalne - przeskoki w czasie skutecznie eliminują zbudowane napięcie i atmosferę w poprzedniej scenie, dlatego nie uważam, by film ten był lekki w odbiorze i można było go obejrzeć bez pewnego, powiedzmy, nastawienia.

Wiele mówi się też o obsadzie. W niej nie zabrakło znanych nazwisk, a doskonale znane twarze przewijają się przez cały film. Największą uwagę jednak skupimy naturalnie na głównej postaci, czyli Stevie Jobsie, którego zagrał Ashton Kutcher. Tak sie składa, że nie należę do żadnego z grona - ani jego przeciwników, ani zwolenników - dlatego bez uprzedzeń przyjąłem do wiadomości informację o tym, że podjął się, tej jakby nie patrzeć, niezwykle trudnej roli. Czy udało mu się udźwignąć ten ciężar? Uważam, że tak, choć odniosłem też wrażenie, że reżyser filmu, Joshua Michael Stern, miał ogromny wpływ na to, jakiego Jobsa ukazano. Nie zdradzając zbyt wiele, mogę powiedzieć jedynie, że celem osób odpowiedzialnych za film było zachowanie równowagi w pokazaniu osoby Steve'a Jobsa. Jeżeli macie za sobą lekturę książki Waltera Isaacsona to po zobaczeniu kilku scen będziecie wiedzieli co dokładnie mam na myśli. W tym miejscu nie mogę jednak oprzeć się ochocie wspomnienia o jednej, niezwykle irytującej mnie kwestii, a mianowicie próbie naśladowania przez Ashtona specyficznego, sprężystego chodu Jobsa. Ten został w mojej opinii przerysowany, a momentami wydawał mi się na tyle przesadzony, że można było nie zrozumieć właściwych intencji aktora.

Czy w filmie zawarte zostały najważniejsze wydarzenia z życia Jobsa? Bez wątpienia chciałoby się zobczyć znacznie więcej, ale sądzę że autorom filmu udało się dosyć zgrabnie zawrzeć naprawdę sporo przygód współzałożyciela firmy Apple. Owszem, odbyło się to kosztem powierzchowności wielu zajść, których głebszą historię znają jedynie osoby zapoznane z życiorysem Jobsa. Nie są to jednak moim zdaniem rażące niedociągnięcia, które przekreślają całą opowiedzianą historię. Niedopowiedzenia lub przekolorowanie są nieodłączną częścią takiego rodzaju filmów i trzeba się z tym pogodzić.

Jako wielki fan muzyki filmowej, nie mógłbym nie wspomnieć o ścieżce dźwiękowej w jOBSie, a ta jest... dobra. Nie mogę powiedzieć, że John Debney i inni stworzyli soundtrack, który znalazłby się w mojej prywatnej pierwszej dziesiątce ulubionych ścieżek, ale na pokaźnej liście aż 33 utworów znajdzie się co najmniej kilka, do których będę regularnie wracał. Muzyka, w moim odczuciu, bardzo dobrze wkomponowuje się w to co dzieje się na ekranie i potrafi spotęgować emocje, które wywołują sceny, a to jest chyba najważniejsze.

Kto powinien zobaczyć jOBSa? Najwyraźniej nie powinien napisać, że każdy, gdyż słyszałem o przypadkach opuszczania sali przez widzów w połowie filmu, jednak mimo wszystko film polecę wszystkim, gdyż oferuje on możliwości poznania choć pewnego kawałka życia Jobsa i historii firmy Apple. Na pewno sympatycy kategorii nowych technologii powinni wybrać się do kina, niezależnie od tego czy należą do grona klientów firmy Apple czy nie. Po ostatniej scenie do głowy przyszło mi tylko jedno: ja chcę więcej.

Zdjęcia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu