Recenzja

Co brzmi znacznie lepiej od LG V30, a też mieści się w kieszeni? Pioneer XDP-300R!

Marcin Matysik
Co brzmi znacznie lepiej od LG V30, a też mieści się w kieszeni? Pioneer XDP-300R!
Reklama

Kochacie muzykę do tego stopnia, że słuchanie jej z telefonu jest dla was profanacją? A może jesteście fanami telefonów Apple lub Samsung ale muzyka z nich was nie zadowala? Pioneer ma coś w sam raz dla was.

Przenośne odtwarzacze muzyczne zdają się już nie mieć racji bytu w czasach telefonów z poczwórnymi przetwornikami cyfrowo-analogowymi. Podobnie wydaje się mieć sprawa z kompaktowymi aparatami i tabletami. Smartfony pozwoliły nam znacząco ograniczyć ilość urządzeń niezbędnych do realizowania naszych pasji na poziomie stricte amatorskim.

Reklama

Chcemy zrobić niezłe zdjęcie? Mając zmysł do scenografii i ujęcia, dobry telefon nam to umożliwi. Chcemy posłuchać w ruchu naszej ulubionej muzyki? Wystarczy podłączyć słuchawki do smartfona i wyruszyć w drogę. Na odpowiednio dużym telefonie możemy nawet obejrzeć film i w niektórych przypadkach za wiele z niego nie stracić. Jednak tak to jest z uniwersalnymi rozwiązaniami, że strata zawsze jakaś będzie. Porządna lustrzanka zawsze zrobi lepsze zdjęcie, audiofilski odtwarzacz muzyki zawsze będzie lepiej brzmiał, a na telewizorze lub w kinie film nabierze nowego wymiaru. To jest właśnie potęga rozwiązań dedykowanych.

Takim właśnie urządzeniem jest Pioneer XDP-300R. Dedykowanym. Audiofilskim. Stworzonym tylko w jednym celu - by zaspokoić melomanów, dla których słuchawki za przeszło dwa tysiące złotych nie są fanaberią, a produktem niemal pierwszej potrzeby.


Czy w takim wypadku trzy tysiące to dużo?

W branży audio, zdecydowanie nie. Oczywiście można kupić za tą kwotę dobry mini-zestaw (jak np. Pioneer X-HM86D), albo.. przewody głośnikowe ze "średniej półki". Oczywiście sensowność zakupu przewodów za taką kwotę to temat na osobny wpis (że nie wspomnę o przewodach zasilających), ale rozumiecie chyba o co mi chodzi. Muzyka polega na emocjach, które są powodowane u słuchacza, a im lepsza jej jakość i wierność reprodukcji, tym głębsze emocje. A skoro jesteśmy skłonni wydać 30 zł na niecałe dwie godziny jednorazowych (i wcale nie gwarantowanych) emocji w kinie, to dlaczego nie wydać trzech tysięcy na setki, jak nie tysiące godzin wierniejszego obcowania z muzyką?

To są tylko moje luźne dywagacje i absolutnie nie twierdzę, że każdy meloman musi już biec do sklepu po odtwarzacz, który jest obiektem tej recenzji. Chcę tylko pokazać relatywizm sytuacyjny osobom, które z góry twierdzą, że kwota jest horrendalnie wysoka za coś, "co przecież mój telefon też potrafi". Potrafi, ale nie tak dobrze jak ten odtwarzacz.

Bo to jest urządzenie dla audiofili. Bez dwóch zdań.

Widać to już podczas pierwszego kontaktu z urządzeniem. Mała "cegiełka" pewnie leży w dłoni i sprawia bardzo solidne wrażenie. Dwieście gram wagi, trzynaście centymetrów wysokości i ponad centymetr grubości, to jest coś, czego brak w kieszeni na pewno błyskawicznie zauważymy. Producent ewidentnie nie chciał iść kompromisy, które mogłyby wpłynąć negatywnie na dźwięk. Podobnie sprawa wygląda w kwestii obudowy, która jest wycięta z jednego bloku aluminium z doskonale spasowanymi przyciskami, które się nie chyboczą i mają bardzo solidny klik.


Reklama

Aby jakość dźwięku trafiła nawet w wybredne gusta, umieszczono wewnątrz podwójny przetwornik ESS SABRE ES9018K2M, jak i podwójny wzmacniacz ESS SABRE 9601K. A może posiadacie bogatą bibliotekę plików o wysokiej rozdzielczości? Pioneer specjalnie z myślą o was zainstalował podwójne gniazdo na karty micro SD, które potrafią obsłużyć karty do 200 Gb każda. Oczywiście mamy też do dyspozycji pamięć wbudowaną, która wynosi 32 GB. Jeśli to dla kogoś za mało, to ma jeszcze całe spektrum możliwości, jakie zapewnia system Android. Od serwisów streamingowych takich jak Spotify, Tidal, Deezer, po obsługę streamingu z serwerów NAS i wiele innych rozwiązań.

Obsługa odtwarzacza Pioneer XDP-300R

Urządzenie posiada zmodyfikowany system Google Android 5.1 (Lollipop), z którym komunikujemy się za pomocą dotykowego ekranu wielkości 4,7 cala o rozdzielczości HD (1280 x 720 px). Wyświetlacz jak na dzisiejsze standardy jest dość prosty - rozdzielczość nie jest wysoka, nie jest wykonany w technologii OLED ani AMOLED, nie posiada adaptacyjnego podświetlania ani opcji wybudzenia go dotykiem. To dlatego, że premiera XDP-300R miała miejsce półtorej roku temu i nawet wtedy producent nie starał się konkurować na tym polu z telefonami, bo po co? Telefony szybko się starzeją w odróżnieniu od technologii audio i nie ma sensu obniżać żywotności baterii w pogoni za pikselami. Wystarczy, że jest czytelnie, a tekst wpisuje się wygodnie. Co prawda, większa jasność i kontrast byłyby miłym dodatkiem, ale nie są to cechy, które powinny mieć wpływ na decyzję o zakupie.

Reklama

[Jako ciekawostkę dodam, że jeden z najpopularniejszych przenośnych odtwarzaczy wśród audiofili - Colorfly C4 miał wyświetlacz i interfejs niewiele lepszy od kalkulatora, a ludzie i tak polowali na każdą sztukę, ze względu na dźwięk. Bo to dla dźwięku się kupuje odtwarzacz przecież :) ]


Prędkość działania interfejsu jest bardzo dobra, jeśli pilnujemy ilość uruchomionych aplikacji w tle. System jest napędzany przez czterordzeniowe APU Qualcomma APQ8074 (4 x 2,2 GHz) i dwa gigabajty RAM-u. Pojemność akumulatora wynosi 1 630 mAh, co przekłada się na maksymalnie 16h odtwarzania muzyki przy wyłączonym Wi-Fi i wyświetlaczu. Przy włączonym wyświetlaczu czas działania spada do kilku godzin, co jest w pełni zrozumiałe.

Jak na dedykowany player przystało, zmiany utworów możemy dokonywać za pomocą łatwo wyczuwalnych pod palcem, fizycznych przycisków, a głośnością sterujemy z użyciem pokrętła (z kolorem dopasowanym do flagowych słuchawek Pioneer SE-Monitor 5). Regulacja głośności odbywa się na poziomie cyfrowym, więc pokrętło kręci się z wyczuwalnymi mikro-stopniami, ale bez końca. Bardzo cieszy fakt, że przy 160 stopniowej regulacji, bez najmniejszego problemu można ustawić idealny poziom głośności na każdych słuchawkach.

Brzmienie - czyli główny powód zakupu

Jako platformę odniesienia, użyję uznany przez wielu za najlepszy telefon dla melomanów - LG V30, który jest na co dzień moim ulubionym przenośnym odtwarzaczem, wraz kilkoma parami słuchawek:

Reklama
  • Yamaha EPH-100
  • Sony MDR-1A
  • HiFiMan HE-400i
  • Pioneer SE-Monitor 5 z przewodem symetrycznym

Pliki używane do odsłuchu, są w formacie FLAC (od 44,1 KHz i 800 kbps wzwyż).

Bez skonfigurowania dźwięku pod swoje preferencje i słuchawki, otrzymujemy brzmienie o doskonałej rozdzielczości i bardzo szerokiej scenie. Nie mamy najmniejszego problemu z wychwyceniem wszystkich niuansów i smaczków w dobrze zrealizowanych nagraniach. Jednak cała magia rozpoczyna się po ustawieniu odpowiedniego "gainu", filtra cyfrowego oraz trybu "Balanced" lub "ACG" (od Active Control GND) w zależności od typu podłączonych słuchawek. Jeśli dysponujecie słuchawkami o budowie zbalansowanej, to polecam właśnie tryb "Balanced" z racji na większą moc wyjściową, w przeciwnym wypadku - tryb ACG zdecydowanie powinien wam przypaść do gustu.

Długo myślałem, jak opisać dźwięk tego odtwarzacza i w jaką formę to ubrać. Przeważnie opisuję osobno niskie, średnie i wysokie tony, ponieważ często jakieś pasmo odstaje w jakimś stopniu wyraźnie od reszty. W tym wypadku uznałem, że to nie ma sensu, ponieważ na tym odtwarzaczu wszystko brzmi naprawdę świetnie.

Przede wszystkim słychać tutaj naturalność barw, bez żadnych skłonności w stronę rozjaśnienia, ani przyciemnienia. Dźwięk jest fantastycznie pełny, z doskonałym dociążeniem i dynamiką. Bez najmniejszego problemu napędza (wcale niełatwe) planarne HiFiMany HE-400i i z pomocą equalizera doskonale uzupełnia ich braki w subbasie, bez cienia clippingu nawet przy wysokim podbiciu pasma. Czuć dynamikę, moc, ale przede wszystkim - trudną do osiągnięcia na tych słuchawkach - fantastyczną scenę dźwiękową. Zarówno wszerz jak i w głąb. Dodajmy do tego wokale bez podbarwień, wyraźne wysokie tony bez śladu ostrości i nie sposób się nie zakochać w takim brzmieniu. Jak na urządzenie przenośne,  jest to dla mnie niemal ideał.

To wszystko, zyskujecie po sparowaniu odtwarzacza ze słuchawkami grającymi lekko ocieplonym, choć ciągle w miarę neutralnym charakterem. Chcecie brzmienie bardziej techniczne i analityczne? Nie ma sprawy. Podłączcie takie słuchawki, jak Pioneer SE-Monitor 5 i uzyskacie znacznie lepszy wgląd w nagrania. Na pewno nic wam wtedy nie umknie i usłyszycie każdy najdrobniejszy szczegół.


Jednak nie trzeba wcale tak drogich słuchawek, aby usłyszeć różnicę w porównaniu do telefonu. Nawet takie dokanałówki jak Yamaha EPH-100 lub wokółuszne Sony MDR-1A pokazują inną klasę po zestawieniu z omawianym urządzeniem. Przede wszystkim zyskują dzięki niemu na rozdzielczości, szerokości sceny i dynamice. Bas staje się bardziej zróżnicowany, a wysokie tony lepiej słyszalne, choć bez próby dominacji nad innymi pasmami.

W zestawieniu z LG V30, Pioneer XDP-300R jest lepszy brzmieniowo w każdym, pojedynczym aspekcie. Począwszy od głośności maksymalnej, zejścia na basie i jego precyzji, po gradację planów, dramatyczną różnicę w szerokości sceny i klasy wysokich tonów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by ktoś pod względem brzmieniowym wolał jakikolwiek aktualnie dostępny telefon zamiast omawianego właśnie Pioneera XDP-300R. To jest po prostu całkowicie inna liga.

Podsumowanie

Odtwarzacz przenośny Pioneer XDP-300R jest niewątpliwie doskonałym partnerem na każde podróże. Sprawdzi się zarówno w krótkich dojazdach do pracy z "pchełkami" w uszach, jak i w dłuższych wyjazdach z ulubionymi, dużymi słuchawkami w plecaku. Mało tego. Brzmi znacznie lepiej od topowego muzycznego smartfona, jakim jest LG V30 i bez problemu napędzi niemal wszystkie słuchawki na rynku. Jednym z jego największych plusów jest pełne wsparcie słuchawek o budowie zbalansowanej, czego nie zapewni wam żaden telefon ani laptop. Choć prawdziwa mnogość opcji do konfiguracji dźwięku pozwala na dostosowanie brzmienia pod niemal każde gusta, najbardziej polecam parowanie ze słuchawkami neutralnymi lub lekko ocieplonymi.

P.S.: Jeśli martwicie się o ewentualne zarysowania, za odpowiednią opłatą możecie nabyć widoczne na zdjęciach idealnie spasowane etui ze sztucznej skóry, które nie zwiększa odczuwalnie wymiarów urządzenia.

Tekst powstał we współpracy z marką Pioneer

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama