Tomasz po raz kolejny przywołał dzisiaj temat "walki Europy z Google". Tym razem płacz zaczyna być słyszany w Hiszpanii. Osoby zorientowane w tym bizn...
Tomasz po raz kolejny przywołał dzisiaj temat "walki Europy z Google". Tym razem płacz zaczyna być słyszany w Hiszpanii. Osoby zorientowane w tym biznesie nie są zdziwione rozwojem wypadków, dla niektórych jest to jednak szok. Zastanawiam się przy tym, kiedy podobny scenariusz będziemy przerabiać w Polsce? Może już się to dzieje.
A miało być tak pięknie – chyba trudno lepiej podsumować finał wprowadzenia nowego prawa w Hiszpanii wymuszającego na agregatorach newsów uiszczanie opłat wydawcom, którzy dostarczają dla nich treści. Decyzja o wyłączeniu Google News w tym kraju najwyraźniej skutecznie podziałała na wyobraźnię wydawców, bo ci zaczęli już naciskać na rząd, by powstrzymał kalifornijską firmę przed tym ruchem.
Tak swój poranny tekst rozpoczął Tomasz i w gruncie rzeczy streścił obecną sytuację, bo wymyślili jak nigdy, wyszło jak zawsze. Sprawę przerabiali jakiś czas temu Niemcy i pisałem wtedy, że najbardziej dziwi mnie w tym przyapdku fakt, że... ktoś jest zdziwiony konsekwencjami walki z Google. Koncerny medialne nie przewidziały reakcji internetowego giganta, gdy lobbowały za zmianami prawa? Naprawdę trudno w to uwierzyć. Patrząc na przykład niemiecki i hiszpański, zacząłem się zastanawiać, czy Polska pójdzie ich śladem.
Zaledwie wczoraj rodzime media obiegła wiadomość, że Sejm zamierza podjąć walkę z pornografią w Sieci. Wynika to z faktu, iż dostęp do treści dla dorosłych mają także dzieci, czasem stykają się z pornografią w bardzo młodym wieku i trzeba temu jakoś zaradzić. Problem jest, jakieś działania w celu jego ograniczenia trzeba podjąć, ale... wydaje się mało prawdopodobne, by odgórnie narzucony zakaz tu pomógł. Powstanie kolejny bubel, który w żadnym stopniu nie poprawi sytuacji. Przykładem tego, jak sprawa może się potoczyć, jest walka państwa z hazardem w Sieci. Grzegorz pisał kiedyś, jak skończyło się recenzowanie pewnej aplikacji "hazardowej". O tym, że system jest dziurawy i oderwany od realiów pewnie zdaje sobie sprawę większość z Was.
Po co o tym piszę? By pokazać, że w Polsce nie brakuje przykładów działań władz/ustawodawcy na niwie Internetu i te działania mogą się przeradzać w prawdziwe monstra przynoszące więcej szkody, niż pożytku. Bogatszy o tę wiedzę, jestem skłonny przyjąć, że pojawi się niedługo polityk, może nawet cała ich grupa, jakaś partia, który stwierdzi, iż trzeba powstrzymać ekspansję amerykańskiego monopolisty. Zostanie wygrzebany przykład Nokautu, sprawę przedstawi się tak, że nasz, polski biznes został uszkodzony przez obcych i trzeba temu zaradzić. W walce o lepsze jutro. Zaczną być wyciągane armaty przeciw Google, a ostatecznie straci na tym... polska Sieć. Bo taka jest obecnie sytuacja w branży.
Ktoś napisze, że to niemożliwe, a przynajmniej mało prawdopodobne, lecz nie byłbym tego taki pewien. Nadciągają wybory, grunt jest podatny, mile widziane będą hasła w stylu "trzeba wspierać naszą gospodarkę w starciu z obcymi". A że na Zachodzie przyniosło to skutki odwrotne do zamierzonych - kogo to interesuje? Przecież temat zna garstka naszych rodaków, ta grupa też jest wewnętrznie podzielona na zwolenników i przeciwników zmian. Głosem rozsądku mogą się okazać ci, których te zmiany dotyczą - polscy wydawcy. Jeśli zobaczą, co dzieje się w Hiszpanii, to pewnie stwierdzą, że nie są zainteresowani ściąganiem opłat od Google. Pytanie, czy wszyscy podejdą do sprawy w ten sposób? Nie wykluczam, iż znajdą się tacy, którzy mimo wszystko postanowią walczyć o swoje.
Niniejszy tekst to oczywiście gdybanie. Na razie nikt nie podjął działań przeciw internetowemu gigantowi. Nie można jednak wykluczać, że w końcu do tego dojdzie. Może nawet już doszło, ale sprawa nie nabrała rozgłosu, bo nie wyszła poza pewne gabinety. Jedno jest pewne: Google szybko poradzi sobie z ewentualnymi "ciosami".
Źródło grafiki: Google
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu