Social media i dzieci to jeden z najtrudniejszych problemów cywilizacyjnych, jaki stoi tak przed rodzicami, jak i legislatorami. W teorii większość serwisów nie pozwala na zakładanie kont osobom poniżej 13 roku życia, ale zakaz ten jest powszechnie omijany, zresztą to dzieci trochę starsze są bardziej narażone na różne zagrożenia. Na radykalny krok w tej kwestii zdecydowały się właśnie Chiny, które zakazały dzieciom poniżej 16 roku życia występowania w internetowych filmach i transmisjach na żywo. Czy inni powinni to rozwiązanie skopiować?
Zakaz występowania dzieci poniżej 16 lat w filmach internetowych i transmisjach na żywo w Chinach
Pornograficzne „clickbaity”
To, co dzieje się dziś w kwestii dzieci i internetu jest swoistym cywilizacyjnym eksperymentem społecznym o bardzo słabych narzędziach kontroli. O ile negatywny wpływ nałogowej konsumpcji treści jest już oczywistością, to aktywne uczestnictwo dzieci w budowaniu treści budzi mieszane odczucia. Część osób chwali zaradność maluchów i uważa takie zachowania za przyszłościowe, inni wskazują na szereg zagrożeń, które takie upowszechnieni dzieci w internecie niesie.
Chiny, po odkryciu sporej ilości treści w materiałach video, które określono jako „miękka dziecięca pornografia” i służyły jako swoiste clickbaity, zdecydowały się wytoczyć przeciwko temu procederowi najcięższe działa i wprowadziły opisany wcześniej zakaz. Serwisy takie jak Kuaishou, Tencent QQ, Taobao, Sina Weibo i Xiaohongshu zostały jednocześnie ukarane wysokimi karami finansowymi za brak skutecznego nadzoru.
Przykręcanie śruby sieci
Odpowiedzialna za tę działkę Chińska Administracja Cyberprzestrzeni (CAC) ogłosiła jednocześnie, że przechodzi do polityki „zero tolerancji” w tych kwestiach. W połączeniu z zapowiedzianą polityką ogólnego zwiększania kontroli nad chińskimi gigantami technologicznymi, może to oznaczać poważne przemodelowanie i tak mocno już kontrolowanego przez partię chińskiego internetu.
Trzeba jasno powiedzieć, że jeśli gdzieś takie podejście może dać zakładane skutki, to właśnie w Chinach. Jak na razie widać, że partia nie patyczkuje się nawet z największymi koncernami, przywołując ich szefów do porządku czy rzucając karami na lewo i prawo. Przykładowo, koncern Alibaba otrzymał ostatnio rekordowe 18,2 mld juanów, czyli w przeliczeniu na naszą walutę około 11 mld złotych, kary.
Czy „Zachód” powinien kopiować?
Nawet zakładając, że ktoś dałby radę taki zakaz w Stanach czy Europie wyegzekwować, myślę, że byłoby to wylewanie, nomen omen, dziecka z kąpielą. Owszem, przydałoby się zmusić firm oferujące takie usługi do stworzenia większych i lepiej zorganizowanych działów kontroli treści, które wyłapywałyby materiały tego typu. Dobrze byłoby wzmocnić służby, aby po odnalezieniu takich materiałów można było pójść ich tropem i złapać twórców.
Natomiast ścisły zakaz w dzisiejszych czasach będzie oznaczał wywołanie wojenki, której nie będzie w stanie się wygrać. Firmy będą karane, rodzice będą upominani, dzieci będą się podszywać pod dorosłych, a grupy przestępcze odpowiadające za te treści zostaną niejako na uboczu. Nie tędy droga.
Żeby takie prawo było skuteczne, trzeba by zresztą z internetem i systemem społecznym pójść w takim kierunku, jak w Chinach. Myślę, że niewielu z nas czegoś takiego by chciało. Zresztą, pierwszą linią obrony dzieci powinni być i tak rodzice. Jeśli oni nie będą umieć roztoczyć nad swoimi pociechami internetowej opieki (i kontroli), żaden system tego nie zrobi.
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu