Gry

Co tu się wyprawia? Twórcy gry 2K16 pozwani za…tatuaże wirtualnych koszykarzy

Paweł Winiarski
Co tu się wyprawia? Twórcy gry 2K16 pozwani za…tatuaże wirtualnych koszykarzy
Reklama

Nie jest to pierwszy raz kiedy twórca tatuażu rości sobie prawa do wykorzystania swojego wzoru. Pamiętam, jak 2011 roku domagano się wstrzymania premiery filmu Kac Vegas w Bangkoku, ponieważ twórca tatuażu Mike’a Tysona skierował pozew w związku z wykorzystaniem wzoru w kinowym hicie. Właśnie podobny los spotkał firmę Take-Two Interactive w związku z grą NBA2k16.

Chodzi przede wszystkim o tatuaże na wirtualnych postaciach LeBrona Jamesa i Koby’ego Bryanta. Ich autorem jest studio tatuażu Solid Oak Sketches, które twierdzi, że to właśnie ono jest właścicielem praw do wzorów zdobiących ciała prawdziwych koszykarzy, które przeniesiono na wirtualne parkiety. Nie jest jednak tak, że studio nagle się obudziło, wręcz przeciwnie. Solid Oak Sketches oferowało już Take-Two Interactive i studiu Visual Concepts licencję opiewającą na 1,1 miliona dolarów. Wydawca nie był taką umową zainteresowany, tatuażyści uznali więc, że wzory zostały wykorzystane w grze nielegalnie.

Reklama

To oczywiście nie jest pierwsza tego typu sytuacja. 22,5 tysiąca dolarów otrzymał tatuażysta Victor Escobedo za wykorzystanie lwa wytatuowanego na wirtualnym ciele zawodnika UFC, Carlosa Condita. Mało, szczególnie że artysta domagał się 4,1 miliona dolarów. W przypadku gry Madden 15 (EA) sportowiec Colin Kaepernick otrzymał nawet specjalne pozwolenie od tatuażystów, którzy wykonali przyozdabiające jego ciało wzory.


Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że roszczenia twórców tatuaży są bezsensowne, bo prawo do tego, co mamy na naszym ciele, należy do nas. Niestety tak nie jest. Amerykańskie prawo mówi jasno, że tatuaż jest oryginalną wypowiedzią/dziełem autora, uwiecznionym na trwałym nośniku. Podobnie sytuacja wygląda w Polsce - przyjmuje się, że wzór wykonany przez tatuażystę ma charakter twórczy, podlega więc ochronie prawnoautorskiej w taki sam sposób, jak namalowany na płótnie obraz. Oznacza to, że nawet chęć jego zniszczenia czy naruszenia jego integralności wiąże się ze zgodą twórcy. Podobnie jego publiczne wykorzystanie. Nie tylko wspomniany na wstępie Mike Tyson miał ze swoją „dziarą” problemy, podobny los spotkał piłkarza - Davida Beckhama. Louis Mollo, twórca dziewięciu tatuaży celebryty, pozwał go za publiczne prezentowanie jego dzieł - chodziło o jedną z kampanii reklamowych, w których Beckham tak chętnie występował. Sprawa zakończyła się ugodą, z którą wiązała się oczywiście duża suma pieniędzy.

Ja to wszystko oczywiście rozumiem, dziwi mnie natomiast, dlaczego pozew trafia do wydawców gier, skoro z federacjami sportowymi zawierane są umowy licencyjne. No chyba, że nie dotyczą one tatuaży, które przecież w przeciwieństwie do prawdziwej skóry, z tej wirtualnej łatwo usunąć.

grafika: 1, 2

źródło: 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama