Felietony

2001: Odyseja Kosmiczna - retrorecenzja. Jeżeli nie widziałeś, zobacz

Jakub Szczęsny
2001: Odyseja Kosmiczna - retrorecenzja. Jeżeli nie widziałeś, zobacz
2

Są w świecie kultury takie filmy, których zapomnieć się nie da. I to wcale nie dlatego, że krytycy tak mówią. Po prostu chodzi o to, że na tyle wryły się one w świadomość widzów, że stały się legendami. 2001: Odyseja Kosmiczna Kubricka to natomiast obraz, który stworzył podstawy dla dojrzałego, inteligentnego science fiction.

Zamiast silić się na eksploatację wątku tylko jednego "obszaru czasu", Odyseja Kosmiczna dotyka właściwie całego przekroju inteligentnego życia na Ziemi. Ziemia jako planeta to miejsce, w którym powstało coś niebywałego - życie. Tyle, że nie jest ono jedyne w kosmosie, czego dowodem jest eksponowany w dziele (na podstawie powieści) monolit. Ten okazuje się być narzędziem do komunikacji oraz koordynacji życia na poszczególnych planetach. Jak wielka jest jego rola, dowiadujemy się już na samym początku, gdy urządzenie (tak, monolit jest urządzeniem) staje się zapowiedzią zmian u naczelnych, którzy już wkrótce wykształcą cechy pozwalające im na dominację nad innymi osobnikami. Tym samym, na tej podstawie wytworzy się cywilizacja, która będzie w stanie w przyszłości dotknąć części potęgi monolitu.

Jak na film z 1968 roku, tylko trzy lata młodszy od moich rodziców, zdaje się być bardzo dojrzałym dziełem science-fiction. Najprawdopodobniej to zasługa samego Kubricka, który w owym czasie uchodził za absolutnego giganta, jeżeli chodzi o jakość zdjęć. Te są doskonale dobrane - trudno mi wskazać inny film science-fiction, który mógłby się poszczycić proporcjonalnie dobrymi ujęciami z kamery. Wszystko jest pokazane w taki sposób, że film aż chce się oglądać. Nie oznacza to jednak, że "Odyseja Kosmiczna" jest bez wad. Na pewno wielu widzów odbije się od niej z prostego powodu - jest to film, w którym akcja nie leje się strumieniami z ekranu. Twórca raczej ją dawkuje i to w sposób, który bardziej przystoi do pompy infuzyjnej. Nie ma jednorazowego "strzału po kablach" i seansowej euforii. Jest za to powolna iniekcja wrażeń, która skutkuje uczuciem stopniowego zagłębiania się w to, co dla nas przygotowano.

Dzieło to dopełnia monumentalna, świetnie dobrana muzyka. Nie ma jej zbyt wiele w tym dziele, ale wcale nie oznacza to, że jest jej za mało. Jest ona wszędzie tam, gdzie trzeba - a jeżeli już jest, pasuje do wydarzeń obecnie przedstawianych. Chyba każdy zna motyw z wyłaniającą się Ziemią oraz "Tako rzecze Zaratustra" Straussa. Połączenie takiego obrazu oraz bezsprzecznie ogromnego dzieła kompozytora skutkuje zadumą nad wielkością wszechświata.

Podróże kosmiczne, sztuczna inteligencja, przyszłość

Świat pokazany w przyszłości (względem momentu wydania filmu) opisuje rozwiązania i technologie, z których korzystamy dzisiaj. Nie do końca te przewidywania są trafione - zamiast wchodzić do boksów, za pomocą których możemy wykonywać wideorozmowy, możemy je prowadzić z urządzeń, które trzymamy przy sobie. Dziwnie wyglądają również posiłki podawane w formie płynów. Na uwagę zasługuje jednak HAL - komputer ze sztuczną inteligencją, który szybko staje się jednym z powodów niepowodzenia misji, która ma na celu zbadanie jednego z monolitów znajdujących się w kosmosie.

Wizja przyszłości przedstawiona w Odysei Kosmicznej zdecydowanie odbiega od tego, czym dysponujemy obecnie. Dla nas zasadniczo problemem jest w dalszym ciągu... lot na Marsa, choć się do niego mocno szykujemy. Nie dzwonimy do siebie z kabin do wideorozmowy - do tego służy nam znacznie bardziej zaawansowany telefon komórkowy. Można zatem uznać, że oczekiwania co do przyszłości zawarte w filmie... rozminęły się z rzeczywistością w równoległej do naszej linii czasowej.

W żaden sposób to jednak nie przeszkadza w odbiorze filmu. Jeżeli lubicie naprawdę ambitne, niejednoznaczne, aczkolwiek mocne kino - Odyseja Kosmiczna jest dla Was. Natomiast, jeżeli oczekujecie od takiej produkcji, że będzie ona zupełnie niezobowiązująca, miejscami nawet trywialna - nie zabierajcie się za ten film. Mocno się rozczarujecie i wyłączycie go dosłownie po kilku minutach. Tutaj akcja nie leje się ciurkiem, tutaj trzeba poczekać na "mięso". Niemniej, zdecydowanie się opłaca.

2001: Odyseja Kosmiczna - coś, co po prostu trzeba obejrzeć

Każdy szanujący się fan gatunku science fiction powinien przynajmniej raz obejrzeć 2001: Odyseję Kosmiczną. Nie będzie to może najbardziej porywające dzieło dla fanów wartkiej akcji, wybuchów, strzałów i robotów. Jednak ci, którzy oczekują odrobinę ambitniejszego obrazu - będą usatysfakcjonowani. Ten punkt w twórczości Kubricka warto przypomnieć sobie tym bardziej, że w ostatnim czasie na Ziemi pojawiły się monolity... ale będące jedynie performance'em artystycznym. Niemniej, pojawienie się tych obiektów było szeroko komentowane na świecie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu