Ciekawe wieści płyną z firmy Jolla, którą część z Was zapewne kojarzy. To startup powołany do życia przez byłych pracowników Nokii zawiedzionych polit...
Ciekawe wieści płyną z firmy Jolla, którą część z Was zapewne kojarzy. To startup powołany do życia przez byłych pracowników Nokii zawiedzionych polityką fińskiej korporacji (mariaż z Microsoftem i uśmiercenie MeeGo) i nastawiony na stworzenie czegoś świeżego w sektorze mobilnym. Wczoraj Sieć obiegła informacja, iż ich platforma Sailfish jest kompatybilna nie tylko z aplikacjami napisanymi dla Androida, ale też ze smartfonami i tabletami współpracującymi z zielonym robotem.
Projekt Sailfish wzbudza emocje już od dobrych kilku kwartałów. Ostatnio zrobiło się o nich ciszej, ale to podobno nie oznacza, że prace stanęły w miejscu albo, że Jolla odpuściła. Przedstawiciele firmy nadal przekonują, iż chcą dostarczyć na rynek coś nowego, niezależnego (to dość ważny element całego projektu), a w efekcie planują stać się alternatywą dla dzisiejszych liderów rynku. O zagrożeniu któremukolwiek z dużych graczy nie ma oczywiście mowy, ale stopniowe podbieranie klientów chyba jest w ich zasięgu.
Jolla chwaliła się jakiś czas temu, że pierwsza tura zamówień na ich smartfon zakończyła się sukcesem. Choć nie jest to poparte żadnymi twardymi danymi, to już szykują się do kolejnej tury przedsprzedaży. Początkowo będzie ona skierowana wyłącznie do klientów z Finlandii. Można odnieść wrażenie, że firma chce wykorzystać kiepski nastrój wielu Finów przybitych faktem, że ich narodowa duma, Nokia, sprzedaje najważniejszą część biznesu Microsoftowi. Jolla uderza zatem do swoich ziomków i stawia sprawę jasno: nie ma się co smucić, bo duch Nokii przetrwał w naszej firmie i dostarczymy Wam (a potem innym) fantastyczny produkt, o którym będzie jeszcze głośno. Czy jest to zatem konkurencja dla Microsoftu, który wchłonął część ich byłego pracodawcy? Raczej nie.
Od dawna mówiło się o tym, że Sailfish OS będzie kompatybilny z aplikacjami napisanymi dla Androida. I ponoć zostało to osiągnięte. Znacznie ciekawsze jest jednak to, że OS można zainstalować na smartfonach i tabletach funkcjonujących z zielonym robotem. Trudno powiedzieć, czy na wszystkich, ale pracownicy Jolla przekonują, że testowali sporo urządzeń i osiągali to, co chcieli. Co to dla nich oznacza? Szansę na rozwój, ponieważ nie muszą już szukać producentów, których musieliby przekonać, że warto inwestować w totalnie nowy projekt bez żadnego zaplecza. Teraz mogą powiedzieć: sprzęt już macie, aplikacje są, więc możecie łatwo dodać nasz OS jako alternatywę – spróbujcie, może kogoś to zainteresuje.
Takie podejście wydaje się ciekawe. Zwłaszcza w sytuacji, gdy część firm obawia się dominacji Androida, a wraz z nią zbyt silnej pozycji Google. Szaleństwem byłoby oczywiście twierdzenie, że teraz producenci masowo przerzucą się na Sailfish, ale pewnie będą przyglądać się temu rozwiązaniu. Zwłaszcza, jeśli okaże się, że ludzie instalują na swoich smartfonach czy tabletach ten system i pozytywnie na niego reagują. Pojawi się solidny argument przemawiający za tym, by dać szansę nowemu OS – przecież koszty tego eksperymentu nie będą ogromne, a wizja odniesionych korzyści jest dość atrakcyjna.
Nie ulega wątpliwości, że bez wsparcia wielkiego biznesu ten projekt jest skazany na klęskę. Jeżeli jednak ów biznes wyłoży pieniądze lub udzieli wsparcia w inny sensowny sposób, a pracownikom Jolla uda się dotrzeć do klientów i przekonać ich, że warto skorzystać z czegoś nowego, to pojawi się światełko w tunelu i startup nie zniknie z rynku za pół roku. Podejrzewam, iż nie zabraknie osób, które będą im kibicować...
Źródło grafiki: phonearena.com
Źródło informacji: thenextweb.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu