Od jakiegoś czasu pojawiały się informacje, że AMD po cichutku sprzedaje zestawy do budowy PC wyposażone w procesory, które miały oryginalnie trafić do konsoli Xbox Series X, ale nie przeszły kontroli jakościowej. AMD w końcu zdecydowało się wrzucić ten produkt na swoje strony, ale wygląda na to, że dalej nie specjalnie chce się nim chwalić. Tego typu „recycling” nieudanych układów to ciekawa, ale i niepokojąca procedura, która w obliczu niedoborów półprzewodników, może przybrać mocno na sile.
Uciekinier ze świata konsol
AMD nazwało swój „nowy” układ 4700S, ale jednocześnie poskąpiło mu brandingu Ryzen. Nie jest sprzedawany samodzielnie, ale jako element zestawu opartego o płytę główną formatu mini-ITX z kontrolerem A77E Fusion. Na płycie znajdziemy nie do końca dobrze wykonany APU z Xbox Series, pamięć GDDR6 (8 lub 16 GB), zestaw portów I/O oraz gotowy układ chłodzenia.
Na stronach AMD nie podano częstotliwości taktowania CPU, ale w sieci pojawiły się benchmarki urządzeń opartych na tych zestawach. W bazie Geekbench 5 wykazały szybkość bazową na poziomie 3.6 GHz i 4 GHz Turbo Boost, ale... No właśnie, skoro procesory są z odrzutu, a producent nie podaje ich parametrów może się okazać, że te wartości nie są miarodajne dla każdego egzemplarza / serii. Procesory z tej „serii” mają też zdezaktywowane wszystkie rdzenie GPU.
Procesor wymiata, ale...
Przetestowane przez użytkowników egzemplarze uzyskały zaskakująco dobre rezultaty w testach multi-core. O ile z ~1000 punktów w single-core układ wypada gorzej niż najnowsze Ryzeny 5000, to już z ~8500 punktów multi-core bije zarówno Ryzena 9 4900HS (~7000 pkt.), jak i Ryzena 9 5900HS (~7500 pkt.). Nie powiem, to mocno zaskakujące.
Niestety, prędkość procesora to jedno, a możliwości płyty na którą go wpakowano to drugie. Na pokładzie znajdziemy tam tylko jedno złącze PCIe, które z racji zdezaktywowanych rdzeni GPU w procesorach, musi być wykorzystane na kartę graficzną. Co gorsza, jego przepustowość została ograniczona do x4, co powoduje, że moc kart graficznych tam podpiętych będzie ograniczona.
...dusi go otoczenie
AMD podało, że zestaw jest kompatybilny z kartami Radeon 550, RX 550, RX 560, RX 570, RX 580 i RX 590 oraz Nvidia GeForce GT 710, GT 1030, GTX 1050, GTX 1050 Ti i GTX 1060. Kolejnym bardzo poważnym ograniczeniem jest zastosowanie na płycie wyłącznie złącz SATA III (2 sztuki), co oznacza, że o szybkich dyskach SSD M.2 można zapomnieć.
Także do portów zewnętrznych, pomimo sporej ilości, można się przyczepić, 4x USB-A 2.0, 4x USB-A 3.2 Gen 2, Ethernet 1 Gbit i 3x Audio 3,5 mm to z jednej strony sporo, ale z drugiej, część z nich powinna być już w standardzie USB-C. Na stronie nie podano cen, jakie AMD żąda za całość, ale w sieci pojawiły się informacje o poziomie ok. 300 - 350 dolarów. AMD daje na całość 2-letnią gwarancję.
Nowa moda?
Oczywiście w historii komputerów, taki recycling już się zdarzał. Sprzedawano procesory mające na przykład uszkodzone i wyłączone rdzenie, jako niższe modele. Jednak to chyba pierwszy przepadek, żeby do komputerów trafił procesor zoptymalizowany dla innego typu urządzenia. Jednocześnie zastanawia, że procesor mający parametry teoretycznie przewyższające flagowe Ryzeny, opakowano komponentami, która nie pozwolą mu nijak z tej mocy skorzystać.
Podejrzewam, że AMD przekalkulowało, że przy tak dużych niedoborach na rynku półprzewodników sprzedaż takich kastratów i tak będzie się opłacać bardziej, niż zwracanie ich producentowi. Dla TSMC też zapewne logistycznie prościej i finansowo sensowniej sprzedać tanio takie układy, niż je utylizować. Jednocześnie AMD, zapewne nie chciało, żeby takie procesory były w stanie konkurować z własnymi flagowcami, więc zapakowano je w tak dziwaczne płyty.
Trudności produkcyjne?
Widać też, że produkcja tych układów musi generować zaskakująco dużo procesorów nietrzymających wymaganych przez MS parametrów. Skoro opłacało się przekuć te odrzuty w konkretny produkt, ze specjalnie napisanymi sterownikami (na dziś tylko dla Windows), AMD musi mieć ich spore zapasy. Ciekawe swoją drogą, czy z procesorami do Playstation, produkowanymi również przez AMD, jest podobnie.
Z jednej strony, to chwalebne, że procesory się nie marnują. Z drugiej, polityka AMD, najpierw je ukrywająca, potem informująca o nich baaardzo oszczędnie i odcinająca je od głównej linii produktów Ryzen, każe przypuszczać, że ich zakup może nie być do końca bezpieczny. Ciężko spodziewać się, żeby wsparcie dla takiego dziwaka było długie i jakościowo podobne, jak w przypadku regularnych Ryzenów. Pozostaje też kwestia tego, czy błędy produkcyjne nie będą przekładały się na błędy obliczeniowe, ostatecznie nie wiemy, co poszło tam źle.
Sam nie kupiłbym takiego produktu, nawet gdyby miał ciekawszą płytę główną, a Wy?
Źródła: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu