Technologie

Cesium 133 - zegarek atomowy, ale głupota ludzka

Maciej Sikorski
Cesium 133 - zegarek atomowy, ale głupota ludzka
Reklama

Smartwatche, bransoletki, opaski… Producenci i wszelkiej maści wynalazcy chcą nam ostatnio włożyć na ręce sporo rzeczy. A to pewnie dopiero początek –...

Smartwatche, bransoletki, opaski… Producenci i wszelkiej maści wynalazcy chcą nam ostatnio włożyć na ręce sporo rzeczy. A to pewnie dopiero początek – z każdym kwartałem będzie przybywać mniej lub bardziej przydatnych „ubieralnych” gadżetów. Do gry wkroczą ludzie od marketingu i handlu, szybko okaże się, że każdy z nas potrzebuje na ręce paska z elektroniką. Jednych pewnie to cieszy, innych irytuje. Mnie zaczyna trochę bawić, a za najlepszy przykład "kombinowania na siłę" uznaję projekt Bathys Cesium 133.

Reklama

Czy "ubieralne" gadżety mają przyszłość? Pewnie tak. Czy mają sens? Trudno stwierdzić – część pomysłów z pewnością okaże się bardzo przydatna i atrakcyjna w użytkowaniu. To kolejny krok na drodze do ułatwiania nam życia. Podobno. Od jakiegoś czasu przybywa jednak sporo projektów, które można streścić krótko: przerost formy nad treścią. Już pojawiają się imponujące prognozy sprzedaży smartwatchy (np. Galaxy Gear), ale jednocześnie nie brakuje opinii, iż często są to niedopracowane produkty o bliżej nieokreślonym zadaniu. Podejrzewam, że niedługo będziemy świadkami wielu patologicznych sytuacji w tej materii.

Firmy zapewne postarają się, by ich zegarki czy bransoletki w jakiś sposób wyróżniały się na tle innych i zaczną pakować w te gadżety masę udziwnień i niepotrzebnych dodatków (czasem będą to pewnie ich podstawowe funkcje). Już dzisiaj widać taki trend na rynku smartfonów, więc można się łatwo domyślić, o czym mowa. Próbę zaskoczenia klientów i zrobienia na nich dużego wrażenia podjęła np. firma Bathys Hawaii. Co wymyślili? Zegar, a właściwie zegarek atomowy noszony na ręce.

Urządzenie o nazwie Cesium 133 sprawi, że jego właściciel nigdy nie będzie mógł usprawiedliwiać spóźnienia źle działającym czasomierzem – ten sprzęt pomyli się najwyżej o jedną sekundę na przestrzeni tysiąca lat. Brzmi fajnie? A to nie koniec - gdy dorzucimy do tego ciekawą obudowę (na filmie widać prototyp – prawdopodobnie ulegnie zmianie) i poważnie ograniczoną liczbę produktów (początkowo ma to być jedynie kilkadziesiąt sztuk), to zrobi się naprawdę oryginalnie. Te wszystkie czynniki sprawiają, że zegarek jest wart swojej ceny, czyli 12 tys. dolarów. Tylko gdzie w tym wszystkim sens?

Nie mogę oczywiście nikomu mieć za złe, jeśli postanowi sobie kupić taki zegarek – jego pieniądze, jego wybór. Zastanawia mnie bardziej dążenie do wszelkiej maści udziwnień i przymusowego nowatorstwa. W tym konkretnym przypadku można jeszcze stwierdzić, że to po prostu element garderoby, biżuteria, czyli element sztuki. A sztukę musimy przecież odbierać w innych kategoriach i nie należy jej wtłaczać w sztywne ramy funkcjonalności. Wszystkich dziwnych lub po prostu niepotrzebnych projektów nie da się jednak wytłumaczyć słowami: to sztuka, ty nie rozumiesz, ale inni owszem. Czasem trzeba powiedzieć wprost: to zwykła głupota. Niestety, podążamy drogą usłaną takimi głupotami – zamiast ułatwiać nam życie po prostu je zaśmiecają. Dzisiaj można na to machnąć ręką albo uśmiechnąć się pod nosem – trudno stwierdzić, czy z czasem nie przerodzi się to w źródło problemów i irytacji…

Źródło grafiki: ablogtowatch.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama