Felietony

Czego TVP nauczyło się od twórców House of Cards? Kompletnie niczego

Filip Żyro

Maniak nowych technologii. Od dzieciństwa kochał k...

105

Jak już pewnie niektórzy zdążyli się zorientować, wielkim fanem telewizji nie jestem. Jej archaiczny charakter i treści tam serwowane niedługo sięgną dna i zostaną pokryte 30 centymetrową warstwą mułu. Jakość produkcji ciągle spada, a większość programów bazuje na sprawdzonych zachodnich pomysłach,...

Jak już pewnie niektórzy zdążyli się zorientować, wielkim fanem telewizji nie jestem. Jej archaiczny charakter i treści tam serwowane niedługo sięgną dna i zostaną pokryte 30 centymetrową warstwą mułu. Jakość produkcji ciągle spada, a większość programów bazuje na sprawdzonych zachodnich pomysłach, co oznacza, że jest wtórna. Dlaczego więc ją finansować?

Do tekstu zainspirowało mnie kilka zdarzeń, które nałożyły się na siebie. Po pierwsze, za jedno z ważniejszych wydarzeń CES 2014 uważam zapowiedź dwóch wielkich graczy świata telewizji przyszłości - streamingu. Amazon i Netflix, które zapowiedziały streaming materiałów w jakości 4k. Podczas CES Amazon ogłosił partnerów, z którymi będzie współpracował nad technologią pozwalającą dostarczyć obraz ultra full HD do domów za pośrednictwem łącza internetowego. Do grona współpracowników Amazon zaprosił Samsunga, Warner Bros., Lionsgate, 20th Century Fox i Discovery.

Podobne zapowiedzi padły wcześniej od przedstawicieli Netflixa, którzy zapewniają, że w najbliższej przyszłości będą dostępne materiały w jakości 4K. Jednym z pierwszych programów wyemitowanych w tej technologii ma być House of Cards, któremu parę słów poświęcę za chwilę. Jeżeli słowa znajdą potwierdzenie w rzeczywistości, pierwsze materiały Netflixa w 4k wyemitowane zostaną na wiosnę tego roku. Partnerem w tych działaniach będzie LG, jeden z liderów telewizorów w rozdzielczości 3840x2160.

Rewolucja House of Cards

Jeszcze do niedawna nie było wiadomo w jaki sposób materiały w ultra dokładnej rozdzielczości będą dystrybuowane i jaki będzie ich podstawowy nośnik. Dziś już wiemy, będzie to Internet. W ciągu kilku ostatnich dni wątpliwości zostały jednoznacznie rozwiane. Jak myślicie co sprawiło, że Blu-ray nie był wielkim sukcesem, pomimo wielkich nakładów marketingowych? Uważam, że przyczyn było wiele, oprócz tego, że w dużej mierze został wyparty przez streaming, to jednocześnie akurat upadały wypożyczalnie filmów, a płyty kosztowały po kilkadziesiąt/kilkaset sto złotych. Do tego wszystkiego trzeba było kupić specjalny odtwarzacz. Tymczasem co będzie potrzebne do odtwarzania materiałów w 4k? Telewizor i łącze internetowe, plus drobna opłata za serwis streamujący.

Nie jest tajemnicą, że każda rewolucja potrzebuje symboli. Nie wiem czy słusznie, ale symbolem streamingowej rewolucji chciałbym uczynić House of Cards, którego twórcy zaprezentowali absolutnie rewolucyjne podejście do produkcji materiałów telewizyjnych i sposobu dystrybucji. Na początku roku 2013 miało miejsce zdarzenie, które zapisze się w historii rozrywki. Platforma Netflix udostępniła wszystkie odcinki wysokobudżetowego serialu, który stał się prawdziwym hitem, bijąc wszelkie rekordy oglądalności, za pośrednictwem platform internetowych. Trudno się dziwić, scenariusz został zręcznie napisany, tytułową rolę zgodził się zagrać Kevin Spacey (zainwestował również swoje pieniądze), a przy reżyserowaniu kilku odcinków wziął udział sam David Fincher. Od tej pory, nikt w branży rozrywki elektronicznej nie mógł deprecjonować roli Internetu w świecie filmu i show-biznesu.

8 dolarów tyle kosztuje miesięczny abonament na Netflixie

Warto w tym kontekście przyjrzeć się wynikom finansowym, jakie przedstawił Netflix w zeszłym roku. Otóż w trzecim kwartale 2013 roku Netflix mógł pochwalić się zyskiem kwartalnym w wysokości 31.8 mln dolarów, co było czterokrotnością zysków, w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. Po tej informacji akcje spółki skoczyły o 22%, a liczba użytkowników portalu rośnie do dzisiaj. Na listopad 2013 r. ich liczba wynosiła trochę ponad 31 mln w USA i ok. 10 mln na całym świecie. Na fali swoich sukcesów Netflix ogłosił, że w roku 2014 podwoi ilość materiałów własnych.

Oczywiście producenci przemysłu rozrywkowego będą za wszelką cenę bronić swojego status quo, jednak ich działania są doraźne, kierunek zmian został wyznaczony i nadciągających wydarzeń nie da się uniknąć. Rewolucja została rozpoczęta.

To wszystko jednak za wielką wodą, gdzie jeszcze do niedawna możliwa była kariera od pucybuta do milionera. Kraju, w którym spełniają się wielkie idee i wielkie marzenia. A co tam Panie w Polsce słychać?

Ukochane TVP

Wszystkie wiadomości związane ze streamingiem treści w jakości ultra HD zbiegły się w czasie, gdy u nas na dobre rozpoczęła się kampania zachęcająca do płacenia abonamentu. Na wstępie chciałem zaznaczyć, że nie jestem całkowitym hejterem wszystkiego, co jest produktem mediów publicznych. Jako przykład mogę podać, że bardzo szanuję radio publiczne, które konsekwentnie realizuje obraną drogę, ma pomysł na siebie i wcale nie musi obniżać poziomu ramówki, aby móc pochwalić się dodatnim wynikiem finansowym, jak zresztą to było w zeszłym roku. Telewizji publicznej nie jestem jednak w stanie znieść. Pal licho ich serialowe produkcje, które poziomem inteligencji obrażają moje dwuletnie dziecko, większość normalnych ludzi w czasie ich emisji jest w pracy. Nie chodzi również o jakość publicystyki, czy propozycje filmowe, te również od lat nie istnieją. Od razu dorzucę, że w telewizji publicznej też są rzeczy wartościowe, jednak z roku na rok coraz ich mniej. Jeżeli jednak ktoś za pośrednictwem reklamy najpierw zachęca mnie do opłacania abonamentu na rzecz tych mediów, a potem grozi palcem, że jego nieuiszczanie to wykroczenie, to coś we mnie pęka. Płacenie na rzecz mediów publicznych, których nota bene nie oglądam, więc za co przepraszam mam zapłacić? Mam dofinansowywać ukochany serial 80 letniej Pani Krystyny, bowiem wskutek jej obniżonej składki abonamentowej nie starcza na wszystkie produkcje? A może mam się dołożyć do dziennikarskiej pensji w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych, na rzecz Pani, która w redakcji serwisu informacyjnego pojawia się najwyżej kilka, kilkanaście razy w miesiącu, po to by przeczytać informacje z kartki, które wcześniej przygotowali dla niej studenci na stażach w redakcji? Nie dziękuję. Telewizja publiczna bez wątpienia ze swoją ofertą trafia do emerytów i osób mniej wymagających. A czym zamierza mnie kupić? Zostałem nauczony, że jeżeli ktoś oczekuje ode mnie pieniędzy, to powinien zaoferować mi coś w zamian. Rozumiecie - płacę, więc wymagam. A co obecnie telewizja publiczna oferuje młodym ludziom, jak wygląda jej obecność on-line? Niezbyt kolorowo.

Fakt, TVP posiada własny serwis VOD, streamuje wydarzenia sportowe (które wcześniej poprzedzi minutą dodatkowych reklam) w jakości, która pozostawia wiele do życzenia, na stronie tvp.pl można zobaczyć najważniejsze wydania wiadomości na życzenie. Jednak wciąż, większość serwisu zajmują powtórki Klanu, a w zakładce filmy znajdziemy Quo Vadis podzielone na 6 części. Serio? Ciekawy jestem, jak wyglądają statystki tego portalu.

Życie na takim „socjalu” bardzo rozpuszcza. Posiadając tak wygodną pozycję, nie ma potrzeby sięgania po nowoczesne rozwiązania. Taka pozycja dusi jakąkolwiek innowację, a przecież pieniądze z telewizji publicznej mogłyby posłużyć na rozwój innowacji, której w Polsce tak brakuje. Netflix udowodnił, że nawet w dobie rozpowszechnionego piractwa i dostępności darmowych streamingów w Internecie, da się zarobić dając internautom odpowiednie narzędzie, które otworzyło ich portfele. A nasza telewizja publiczna? Ma uruchomiony serwis http://vod.tvp.pl/, na którym niewiele się dzieje i nie wygląda na projekt chętnie rozwijany. Mam niejasne wrażenie, że jest traktowany po macoszemu. Bardzo możliwe, że działalność ta wynika ze statusu prawnego, który zobowiązuje do udostępniania materiałów w Internecie. Przecież to powinien być jeden z głównych kierunków rozwoju telewizji publicznej. Jest to podwójnie przykre, bowiem u nas w kraju funkcjonuje abonament, który spokojnie mógłby być przeznaczony na rozwijanie internetowej platformy TVP. Pozostaje poczekać nam, co przyniosą zmiany, o których w sierpniu pisał Karol Kopańko.

Chciałbym udzielić małej podpowiedzi, w jaki sposób zwiększyć ściągalność abonamentu, choć zazwyczaj takie rady kosztują, ale co mi tam. Cóż za niesamowity zbieg okoliczności, obowiązkowy abonament kosztuje mniej więcej tyle samo, co miesięczna opata na Netflixie. Jest proste rozwiązanie tej patowej sytuacji, w jakiej znalazły się media publiczne. Udostępnić streaming materiałów w wysokiej jakości tym, którzy ten abonament płacą, dając im unikatowe konta albo kody dostępowe. Czyż to nie proste?

Zdjęcia Netflix, House od Cards 1, House od Cards 2, Siedziba TVP

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu