Nie ulega wątpliwości, że za sukcesem iPada stoi nie tylko dotykowy interfejs oraz rozmiar i forma jaką przybrał. Jak każdy hardware, bez oprogramowan...
Czekam aż model zaproponowany przez App Store wywrze wpływ na formę sprzedaży aplikacji dla Windows
Nie ulega wątpliwości, że za sukcesem iPada stoi nie tylko dotykowy interfejs oraz rozmiar i forma jaką przybrał. Jak każdy hardware, bez oprogramowania tablet jest martwy. Z samym systemem wciąż można zrobić na nim bardzo niewiele. Dopiero instalacja odpowiedniej ilości aplikacji umożliwia wykorzystanie go w odpowiedni sposób. Można się spierać czy pełna kontrola App Store przez Apple jest słusznym podejściem, mimo wszystko ta popularna baza aplikacji ma jedną niezaprzeczalną zaletę - ceny.
Kiedy po raz pierwszy wziąłem iPada do ręki szybko zrozumiałem, że założenie konta w App Store to jedna z rzeczy, bez której się nie obejdzie. Podobnie jak laptop prosto ze sklepu z zainstalowanym czystym systemem nie daje wielkiego pola do popisu. Rzecz w tym, że iPad był moim pierwszym urządzeniem spod znaku nadgryzionego jabłka. Nie miałem żadnych aplikacji na ten system. W pierwszej chwili zacząłem się zastanawiać ile czasu minie zanim skompletuje bazę najprzydatniejszych programów i kilku fajnych gier. W końcu samo urządzenie nie było tanie i nie rwałem się do tego, żeby w krótkim czasie dołożyć do tego znaczną ilość gotówki.
Dziś wiem, że moje obawy były bezpodstawne. Po zaledwie 3 miesiącach mam na swoim koncie 85 aplikacji, z czego zdecydowana większość była kupiona. Darmowych appek mam zaledwie kilka. Oczywiście nie korzystam z nich wszystkich na co dzień, to niejako był proces doboru odpowiednich narzędzi na zasadzie prób i błędów. Ważne jest jednak to, że najlepsze i najważniejsze z nich, te które decydują w moim przypadku o przydatności tabletu jako takiego (jest ich zaledwie kilka) kupiłem za 4,99 Euro sztuka, czyli niewiele ponad dwadzieścia złotych. Po prostu aplikacje są tanie, nawet dla osób mieszkających poza Stanami Zjednoczonymi. Niska cena nie oznacza ich mniejszej przydatności, niektóre z nich, takie jak Good Reader to prawdziwe perełki.
Teraz czas na drugą stronę opisywanej historii. Niedawno szukałem prostego narzędzia do konwersji dokumentów MS Word na format cyfrowej publikacji ePub. Nie była mi ona niezbędnie potrzebna, bo czytnik który sobie sprawiłem radzi sobie z tego rodzaju dokumentami bez problemu. Dodatkowo można taką konwersję przeprowadzić przy pomocy darmowego narzędzia Calibre. Wystarczy najpierw otworzyć dokument w Wordzie, zapisać go jako html (najlepiej jako "strona sieci web, przefiltrowana"), następnie otworzyć dokument w Calibre (Calibre nie rozumie formatu doc) i zapisać jako dowolny inny obsługiwany format. Zakładając, że mamy Office'a, cały proces nie wymaga innego płatnego oprogramowania, ale przy większej ilości dokumentów nie jest zbyt wygodny, bo ma krok pośredni i proces nie daje się zautomatyzować.
Szukałem narzędzia, które z jednej strony będzie potrafiło konwertować bezpośrednio z doc i docx bezpośrednio do ePub. Dodatkowo będzie zdolne do konwersji wsadowej, czyli wybiorę 100 plików, pójdę zrobić herbatę i jak wrócę wszystko będzie gotowe. Ot taki kaprys dla wygody i bardziej dla eksperymentu. Spodziewałem się znaleźć darmowe narzędzie, ewentualnie coś za co kilka dolarów będę mógł przelać.
Znalazłem ePub Maker, który w teorii potrafi dokładnie to (nie sprawdzałem jak działa) i nic ponadto. Kosztuje 49$, bo został przeceniony z 59$. Mało tego, program do działania wymaga samego MS Word, bez którego ani rusz. Podsumujmy więc, mam zapłacić przeszło 160zł za program nieznanej mi firmy, który i tak wymaga Worda do działania i nie znając efektów jego działania zdecydować się na zakup mimo tego, że są inne sposoby na konwersje, mniej wygodne, ale jednak. Ktoś chyba jednak trochę się przeliczył. Zaznaczę przy okazji, że są darmowe konwertery webowe, ale ja szukałem aplikacji do instalacji lokalnej.
To oczywiście nie jest jedyny przypadek. Całkiem fajna i niezależna gra Mad Skills Motocross, którą można zakupić na swojego PC za 20 Euro czyli prawie 85 złotych, kosztuje w App Store 20 razy mniej, czyli niecały jeden Euro. Co prawda na PC grało mi się zdecydowanie lepiej, ponieważ gra jest bardzo wymagająca pod względem kontroli motoru, tak ogromna różnica w cenie jest nieuzasadniona. Takie przykłady mógłbym mnożyć.
Twórca ePub Makera sam pozbawił się zysku. Gdyby jego program kosztował kilka dolarów, pewnie kupiłbym go, chociaż nie jest mi niezbędny do życia, ale dla samej wygody. Tymczasem, kiedy zobaczyłem cenę, jedynie prychnąłem śmiechem i zamknąłem stronę. Gdyby nie ten artykuł, pewnie nawet już bym zapomniał, że taki program istnieje.
Najwyższy czas, żeby rozmaite dobra dostępne przez internet stały się wygodnie dostępne i rozsądnie tanie, co zaowocuje tylko większymi zyskami dla samych twórców. Praktyczne doświadczenie zarówno twórców appek do App Store jak i ludzi, którzy wydali książki w Amazonie pokazuje, że to sytuacja win-win zarówno dla twórców jak i odbiorców treści.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że są takie programy, które nie mogą być sprzedawane za kilka dolarów. Nie oczekuję, że nagle pakiet Office czy programy Adobe będą dostępne w cenach gier na iPada (chociaż ceny mogłyby stać się mimo wszystko bardziej przystępne), ale z nieznanych dla mnie przyczyn przyjęło się, że każdy, chociażby mały program na PC musiał kosztować co najmniej 20$. Gdyby kosztował o połowę mniej, kupiłbym chociażby tylko dlatego, że mogę zrobić wygodniej zrzut ekranu, niż w innej aplikacji, a tak 3 razy się zastanowię czy taki zakup jest mi naprawdę potrzebny.
Nie uważam również, że powinna być jedna, w pełni kontrolowana platforma ze wszystkimi aplikacjami np. na Windows. Komputery osobiste zawsze stawiały na swobodę wyboru. Sam decyduje się na konfigurację, sam wybieram system i aplikację. Scentralizowanie wszystkiego nie jest dobrym rozwiązaniem bo zabija swobodę i różnorodność. Aplikacje wciąż powinny być dostępne na stronach programistów czy małych firm. Z drugiej strony, gdyby powstał odpowiednik Steam dla aplikacji użytkowych z przyjemnością bym z niego skorzystał wiedząc, że wszystkie wykupione licencje mam w jednym miejscu i w każdej chwili mogę je zainstalować na nowo zakupionym komputerze. Taka platforma zdecydowanie ułatwiłaby również dystrybucję aplikacji i zdejmowałaby z twórców problemy z tym związane. Powinna jednak pozostać opcją, nie przymusem.
Takie zmiany zdecydowanie pomogłyby rozruszać odrobinę skostniały już rynek PC. Ludzie kupowaliby chętniej i częściej, programiści mieliby również większą motywację do robienia małych i tanich ale dobrych i przydatnych narzędzi. Tymczasem mam wrażenie, że pomiędzy oprogramowaniem Open Source oraz aplikacjami gigantów takich jak Adobe naprawdę niewiele się dzieje. Ciężko jest znaleźć małe, wyspecjalizowane i dobre w tym co mają robić appki dla Windows, odpowiedniki tych z App Store. A szkoda.
Wiele w tym temacie może się zmienić wraz z wyjściem Windows 8 i Windows Store. Taki ruch został niejako wymuszony przez konkurencję - Microsoft znowu spóźniony. Wygodny dostęp do oprogramowania to już standard. Oferuje go nie tylko Apple, ale również wiele dystrybucji Linuksa, w tym Ubuntu ze swoim Centrum Oprogramowania. Czas aby producent najpopularniejszego systemu na świecie wziął z nich przykład, ale nie tylko on, również rozmaici niezależni twórcy oprogramowania, którzy niekoniecznie muszą oferować swoje programy przez Windows Store.
Źródła obrazów: obrazy ikon z App Store (licząc od góry: pierwsza, druga, piata i szósta grafika) pochodzą z Apple Insider. Zrzuty ekranu z gry można znaleźć tu: [1]; [2].
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu