Felietony

Chciałbym żyć w świecie Linkedin

Krzysztof Rojek
Chciałbym żyć w świecie Linkedin
Reklama

Czy istnieje takie miejsce w którym wszyscy doceniają czyjąś pracę, w którym nie istnieją podziały rasowe i w którym wszystko w życiu jest "wyzwaniem" i "okazją"? Jest. Na LinkedIn.

Każdy z portali społecznościowych, które istnieją na świecie, ma swoją specyfikę i tworzy środowisko dla konkretnych typów interakcji. Inaczej zachowujemy się na Facebooku, inaczej na Twitterze, a inaczej na TikToku. Jednak żaden z portali moim zdaniem nie ma tak złożonej charakterystyki, jak LinkedIn. Jeżeli jest się tam już od jakiegoś czasu, nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest to kompletnie inny świat, któy nijak nie przystaje do tego, co widzimy w rzeczywistości. Im dłużej tam jestem i im dłużej przyglądam się tamtejszym interakcjom, tym nabieram mocniejszego przekonania, że obserwuje live stream z Discovery Channel o jakiejś odległej cywilizacji, niż osoby, na które mogę wpaść idąc przez miasto. Dlaczego?

Reklama

Bo LinkedIn to jedna, wielka, niekończąca się rozmowa kwalifikacyjna

Kiedyś mówiło się, że ludzie na Facebooku są mniej "odważni" w wyrażaniu swoich poglądów niż w przypadku anonimowych komentarzy na blogach czy serwisach. I o ile w dalszym ciągu jest to często prawda, to każda większa "akcja", jak dziejąca się obecnie otwarta wojna środowiska LBGT+ z konserwatystami, czy też mające niedawno miejsce wybory pokazuje, że ludzie nie boją się już wyrażać radykalnych poglądów nawet, jeżeli są pod nimi podpisani swoim imieniem i nazwiskiem. To co dzieje się na Facebooku, póki co jeszcze nie stało się na LinkedIn. Ten portal bowiem wiąże ludzi z czymś, co być może jest dla nich dożo bardziej wartościowe niż ich tożsamość - z miejscem pracy. Wynika to z samego konceptu LinkedIn, jako portalu mającego łączyć ludzi na gruncie zawodowym i to, gdzie ktoś pracuje i jakie ma doświadczenie jest centralną mechaniką działania. Ma to jednak swoje bardzo ciekawe efekty uboczne.


Chodzi mi o to, że profile ludzi na LinkedIn są powiązane z ich profesją, ci zachowują się non-stop jakby byli... w pracy. Jakby na swoim prywatnym profilu reprezentowali firmę w której pracują. Dlatego też świat LinkedIna jest tak różny i bardziej odległy od realnego, jak to tylko możliwe. Ludzi starają się tam bowiem zawsze i wszędzie zaprezentować najlepsze wersje siebie, pochwalić się swoją wiedzą z danego zagadnienia, bądź też - po prostu pokazać się dla buszujących po serwisie rekruterów. I dlatego właśnie większość postów i dyskusji które się tam znajdzie przypomina mi rozmowę kwalifikacyjną. Nie znajdziesz tam treści poruszających, wzbudzających emocje czy w jakikolwiek sposób kontrowersyjnych. Są za to wyprane do granic cytaty bogatych ludzi, porady, jak być bardziej efektywnym czy zbierane w pękach "klucze do sukcesu". W ten właśnie sposób

LinkedIn odjechał całkowicie rzeczywistości

Gdybym miał wymieniać, jak cudowni ludzie znajdują się na tym portalu, nie starczyłoby mi na to prawdopodobnie czasu. Mamy tam więc pracodawców, dla których pracownik jest największym dobrem. Mamy managerów dla których work-life balance jest świętością i którzy wiedzą o mocnych i słabych stronach oraz zainteresowaniach każdego w swoim zespole. Mamy klientów, którzy gotowi są docenić wysoką jakość i zapłacić za nią odpowiednią kwotę. Mamy sprzedawców, którzy edukują klientów. Jest to świat w którym studenci dzwoniący z call center nie są irytujący - są "kluczową wartością w rozwoju sprzedaży". Jest to świat w którym nikt nie kwestionuje potrzeby istnienia coachów, a wręcz chwali się ich, bo każdy chce się rozwijać. Ba, pojawiają się tam nawet coachowie, którzy uczą innych jak coachować. Jest to piękny świat w którym fakt tego, że zostało się z dnia na dzień bez pracy przez grupowe zwolnienia jest "okazją do podjęcia nowych wyzwań". Jest to cudowny świat w którym biznesy zakłada się nie po to, by zarabiać pieniądze, ale z misji, pasji i zapału, nawet jeżeli mówimy o przedsiębiorstwie wodno-kanalizacyjnym.


Nie twierdzę tutaj, że to, że takie miejsce istnieje jest czymś złym. Wręcz przeciwnie. Gdybym  miał wybierać w jakim świecie chciałbym żyć - zdecydowanie byłyby to ten wykreowany na Linkedin. A tak na poważnie - uważam, że jest to świetna sprawa dla ludzi, którzy muszą się komuś pochwalić swoimi zawodowymi osiągnieciami i samemu zdarzało mi się odsyłać na LinkedIn ludzi którzy chcieli taką biznesową partyzantkę uprawiać na moim feedzie na Facebooku. Ba - co jakiś czas sam udzielę się w jakiejś dyskusji czy wrzucę coś, co uznam za interesujące dla osób, które mam w znajomych.

Jedyne co chcę powiedzieć, to to, że obserwując to, co się tam dzieje, warto mieć do tego nieco, a właściwie - całkiem sporo - dystansu. Bo inaczej można nabrać niezdrowego przeświadczenia, że żyjemy w kraju, w którym wszyscy są dla siebie mili.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama