Gry

Grałem w Cyberpunk 2077 i już wiem czy warto czekać na premierę

Paweł Winiarski
Grałem w Cyberpunk 2077 i już wiem czy warto czekać na premierę
18

Nie jest niczym nadzwyczajny to, że CD Projekt RED dozuje informacje o Cyberpunk 2077 i pokazuje to, co uważa za słuszne. Między innymi dlatego nikt nie miał okazji zagrać we wczesny kod gry. Piszę w czasie przeszłym, bo kilka dni temu się to zmieniło. Tak, grałem już w Cyberpunk 2077 i chętnie podzielę się z Wami swoimi opiniami.

Zanim jednak zacznę - kilka kwestii technicznych.

Nie był to kod skończonej gry, a demo. W dodatku dość krótkie, bo trwające około 4 godzin (mi udało się je przejść w nieco ponad 3). Widziałem początek Cyberpunk 2077 i pierwsze fabularne misje, grałem na mocnym PC, jak rozumiem obsługującym wszystko, co da się teraz obsłużyć. Poniżej znajdziecie materiał wideo z moimi wrażeniami, a w nim sporo fragmentów rozgrywki - niestety nie mogłem sam jej nagrywać, to tak zwany b-roll dostarczony przez producenta. Ale najbardziej istotne w tym wszystkim jest to, że nie oglądałem jak ktoś gra, nie patrzyłem na wcześniejszy zapis, ale posadzono mnie przed komputerem, wręczono pada i powiedziano “masz 4 godziny na przejście naszego dema, miłej zabawy”.

Spójny, wciągający świat Cyberpunk 2077

Świat gry to moim zdaniem coś, co zrobiło na mnie największe wrażenie. Co trochę dziwne i zaskakujące, CD Projekt RED nie od razu atakuje pięknymi neonami i świetnie zaprojektowanym miastem. Sam początek to pustynna, podmiejska okolica, bardzo kojarząca się z Grand Theft Auto V i mająca niewiele wspólnego z dalszą rozgrywką. Ale jednocześnie pozwalająca poznać nieco model jazdy, o którym za chwilę. To moim zdaniem również sygnał, że może w dalszej rozgrywce ponownie opuścimy metropolię by szukać szczęścia lub nieszczęście właśnie na piaszczystych podmiejskich obszarach. Zapowiada się na świetne urozmaicenie i o bym się nie myli. Rozgrywkę urozmaica również początkowa możliwość wybrania jednej ze ścieżek, czy raczej historii postaci lub pochodzenia V, głównej postaci gry - Nomad, Street Kid lub Corpo. Mój wybór padł na kobietę Nomada, której wygląd dostosowałem w nieźle zaprojektowanym edytorze postaci. Jak się dowiedziałem na pokazie, wybór pochodzenia postaci oznacza zarówno zupełnie inny prolog na, ale również pewne drobne zmiany fabularne, które objawiały się podczas rozmów. Wybrany przeze mnie Nomad wiązał się z wieloma fajnie spinającymi się z fabułą wstawkami dotyczącymi przynależności, czy raczej aktualnym braku przynależności do klanu i pewnie takie smaczki będą się pojawiać do napisów końcowych, otwierać inne opcje dialogowe, a kto wie, może i wpływać na fabułę.

Dbałość o detale w Night City, czyli cyberpunkowej piaskownicy robi ogromne wrażenie

Z jednej strony szukałem jakichś odniesień do znanych miast i uczyłem się rozkładu ulic, z drugiej zachwycałem drobiazgami związanymi z projektami budynków, miejscówek i mieszkańców. To nie są to tylko inne twarze, fryzury czy modele. Prawie każdy ma tu jakieś wszczepy i choćby dziewczyna jedząca chińszczyznę na ławce wyglądała przez to zupełnie inaczej niż tancerka w klubie go-go. Jestem ciekawy na którym etapie zacznie się powtarzalność, przez pierwsze godziny w ogóle jej nie uświadczyłem. Nie widziałem w b-rollu fragmentów ze zwykłego zwiedzania miasta, ale sam miałem okazję przez chwilę to robić. I na pierwszy rzut oka miasto żyje, nie jestem jednak jeszcze pewien zależności i relacji między napotkanymi mieszkańcami, ale to “życie” jest w tego typu grach niezwykle ważne i mam nadzieję, że uda się osiągnąć poziom dwóch ostatnich odsłon Grand Theft Auto.

Przeczytaj też: Wszystko o Cyberpunk 2077

Z projektem świata łączy się również klimat, który wręcz zachwyca

Perspektywa pierwszej osoby pomaga wniknąć w wirtualny świat i uwierzyć, że jest się jego częścią. Kiedy demo pożegnało mnie napisami końcowymi było mi zwyczajnie przykro, że to już koniec. Świat Cyberpunka 2077 wciąga i zachęca do pozostania w nim na dłużej i jestem więcej niż pewien, że dokładnie te same odczucia będę mieć po premierze. Duża w tym rola V, czyli głównego bohatera, który nie wydaje się oderwany od tego co go otacza, tylko sprawia wrażenie bycia częścią całej opowieści. Fakt, to były misje fabularne, więc skierowane właśnie do mnie, ale odczucie jest jak najbardziej pozytywne, szczególnie że zadania były ze sobą powiązane, miały logiczny ciąg i angażowały emocjonalnie.

Nabiłem w demie zbyt mało poziomów by zaszaleć w drzewku rozwoju postaci, ale jest duże i na pewno poszczególne umiejętności mocno wpłyną na dalszą rozgrywkę. W ogóle dużo rzeczy na nią wpływa, również jeśli chodzi o same misje. To od nas zależy jak sprawy się potoczą. Możemy spróbować się skradać i likwidować wrogów z zaskoczenia, możemy też wjechać na tak zwanego Jana i likwidować jednego po drugim. Na początku zabawy ta druga opcja nie jest prosta, szczególnie kiedy dysponuje się jedynie pistoletem. Ale tu na b-rollu od producenta widzę, że w innych ścieżkach może być łatwiej. Ja upodobałem sobie taki tryb mieszany. Wykorzystywałem hakowanie pobliskiej elektroniki by odwrócić uwagę przeciwników, a potem likwidowałem ich zza pleców. Kiedy się to nie udawało, po prostu stawałem do walki odpowiednio kryjąc się za przeszkodami, flankując z boku przy jednoczesnym dużym zaufaniu do mojego partnera.

Były też misje detektywistyczne z wykorzystaniem różnego rodzaju zapisów kamer, wnikaniem w umysł uczestników zajścia, analiza, szukanie wskazówek. Oczywiście rozgrywka mocno wtedy wyhamowuje, ale jednocześnie pozwala spojrzeć na świat w zupełnie inny sposób, a jednocześnie zagłębić się w tę całą technologię, którą widzimy na każdym kroku.

Fajnie, że już na początku gry jest możliwość zaliczenia dobrze rozpisanego samouczka. Poznacie w nim między innymi  różne sposoby walki wręcz, wykorzystania broni białej, broni palnej i hakowania. Bardzo się to później przydaje we właściwej rozgrywce. A i sama walka na pięści nie jest prostym stukaniem w klawisze, trzeba tu wykorzystywać dwa rodzaje ataków, do tego blok i parowanie.

Pozytywnie zaskoczył mnie model jazdy. Spodziewałem się kartonowych pojazdów, a dostałem coś zbliżonego do GTA V, więc jak najbardziej na plus. Oczywiście CD Projekt RED może się zasłonić nieistniejącymi autami przyszłości i nikt się nie przyczepi ale dobrze, że jeździ się przyjemnie, bo to główny sposób przemieszczania się po mieście. Własne auto można przywołać jak Płotkę w Wiedźminie 3, ale można również po prostu zastrzelić kierowcę i przejąć jego pojazd. Teoretycznie wystarczy wyciągnąć go lub ją z samochodu, ale do tego potrzebna jest specjalna umiejętność, której w demie jeszcze nie odblokowałem. Ale już po strzale w głowę kierowcy mogłem przejąć jego auto, więc możliwości jest naprawdę sporo. A i samochód, w który wsiadłem był w porównaniu z moim autem niezłym gratem, więc od razu przetestowałem różnice między poszczególnymi pojazdami.

Mam jednak kilka obaw dotyczących Cyberpunk 2077

Patrząc ogólnie Cyberpunk 2077 nie rzucił mnie w żadnym momencie na kolana. Nie poczułem, że obcuję z nową jakością w jakimkolwiek aspekcie. Nawet po zakończeniu rozgrywki czułem, że świetnie spędziłem czas, poznałem wciągający świat z bardzo dobrze rozpisanymi bohaterami i historia, ale jednak nie oczekuję by na jesieni Cyberpunk 2077 był jakimś przełomem. Ale od razu zaznaczę, że miałem to samo z Wiedźminem 3, a sami wiecie jak dobra była to gra.

Obawiam się też trochę oprawy graficznej. Graliśmy na mocarnych PC-tach, zapewne z włączonymi wszystkimi możliwymi bajerami, a gra nie prezentowała się jakoś powalająco i wizualnie bardziej przypadło mi do gustu The Last of Us 2. To co widzicie na przebitkach w materiale wideo i na screenach dostarczonych przez producenta wydaje mi się nieco ładniejsze niż to co widziałem ja. Owszem, były momenty kiedy światła wprowadzały rewelacyjny klimat i wszystko prezentowało się świetne. Ale zdarzały się też gorsze fragmenty, gorsze obiekty, gorsze oświetlenie. Obawiam się więc trochę jak będzie wyglądać wersja na aktualne konsole i czy nie lepiej poczekać z graniem do PlayStation 5 i Xbox Series X. Z drugiej strony konsolowcy mają dostać darmowy upgrade więc mam nadzieję, że nic w tym temacie się nie zmieni.

To też jeszcze przedpremierowa wersja, więc opona motocykla wtapiająca się w jezdnię nie powinna mnie dziwić. Albo oderwany od auta fragment karoserii, który podczas scenki przerywnikowej był przez postać przypadkowo kopany i latał po całym garażu. Ile takich technicznych wpadek uda się zażegnać przed premierą? Pozostaje trzymać kciuki, że jak najwięcej. Ale jednocześnie mam pewność (na wszelki wypadek zapytałem), że producent będzie wspierał grę po premierze zarówno łatkami, jak i dodatkową zawartością. Wracając jeszcze na chwilę do grafiki - nie mogę się doczekać aż za CP2077 wezmą się modderzy, którzy pewnie zdziałają tam cuda, tak jak robili to z Wiedźminem 3.

Czy warto czekać na Cyberpunk 2077 i zamówić grę przed premierą?

Dużo też zależy od tego jak wiele z wymienionych plusów nie straci na znaczeniu w kontekście pełnej gry. Ta sprawia wrażenie ogromnej, ale o tym przekonamy się dopiero po premierze. CD Projekt RED udowodnił jednak Wiedźminem 3, że w tym aspekcie można mieć do nich zaufanie i... ja je mam. Zapowiada się naprawdę solidna gra na minimum kilkadziesiąt, a może i kilkaset godzin z potencjałem na częsty powrót do rozbudowanego świata. I jeśli oczekujecie tego, a nie jakiegoś niesamowitego Mesjasza branży gier to nie będziecie zawiedzeni.

Mnie to przeznaczone dla mediów demo uspokoiło, uspokajam więc też Was. Jest na co czekać, zapowiada się hit. Pozostaje pytanie jak wielki.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu