Gdzie złapałem SARS-CoV-2? Dobre pytanie. Zakładam, że było to może w aptece, może w sklepie – w biurze nie pracuję od wakacji (chyba, że w takim, gdzie pracuję tylko ja), raczej oszczędnie dawkuję sobie kontakty z obcymi ludźmi. Istnieje baaaardzo wąskie grono ludzi, z którymi utrzymuję bliższe kontakty. Reszta – elektronicznie. Jestem zatem pewien, że zaraził mnie ktoś, kto albo nie był świadomy swojej choroby, albo ją zignorował i mimo wszystko ruszył w miasto. Zaczęło się widowiskowo, potem zrobiło się niewinnie, a następnie… irytująco. Co gorsza, udało mi się zarazić na pewno jedną osobę.
Czytaj również: Drugi sezon „Manhunt” przypomina mi, dlaczego pokochałem seriale
Miałeś kiedyś wrażenie, że wyplujesz płuca?
Znam ten stan jeszcze sprzed COVID-a. Jako astmatyk już wiele razy „widziałem swoje płuca na rękach”. Kaszlesz tak, aż masz przekrwione oczy (bo pękają Ci naczynka), a w ustach czujesz metaliczny posmak. Czasami nawet krew Ci poleci z nosa, a tchu brakuje. Astmatyk z nieustabiliozowaną astmą doskonale zna ten stan i miałem to szczęście, że od wielu lat nie musiałem sobie go przypominać. Aż do pewnego dnia, gdy obudziłem się z poczuciem, że „coś jest nie tak”. Człowiek po prostu czuje, że albo jest chory, albo będzie. Dziwnie go coś boli, w nosie uwiera, dusznawo tak jakoś się robi. Praktycznie przez 4 godziny kaszlałem i nie wiedziałem dlaczego. Dopiero leki antyhistaminowe dały sobie radę (a może tylko tak mi się wydaje?) i główny zestaw objawów obejmował pieczenie w nosie i gardle. Gorączki brak. Bóli mięśniowych brak. Może to jednak przeziębienie?
Pewnie bym tak myślał i do końca choroby, gdyby nie fakt, że około 3 dnia wystąpienia objawów infekcji… straciłem węch i smak. Wyobraź sobie, że jesz kanapkę, czujesz, że to kanapka, a smakuje jak kawał tektury. Albo jak wafel ryżowy. Wtedy zacząłem się mocno zastanawiać, czy to nie COVID-19. Jedna z aplikacji, którą pokazywałem Wam na Antywebie (i która jest świetna w dopasowywaniu objawów do chorób – nawet tych superrzadkich) powiedziała mi wprost: to raczej COVID-19.
Na tym zdrowotne ekscesy się nie zakończyły. Jednym z najbardziej uciążliwych objawów choroby było przejmujące zmęczenie – człowiek nadawał się głównie do spania, leżenia i robienia tyle, co nic. Nawet rozrywki „dla leniwych” mogły być męczące. Zmęczenie utrzymywało się 2 tygodnie po ustąpieniu objawów. Kaszel – produktywny utrzymuje się do dzisiaj. Smaki i zapachy… dalej stępione. A minęło już trochę czasu.
Co gorsza, udało mi się zarazić bliską osobę, która COVID-19 przeszła już nieco ciężej, ale w dalszym ciągu bez konieczności hospitalizacji. Tu doszła już podwyższona temperatura, znacznie bardziej intensywny kaszel, ogólne rozbicie. Byłem zaskoczony, bo podejrzewałem, że to ja zniosę potencjalne zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 gorzej. Do dzisiaj benzyna nie pachnie tak samo (skąd wiem jak pachnie benzyna mimo jazdy na LPG? Słowo klucz: Vialle).
Czytaj więcej: Rossmann GO – zrobiłem zakupy w Rossmannie bez podchodzenia do kasy
Jak wygląda procedura zlecenia testu, testowania i otrzymywania wyników?
Tutaj zaznaczam: wiem, jak wygląda to w Rzeszowie w jednej z przychodni. Nie sądzę, żeby ten proces był jednolity dla całego kraju, szczególnie, że ochrona zdrowia w Polsce jest w dalszym ciągu niesamowicie przeciążona. Standardowo: telefon do lekarza w sprawie teleporady. Oczekiwanie? W naszym przypadku 24h na poradę. Od lekarza otrzymuje się skierowanie na badanie. Wystarczy wydrukować formularz, udać się do wskazanego miejsca (najlepiej zadzwonić wcześniej i umówić się na konkretną godzinę) i pojechać do punktu drive-thru. Nie wychodząc z auta, będzie można oddać próbkę do badań. Automatycznie, w przypadku podejrzenia COVID-19 nakładana jest izolacja, która przestaje obowiązywać w momencie, gdy wynik testu jest negatywny. Wynik w tej konkretnej przychodni można było sprawdzić już po 24h za pomocą dedykowanej strony internetowej.
Całkiem znośnie i bezboleśnie, trzeba przyznać.
COVID-19 istnieje
Na pohybel takim ludziom jak Pani Edyta Górniak stwierdzę (a może mi zapłacili za bycie statystą?), że ta choroba istnieje i za jasną cholerę nie przypomina standardowej grypy, czy przeziębienia. Jest nieco od nich inna i jak widać – zgarnia śmiertelne żniwo. Denialistom i antyszczepionkowcom mogę jedynie życzyć zdrowia – przede wszystkim psychicznego.
W sumie nie muszę tego dodawać, bo o tym doskonale wiadomo, ale w tym momencie pandemii chyba każdy z nas zna kogoś, kto albo zachorował, albo zachorował i zmarł. U mnie jest tak samo. Większość z nas przejdzie tę chorobę z niewielkim uszczerbkiem na zdrowiu, ale są również tacy, którzy w starciu z SARS-CoV-2 mogą być na bardzo złej pozycji. Sam mam taką osobę w rodzinie. Stąd też – dezinformację sianą przez celebrytów, denialistów i antyszczepionkowców uznaję nie tyle za głupotę, co za świadome narażanie postronnych na śmierć.
Bądźcie zdrowi, Czytelnicy, Polska radzi sobie średnio z pandemią – mimo ostatnio „optymistycznych” danych. Skoro mnie się udało zarazić, a serio uważałem na siebie, trzymałem dystans, nosiłem maseczkę i dezynfekowałem ręce – Wam też się to może zdarzyć.
Więcej z kategorii Felietony:
- Facebook mógłby dla mnie zniknąć. Jest kilka "ale"...
- Spędziłem kilkanaście dni na TikToku - to najdziwniejsza podróż, jaką ostatnio odbyłem
- Macie to swoje Post-PC. Już dawno temu mówiłem, że to kaszana
- Albicla. Serwis tak dobry jak wybory, które się nie odbyły
- Windows 10 zaczyna mnie męczyć. Coraz częściej myślę o Macbooku