Jedną z najważniejszych zalet usług streamingowych są niskie ceny. Comiesięczna opłata w wysokości 20 zł za dostęp do kilkudziesięciu milionów utworów brzmi wręcz zabawnie przy średnich kwotach, jakie musielibyśmy wydać przy zakupie pełnych albumów i pojedynczych piosenek. Ale cena subskrypcji może wzrosnąć.
Ceny mogą pójść w górę. Droższe Spotify, Apple Music, Tidal i inne z powodu zmian w prawie?
Na początku tego roku informowałem Was o pozwie, z jakim musi zmierzyć się serwis Spotify. Wspomniałem w nim o dokumencie o nazwie Music Modernization Act , nad którym pracuje amerykański kongres. Do tej pory nie mówiło się wprost o ile stawki za prawa licencyjne mogłyby wzrosnąć, ale teraz mamy już pierwsze konkretne informacje na ten temat. Copyright Royalty Board co jakiś czas podejmuje decyzję o ustanowieniu wysokości stawek wynagrodzenia. Tym razem wzrost miałby nastąpić o ponad 40%.
Największa zmiana od 20 lat
Do tej pory platformy streamingowe były zobowiązane do zapłaty 10,5% zysku od odsłuchań utworów danego wykonawcy. Nowe prawo podnosi tę wartość do 15,1%. Do zmiany dochodzi po blisko 20 latach od poprzedniej regulacji prawa i zanosi się na małe trzęsienie ziemi, bo stawka wzrasta o 43,8%. Prezes National Music Publishers Association, David Isrealite, stwierdził, że taki ruch był niezbędny i to najlepszy scenariusz dla artystów ze względu na rosnącą popularność usług streamingowych. Należy jednak pamiętać, że dokonania większości wykonawców trafią do Spotify, Apple Music czy Tidala za sprawą umów z wytwórniami i to właśnie im przypada większość funduszy. Na każdego dolara wypłaconego twórcom przypada 3,82 dolara wypłacane wytwórniom. Jak widzieli zakończenie tej sprawy włodarze serwisów streamingowych? Ci oczekiwali oczywiście obniżenia stawek. Artyści starali się uzyskać dodatkowe korzyści, a mianowicie zdobyć gwarancję wypłaty 15 centów za 100 odtworzeń lub 1,06 dolara od każdego słuchające na przestrzeni jednego miesiąca. Żadna z propozycji nie została uwzględniona.
Giganci raczej tej zmiany nie odczują. Inni mogą mieć kłopoty
To nie musi, ale może oznaczać wzrost ceny subskrypcji, choćby o minimalną kwotę. Klienci uwielbiają swobodę i niskie koszty dostępu, ale na chwilę obecną trudno szukać pełnego zadowolenia po każdej ze stron barykady rynku muzycznego. Wykonawcy wyśmiewają zarobki, wytwórnie wolałyby nie dzielić się zyskami, a platformy streamingowe wciąż szukają złotego środka na zachowanie lub osiągnięcie rentowności. Wydaje się, że tacy giganci jak Apple, Amazon czy Google nie odczują wprowadzonej zmiany w tak dużym stopniu, jak mniejsze Spotify czy Pandora, która wciąż nie dotarła do Polski, ale firmy na pewno nie są zadowolone z takiego obrotu spraw.
Spotify, prawdopodobnie najpopularniejszy w Polsce serwis tego typu, wciąż ma finansowe problemy - straty w 2016 były dwukrotnie wyższe niż w roku poprzednim, ale pierwsza część 2017 była dość udana ze względu na wzrost przychodu o 20% przy podobnych wydatkach. Spotify przygotowuje się do wejścia na giełdę a potencjalnych inwestorów chce przekona przede wszystkim rosnącą bazą użytkowników.
Chcę, aby wszystko było jasne - nie ma żadnych przesłanek ku temu, by Spotify, Tidal czy jakikolwiek inny serwis planował podwyżkę cen, ale jeśli do tego dojdzie nie powinniśmy być zdziwieni. Każdy z graczy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak ryzykownym byłoby to posunięciem - wystarczy spojrzeć na reakcje użytkowników Netflixa na widmo wzrostu cen - ale jeśli będzie to niezbędne, to na taki krok mogą się zdecydować.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu