Inteligentne zegarki są teraz na topie i pewnie lada moment zobaczymy, jak inni producenci smartfonów prężą muskuły w tym segmencie. Tylko czy jest po...
Inteligentne zegarki są teraz na topie i pewnie lada moment zobaczymy, jak inni producenci smartfonów prężą muskuły w tym segmencie. Tylko czy jest po co? Ani Samsung, ani Sony na razie nie zaprezentowali urządzenia, które byłoby czymś więcej niż tylko efekciarskim gadżetem. Może zatem powinni brać przykład z Garmina?
Zegarki Garmina nie są tanie. Cóż, powiedzmy sobie szczerze - są cholernie drogie, jak na tego typu sprzęt. Rekompensują to jednak w inny sposób - dużymi możliwościami i ogromem funkcji. Choć trudno je stawiać w jednym szeregu z uządzeniami typu Samsung Gear z prostego powodu. Zostały bowiem od początku do końca zaprojektowane z myślą o konkretnym zastosowaniu - bieganiu. Tymczasem Gear jest do wszystkiego po trochu. Czy to akurat wada zegarka Samsunga? Oczywiście, że nie, ale odnoszę wrażenie, że wiele osób pragnęłoby raczej sprzętu o jasnym przeznaczeniu niż tylko gadżetu.
Zaprezentowane właśnie nowe modele z serii Forerunner: 220 i 620 zostały wycenione na odpowiednio 250 i 400 dolarów. Oba oczywiście, jak na Garmina przystało, wyposażono w odbiorniki GPS, które mają skutecznie śledzić naszą pozycję oraz efektywniej zbierać dane o treningu. Oba wyposażono w kolorowe wyświetlacze, ale tylko droższy z modeli posiada dotykowy panel. Ponadto wbudowano w niego też pulsometr, funkcję obliczania maksymalnego zużycia tlenu, a także możliwość kalkulowania jak długo nasze stopy znajdują się w powietrzu podczas biegu (do tego niezbędny jest dodatkowy czujnik). Brzmi to trochę abstrakcyjnie? Dla osób, które nigdy nie interesowały się bieganiem pewnie tak, ale wszyscy pozostali powinni docenić możliwości nowych urządzeń.
Do tego należy jeszcze dodać połączenie Bluetooth z naszym smartfonem (i dedykowaną aplikację) oraz webowy panel do zarządzania naszymi treningami i analizy wyników. Nie zabrakło też akcelerometru, dzięki któremu zegarek ma potrafić obliczać dystans pokonywany podczas treningów wewnątrz pomieszczeń (hal/klubów fitness etc.).
Pewnie część z Was pomyślała sobie teraz o aplikacjach w Google Play, które mogą dać nam zbliżony efekt. Pewnie - zbliżony jak najbardziej i nic ponadto. Kto kiedyś biegał ze smartfonem i spróbował któregoś z profesjonalnych zegarków zapewne wie, o czym mówię. Oczywiście trudno polecić to rozwiązanie amatorom, którzy trzy razy w tygodniu truchtają przez pół godziny.
Odnoszę też wrażenie, że Garmin trochę zaprzepaszcza potencjał tkwiący w tych urządzeniach. W końcu z powodzeniem mogłyby one nam towarzyszyć przez cały dzień i działać na zasadzie takich rozwiązań jak bransoletki Fitbit i JawboneUp. Trudno powiedzieć, czy nowe modele Forerunner zaoferują podobne doświadczenia, bo nie miałem jeszcze żadnego w dłoniach. Niemniej wydaje mi się to atrakcyjną niszą, na który panuje coraz większy popyt.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu