Za dyszkę lub dwie otrzymasz dostęp do ponad 20 milionów utworów. Ile czasu zajęłoby przesłuchanie tego wszystkiego? Wolę nie wiedzieć. I tak mi się n...
Ciągłe kuszenie, czyli najlepsza oferta dla tych, którzy odejdą
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Za dyszkę lub dwie otrzymasz dostęp do ponad 20 milionów utworów. Ile czasu zajęłoby przesłuchanie tego wszystkiego? Wolę nie wiedzieć. I tak mi się nie uda. Dlatego tak ważne są rekomendacje, sugestie, inteligentne playlisty i długie listy odsłuchanych przez znajomych kawałków. Raj dla fanów muzyki. Koniec z wydawaniem mnóstwa kasy na kasety kompakty i winyle. Ale jak zawsze... można płacić jeszcze mniej.
Od pewnego czasu jestem rozdarty. I to w tak błahej sprawie jak wybór usługi muzycznej. Lubię Deezera, bo od niego się wszystko zaczęło. No i web aplikacja działa offline na moim Chromebooku. Jednak odtwarzacz muzyczny w jednej z kart przeglądarki to żaden odtwarzacz, więc na pececie skazany byłbym na aplikację Modern. Ta, choć całkiem niezła, nie spełnia moich wszystkich wymagań. Dodam jednak, że na tablecie mimo wszystko zdaje egzamin.
I tak przeszliśmy do Spotify. Najgłośniejsze zielonej rewolucji, do której premiery odliczały tysiące, a może i miliony słuchaczy w naszym kraju. Od tamtego momentu zmieniło się całkiem sporo, szczególnie w kwestii wizualnej - nowe, czarne Spotify prezentuje się znakomicie, choć nie wszystkim odpowiadają powiększone elementy interfejsu. Faktycznie, mogliby to sobie darować.
No i w końcu, po kilku latach działalności aplikacje mobilne doczekały się equalizera - wydaje się, że tak podstawowego elementu całej tej muzycznej układanaki. Ukłony w kierunku Spotify należy także skierować z powodu rozpoczęcia ekskluzywnej (od exclusive) współpracy z wieloma wykonawcami. Na czele tej listy znajduje się w mojej ocenie zespół numer jeden - Led Zeppelin. Ich dyskografię posiadam w conajmniej trzech wersjach, po kolejne wydania niemal biegiem pędzę do sklepów muzycznych, więc pojawienie się legendy w Spotify było dla mnie ważne z jednego powodu - nareszcie wielu moich (nie)znajomych będzie mogło legalnie i w wygodny sposób zapoznać się z dokonaniami tej grupy. Tylko w jednym zdaniu wspomnę o genialnej współpracy Spotify z last.fm (i vice versa), gdzie od kilku lat kompletuję historię wszystkich swoich odsłuchań - lepszego połączenia muzycznego nie można było sobie wymarzyć.
A jednak jest coś, czego w Spotify mi bardzo brakuje. Jakości. Tak, wiem, snobizm i woda sodowa, która uderzyła mi do głowy. Ale czy słuchanie muzyki w dobrej jakości, szczególnie tej, którą się dosłownie uwielbia to tak wiele. Tych, którzy (nie tylko!) ulubione filmy pragną zobaczyć co najmniej w rozdzielczości 720p nie nazywa się od razu snobami i geekami. Jaka część z Was automatycznie, bez namysłu przełącza jakość wideo na YouTube na 720p lub 1080p? Wydaje mi się, że większość. Cóż, podobnie jest z muzyką. Łatwiej różnicę dostrzec niż dosłyszeć, to fakt. Ale skoro nie jestem jedynym, który docenia każdy zasłyszany dźwięk, to chyba ta różnica jednak istnieje.
Dlatego z uśmiechem na twarzy przyjąłem informację o starcie usługi WiMP HiFi w naszym kraju. Sporo osób nie zdaje sobie sprawy, że WiMP dostępny jest w zaledwie pięciu krajach świata, a na tej liście znalazła się Polska. Obok nas są na niej Niemcy i trzy kraje skandynawskie: Norwegia, Szwecja i Dania. Jednak nie wszystko dostajemy jako ostatni;)
Wracając jednak do usług HiFi. Dzięki niej, wydając dwa razy więcej, czyli cztery dyszki, dysponujemy bezstratnym formatem muzyki. FLAC, by być dokładnym (lub ALAC na urządzeniach od Apple). Takie pliki zajmują sporo więcej, więc ich streamowanie nie startuje błyskawicznie. Łącze 25Mb/s pozwala mi na natychmiastowy start odtwarzania muzyki w najlepszej jakości z Deezera czy Spotify. W przypadku WiMP HiFi trzeba odczekać kilka sekund, by móc cieszyć się muzyką.
Biorąc pod uwagę powyższe nie potrafię podjąć tej decyzji i po prostu wybrać jednej usługi. Opłacanie dwóch będzie mijało się nieco z celem, ponieważ zamiast obniżania kosztów, będą one rosły. W związku z tą zwłoką w każdej z usług subskrypcje skończyły mi się jakiś czas temu lub dojdzie do tego na dniach (korzystam jedynie z darmowego okresu na WiMP HiFi wygranego w konkursie o którym pisałem). Wypadkową takiej sytuacji są wiadomości zachęcające nas do rozpoczęcia/przedłużenia płątnej subskrypcji. WiMP z okazji pojawienia się nowej aplikacji na iOS wysłał mi maila z ciekawą ofertą - cały miesiąc WiMP Premium za darmo. Czy da się to przebić? Zaledwie osiem minut później otrzymałem drugiego maila. Tym razem od Deezera. Oferta jest taka: trzy miesiące Deezer Premium+ za... 99 groszy.
Przypadek? Zbieg okoliczności? Raczej tak, gdyż decyzja o wdrożeniu takiej akcji raczej nie zapada w ciągu 5 minut, więc Deezer nie miał szans na ripostę w takiej postaci w tak krótkim czasie. Nie mniej, WiMP pokazał, że każda okazja jest dobra, by zrobić promocję - użytkownik przez cztery tygodnie przywyknie do usługi, aplikacji desktopowej i mobilnej i raczej pozostanie. Pozostanie, by zacząć płacić. Deezer udowodnił, że nie ma zbyt dużego sensu w ciągłym przedłużaniu subskrypcji. Jeżeli zrezygnujemy, otrzymamy zdecydowanie lepszą ofertę niż ci, którzy stają się oddanymi i na bieżąco płącącymi użytkownikami. Na przestrzeni trzech miesięcy normalnie zaoszczędziłbym, bagatelka, 58,98 zł. Aktualnie trwa promocja -50% więc kwota zmniejsza się do 28,98 zł.
Rozpisałem się na tematy muzyczne, bo znalazłem się w takiej, a nie innej sytuacji. Kwestia ta dotyczy jednak znacznie większej liczby usług - począwszy od usług wideo na żądanie/wideostreamingu, a na subskrypcji gazety kończąc. Wiadomości zachęcające do powrotu na korzystniejszych warunkach niż standardowe otrzymywałem między innymi od Hulu czy New York Times'a. Zaoszczędzę 50% kwoty, jeśli zapłacę za następne 12 tygodni. Wybierz Hulu Plus, a przez dwa tygodnie bęziesz oglądał za darmo. Takie maile przychodzą kilka razy w miesiącu.
Sytuację bardzo łatwo przełożyć na realia towarzyszące wyborowi nowej oferty u operatora komórkowego. Jeżeli nie będziemy wystarczająco stanowczy, to nawet wieloletnia historia u jednego z telekomów nam nie pomoże. Przypadkowa osoba z ulicy otrzyma lepszą ofertę niż my po pięciu czy dziesięciu latach płacenia rachunków. Mało kto ma ochotę i siły, by ponegocjować, by się po prostu potargować. A wielu sytuacjach można i powinno się to robić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu