Ciekawostki technologiczne

Orwell złapałby się za głowę. Oto jak wygląda inwigilacja w Chinach

Jakub Szczęsny
Orwell złapałby się za głowę. Oto jak wygląda inwigilacja w Chinach
Reklama

Jestem ciekaw tego, czy Orwell zdawał sobie sprawę z tego jak szybko ziści się jego wizja społeczeństwa, w którym kontrolowane są nawet myśli (choć nie to w m. in. "Roku 1984" było najważniejsze). Bez przesady można powiedzieć o tym, że prym we wdrożeniu iście orwellowskiego modelu kontroli społeczeństwa wiodą Chiny.

Odrobinę mnie to nie dziwi. Spójrzcie na Chiny - kraj bezwzględnie totalitarny, czerpiący mnóstwo z komunizmu oraz socjalizmu, w którym ukuto pojęcie "socjalistycznej gospodarki rynkowej". To zasadniczo nieco karykaturalna, aczkolwiek nieźle funkcjonująca mieszanka idei odnoszących się do ustroju, gospodarki, społeczeństwa. Chiny oburzają się przy tym, że kraje Zachodu nie zamierzają traktować systemu gospodarczego Państwa Środka za "wolnorynkowy" uważając, że odejmuje mu to tak potrzebny prestiż. Zachód natomiast jest nieugięty i w jego interesie jest to, by przypominać światu o tym, że Chiny - choć są gospodarczą potęgą, to jednak charakteryzuje je komunistyczny rodowód.

Reklama

Nowoczesny totalitaryzm

Wiedząc o tym z czego czerpią Chiny i mając porównanie do tego co działo się w Europie jeszcze ponad trzy dekady temu - instynktownie wręcz uważamy ten kraj za totalitarny. I słusznie. Niezbitym dowodem na to jak istotna w Chinach jest kontrola społeczeństwa i jak ogromne rozmiary ona przybiera jest chociażby "system punktów społecznych", który nagradza posłusznych uczestników społeczeństwa socjalistycznego i jednocześnie karze jednostki niepasujące do tego modelu. Lojalność, życie zgodne z zasadami i szeroko pojęta przydatność to czynniki pozwalające na utrzymanie prawomocności brutalnego systemu.

Najnowszy wyciek dotyczący Chin i systemu kontroli społeczeństwa w tym kraju obrazuje to jak daleko posunięte są wysiłki władz w utrzymaniu jednostek w ryzach. Region autonomiczny Sinciang jest co prawda bardzo rzadko zaludniony, ale w pobliżu oaz doskonale widać to, że mamy do czynienia z ludnością wielonarodowościową - m. in. ludy tureckie wyznające islam - dla chińskiego rządu to wystarczający powód do tego, aby Sinciang było obiektem szczególnej kontroli ze strony służb.


Większe ośrodki urbanistyczne w Sinciang zostały wyposażone w kamery bezpieczeństwa, posterunki policji wraz z doskonale wyszkolonymi funkcjonariuszami, którzy mają za zadanie monitorować sytuację w regionie. Victor Gevers, holenderski ekspert ds. cyberbezpieczeństwa znalazł w sieci część bazy Chin, która zawierała w sobie personalia 2,5 mln. obywateli regionu Sinciang. Ale to nie wszystko - każda "pozycja" w bazie była opisywana także przez ciągle uaktualniane koordynaty GPS: służby zatem doskonale wiedziały gdzie dokładnie znajduje się konkretna jednostka. Co więcej, zbierano o nich takie informacje jak chętnie uczęszczane miejsca, ilość czasu spędzonego w pracy, w domu, na spacerach, itp. Co więcej, baza była wspierana przez system rozpoznawania twarzy tworzony w Chinach przez przedsiębiorstwo SenseNets. To właśnie ta firma odpowiada za ten wyciek - zbiór był dostępny w bazie przez kilka miesięcy pozbawiony potrzebnych zabezpieczeń.

Gevers poinformował firmę SenseNets o tym wycieku - tuż po tym baza stała się niedostępna dla osób z zewnątrz. Jednak jak wynika z doniesień medialnych, Chiny oraz samo przedsiębiorstwo zaprzeczają jakoby te dane miały mieć związek z inwigilacją mniejszości w Państwie Środka.

O co chodzi Chinom?

Na pewno nie mogę powiedzieć, że ów wyciek oraz jego reperkusje mnie w szczególny sposób szokują. Absolutnie nie - kraje totalitarne robią to, co robiły zawsze - zmieniły się jednak narzędzia, które można wykorzystać. Wraz z nimi istotnie zwiększyły się możliwości inwigilacji społeczeństwa - wiele w tej materii mogą zrobić maszyny, systemy informatyczne znacznie dokładniejsze, szybsze i powszechniejsze niż nawet najlepiej wyszkoleni ludzie.

O ile rzeczywiście takie działania należy uznać za jednoznacznie złe, podejrzane moralnie i nieetyczne, takie narzędzia są Chinom bardzo potrzebne. Tak multikulturowy kraj, który w niektórych regionach boryka się z problemami wojujących mniejszości, niezgadzających się z polityką naczelnej partii, obawiający się obszarów cechujących się zapędami separatystycznych wymaga takich środków - niestety. Kontrola społeczeństwa pozwala na znalezienie istotnych problemów i przeciwdziałanie im jeszcze wtedy, gdy nie doszło do eskalacji ewentualnego konfliktu. Niezależnie od tego co sądzimy o takich metodach inwigilacji, takie kraje jak Chiny będą to robić jeszcze mocniej (bo zwyczajnie mogą). I wcale nie zdziwię się, gdy nawet "cywilizowane kraje" podejmą się podobnych prób, poszukując możliwości rozwiązania własnych problemów społecznych.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama