Felietony

Chciałbym tworzyć najmniejszą wiertarkę świata

Maciej Sikorski
Chciałbym tworzyć najmniejszą wiertarkę świata
Reklama

Weekend przyniósł informacje o pewnym Nowozelandczyku, który postanowił stworzyć maleńką wiertarkę. Postanowił i zrobił - urządzenie rozmiarów monety ...

Weekend przyniósł informacje o pewnym Nowozelandczyku, który postanowił stworzyć maleńką wiertarkę. Postanowił i zrobił - urządzenie rozmiarów monety można oglądać na fotografiach i filmie dostępnych w Sieci. Realizacja planu nie trwała długo, a wszystko dzięki technologii druku 3D. Ciekawa zabawa - gdybym dzisiaj miał wrócić do szkoły, to chciałbym w niej doświadczyć wyzwania w postaci tworzenia maleńkiej wiertarki.

Reklama

Na temat wiertarki stworzonej przez Nowozelandczyka nie będę się rozpisywał, bo nie ma tu wiele do napisania. Sprzęt o wymiarach 17×7,5×13 mm powstawał podobno kilka godzin (chodzi o sam druk komponentów, składanie urządzenia - nie wiem, jak długo autor projektował model, szukał komponentów do wnętrza narzędzia), a efekty można zobaczyć na poniższym filmie: wiertarka działa, wiertło obraca się i jest ponoć w stanie zrobić dziurę w miękkich materiałach. Twórca podobno nie zamierza na tym poprzestawać i już projektuje mniejszą wiertarkę.

Czy taki produkt jest komuś potrzebny? Nie sądzę, pożytku z tego nie będzie. Liczy się jednak wyzwanie: stworzenie najmniejszej wiertarki świata i dążenie do celu, a po jego osiągnięciu wyznaczenie kolejnego etapu. To zabawa, ale jakże kreatywna. Powtórzę to, co napisałem we wstępie: gdybym dzisiaj trafił do szkoły, chciałbym w niej tworzyć małą wiertarkę. Oczywiście mogę się tym zająć w domu i bez udziału nauczyciela, ale bardziej chodzi mi tu o szerzenie kreatywności wśród młodych ludzi.

Jestem ciekaw, w ilu polskich szkołach znajduje się drukarka 3D oraz kompetentna osoba potrafiąca korzystać z tego urządzenia. Podejrzewam, że wielu placówek byśmy nie naliczyli. Tymczasem powinien to być sprzęt powszechnie dostępny, obecny w każdej placówce. Może nie w każdej klasie, ale z pewnością powinno ich być więcej w szkołach, do których uczęszcza większa liczba uczniów. Sama obecność sprzętu niewiele daje - liczy się także to, jak i przez kogo będzie on użytkowany.

Może to dziwnie zabrzmi, ale marzą mi się szkoły, w których młodzież dostawałaby zadania w stylu "stwórz najmniejszą wiertarkę świata". Mogą pracować sami, mogą w parach czy grupach. Chodzi o cel i możliwość jego realizacji. Rozpoczyna się współzawodnictwo, które może przynieść naprawdę ciekawe efekty. Rozwija się kreatywność, uczniowie uczą się rozwiązywać problemy i poprawiać własne błędy. Brzmi nierealnie i w rzeczywistości oglądalibyśmy satyrę tej wizji? Możliwe, ale nie przekonamy się, dopóki nie zacznie to funkcjonować.

Sięgam pamięcią w bliższe i dalsze etapy mojej edukacji i stwierdzam, że najbardziej kreatywnie było na samym początku. Potem coraz częściej odtwarzanie i rozwiązywanie zadań, które ktoś już wcześniej rozwiązał. Nie twierdzę oczywiście, że było tak, ponieważ w szkole nie było drukarek 3D, to znacznie bardziej rozbudowany problem. Jednak to w tych drukarkach dostrzegam teraz w miarę przystępny sposób na rozruszanie systemu edukacji. Przydałby się impuls do rozbudzania kreatywności, a nowe technologie dostarczają na tym polu sporo możliwości: programowanie, budowanie małych komputerów, robotów, tworzenie aplikacji, druk 3D. I pewnie masa innych rzeczy, które dałyby pozytywne rezultaty.


Nie twierdzę oczywiście, że z programu nauczania powinny zniknąć inne przedmioty, bo kreatywny człowiek, który nie wie, jak zbudować zdanie albo jakich sąsiadów ma jego kraj też nie jest atrakcyjną wizją. Coś musi się jednak zacząć dziać, by za kilka-kilkanaście lat nie okazało się, że szkoła stała się bardzo archaicznym elementem rzeczywistości całkowicie nieprzystosowanym do obecnych realiów. Chcemy kreatywnych obywateli? Zachęćmy dzieci do zrobienia małej wiertarki.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama