Motoryzacja

[CES 2015] Toyota Mirai - przyszłość motoryzacji

Maciej Sikorski
[CES 2015] Toyota Mirai - przyszłość motoryzacji
Reklama

Była już historia z kolejki do prezentacji Toyoty, czas na sprawozdanie z samej imprezy. Ta obracała się wokół jednego produktu: Mirai. Samochodu zasi...

Była już historia z kolejki do prezentacji Toyoty, czas na sprawozdanie z samej imprezy. Ta obracała się wokół jednego produktu: Mirai. Samochodu zasilanego wodorem, pojazdu, który ma być rewolucją w motoryzacji (ale nie tylko). Tak widzi sprawę producent, tak my mamy ją zobaczyć. Łatwo przekonać tłum? Z pewnością łatwiej, gdy prezentację rozpoczyna Michio Kaku.

Reklama


Widziałem tego pana jeszcze przed imprezą, więc nie było dla mnie niespodzianką, gdy wkroczył na scenę. Na tej ostatniej stał wypolerowany model Mirai. Całkiem ładny samochód. Jednak to nie wygląd jest jego największym atutem. Pojazd ma nam dać to, o czym mówimy i marzymy od dawna: tani w utrzymaniu, w miarę niezawodny, przyjazny środowisku i relatywnie tani środek transportu.



Oglądałem kiedyś prezentacje Kaku w Sieci, ale na żywo robi on znacznie większe wrażenie. Człowiek z charyzmą, dowcipny, chciałoby się wręcz napisać błyskotliwy. Przez kwadrans przekonywał, że nadchodzi era samochodów zasilanych wodorem, że tym razem dzieje się to naprawdę i będziemy świadkami czegoś dużego. I muszę przyznać, że mnie przekonał. Przywoływanie sceptycznych uwag, jakie sto lat temu towarzyszyły wizji świata zmotoryzowanego i napędzanego ropą naftową, było dobrym sposobem na obniżenie poziomu niedowierzania. To ostatnie zacznie zanikać, gdy Mirai trafi na ulice. Nie stanie się to jednak od razu - samochód początkowo będzie dość drogi, dopiero efekt skali, dołączenie do wyścigu konkurencji, wsparcie ze strony państw/miast w tworzeniu infrastruktury, sprawią, że samochody na wodór staną się faktem. Ale Toyota nie ma złudzeń, że to nastąpi - ten wiek ma być czasem czystego paliwa.



Reklama


Ciekawie brzmiało w tym kontekście narzekanie na niedostatki samochodów elektrycznych. Przecież Toyota też zajmuje się tym segmentem rynku. Najwyraźniej jednak uznaje go za coś przejściowego - mogą być dobrym rozwiązaniem na czas popularyzacji wodoru. Pomogą wyeliminować z naszego otoczenia część zanieczyszczeń, a to już spory krok naprzód. Zwłaszcza w aglomeracjach, w których trudno się dzisiaj żyje m.in. ze względu na wpływ samochodów z silnikami spalinowymi. Przyznam, że intryguje mnie, jak na te posunięcia zareaguje np. Tesla i czy da jasno do zrozumienia, iż nie obawia się motoryzacji wodorowej?

Reklama




Toyota chce udostępniać patenty na technologie umożliwiające rozwój nowej branży (a ma ich sporo), szuka partnerów i pracuje nad rozbudową odpowiedniej infrastruktury - bez tego projekt Mirai może mieć utrudnioną drogę na szczyt, czyli do naszych garaży. Nawet tak duży gracz jak Toyota nie zmieni rynku w pojedynkę. Japońska korporacja wierzy jednak, że lawina ruszyła, że wprowadza do sprzedaży produkt, który będzie "game changerem". Nie chcą czekać na to co się wydarzy i dostosowywać się do rynku, lecz zainicjować zmiany, wpłynąć na przyszłość. Może brzmi górnolotnie, ale warto na to spojrzeć od strony biznesowej: jeśli uda im się rozruszać ten projekt, to mogą zarobić krocie.


Reklama





Na koniec kilka zdjęć samochodu





Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama