Apple robi samochód. Apple robi gogle do rzeczywistości wirtulanej. Apple robi okulary do rzeczywistości rozszerzonej. Apple robi telewizor. Apple rob...
Apple robi samochód. Apple robi gogle do rzeczywistości wirtulanej. Apple robi okulary do rzeczywistości rozszerzonej. Apple robi telewizor. Apple robi konsolę… Plotek tego typu nie brakuje w branżowych mediach, wracają co jakiś czas, by przez chwilę przykuć uwagę do wydarzeń w Cupertino, a potem zastępuje je nowa pogłoska. Aby do tego doszło wystarczy informacja o patencie albo ofercie pracy.
Ostatnio sporo mówiło się o samochodzie z logo nadgryzionego jabłka. Niektórzy uznali już za pewnik powstanie takiej maszyny. Plotki opierane są m.in. na doniesieniach dotyczących rozszerzania listy płac Apple - przejmują ludzi związanych z branżą motoryzacyjną, chcą wyciągać pracowników np. z Tesli. I od jednego ze swoich największych konkurentów - Samsung poinformował, że Apple podkupuje jego ludzi. Ci ostatni zajmują się różnymi rzeczami, ale ostatnio wzrosło zainteresowanie specami od baterii. Przypadek?
Niektórzy twierdzą, że nie - Apple nie jest starym wyjadaczem w biznesie samochodowym, nie ma tu ani bogatego portfolio patentowego, ani odpowiedniej kadry, więc musi nadrabiać. Oferuje zatem ludziom dobre warunki pracy i ściąga ich do USA. Bo kto bogatemu zabroni? Brzmi jak ostateczne potwierdzenie, że Apple pracuje nad samochodem? Będą tacy, którzy stwierdzą, iż zbyt dużo ostatnio dzieje się wokół tego tematu i sprawy na pewno trzeba łączyć.
Podobnie jest z pracami nad produktami z zakresu VR i AR. Jakiś czas temu głośno było o patencie Apple dotyczącym sprzętu dla rzeczywistości wirtualnej. Teraz przywołuje się ich ogłoszenia o pracę - szukają speców z zakresu rzeczywistości wirtualnej i rozszerzonej. Pracownicy + patent - znowu pojawia się pytanie: przypadek? Zakładam, że nie. Apple pewnie prowadzi prace w zakresie rzeczywistości rozszerzonej i wirtualnej, o eksperymenty z samochodami też ich podejrzewam. Warto jednak pamiętać, że to nie musi się skończyć produktem, który trafi na rynek.
Korporacja z Cupertino to olbrzymi gracz i po prostu musi mieć oko na branżę, testować różne nowinki, sprawdzać, w co warto się zaangażować, a co trzeba już na wstępie przekreślić. Dlatego zatrudniają ludzi z różnych dziedzin i pewnie nierzadko dają im sporą swobodę w działaniu. Byłbym jednak daleki od stwierdzenia, że kilku nowych inżynierów stworzy produkt, który za kilka kwartałów Tim Cook zaprezentuje światu - to już zbyt daleko posunięte wnioski. Warto zatem pisać o poczynaniach amerykańskiej firmy, ale nie ma sensu dorzucać im wyimaginowanych produktów do portfolio.
Pisząc to zastanawiam się, czy firma zatrudnia czasem ludzi tylko po to, by w świat poszło info, że to zrobili. Nie zamierzają zajmować się na poważnie jakimś zagadnieniem, ale przyjmą 2-3 osoby i pozwolą im eksperymentować, by media oraz konkurencja zastanawiały się, co też tworzy w swoich laboratoriach najdroższa firma świata. Niemożliwe? Powtórzę zatem: kto bogatemu zabroni? Na miejscu Tima Cooka pewnie inicjowałbym takie akcje - jeśli nie dla rozgłosu to dla czystej zabawy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu