Recenzja

Burnout Paradise Remastered - minęło 10 lat, a ta gra ciągle sprawia, że zapominam o całym świecie

Tomasz Popielarczyk
Burnout Paradise Remastered - minęło 10 lat, a ta gra ciągle sprawia, że zapominam o całym świecie
6

Burnout Paradise to jedna z tych gier, które mocno osiadają w pamięci. I nie chodzi tutaj o muzyczny motyw przewodni (Paradise City autorstwa Guns N' Roses), który wrzyna się do głowy niczym piła mechaniczna. To po prostu fantastyczna gra wyścigowa z otwartym światem. Taka, jakich dziś już nie robią.

Sandboksy rządzą. Zdecydowana większość gier, jakie debiutują ostatnio na rynku to produkcje z otwartym światem. Liniowe fabuły, w których realizujemy zaplanowany przez twórców scenariusz i podążamy po nitce do z góry określonego zakończenia (ewentualnie kilku zakończeń) znajdują się obecnie w odwrocie. Nie ukrywam, że spadająca liczba tychże mnie martwi i smuci, ale to temat na inną okazję.

Burnout Paradise był pierwszą grą z serii Burnout, w którą mogli zagrać również pecetowcy. Wydanie "The Ultimate Box" zawierało wszystkie dodatki i rozszerzenia, które wcześniej sukcesywnie pojawiały się na pecetach. Dziś takie rozwiązania są na porządku dziennym - spójrzmy chociażby na ostatnio wypuszczone Final Fantasy XV Windows Edition.

Nie to jednak sprawiło, że w Burnouta grało się obłędnie dobrze. Jak na tamte czasy gra była po prostu wypełniona po brzegi treścią. Każde skrzyżowanie na ogromnej, składające się ze zróżnicowanych obszarów mapie oferowało nową aktywność. Tych gra również miała naprawdę dużo. Czasem musieliśmy uciekać przed pościgiem i nie dać zniszczyć sobie auta. Innym razem braliśmy udział w wyścigu, w którym to my musieliśmy niszczyć pojazdy przeciwników. Nie brakowało też akrobacji, prób czasowych czy po prostu klasycznego "kto pierwszy do mety". To wszystko dopełniają znajdźki, ale nie takie bezsensowne - to po prostu oznaczone żółtymi tablicami ogrodzenia i billboardy, które trzeba zniszczyć. I tyle wystarczy.

Burnout Paradise unika przekombinowania. Mamy pakiet aktywności. Mamy dodatkowe urozmaicenia i tyle. Wozy? Te są fikcyjne, ale za to możemy je totalnie zdemolować, czego żadna gra z licencjami koncernów motoryzacyjnych nie oferuje. Co ciekawe, żeby odblokować nowe samochody, musimy je "upolować", a więc dopaść na mieście i zniszczyć. Nie ma nic za darmo (a już szczególnie nie znajdziemy ich w żadnej skrzynce za 5 dolarów).

No dobrze, ale to wszystko było. Co oferuje remaster? I tutaj pojawia się zagwozdka. Teoretycznie powinniśmy otrzymać kompletnie odświeżoną oprawę graficzną: nowe tekstury, filtry, cienie, rozmycia, efekty itd. Teoretycznie przydałoby się też kilka usprawnień i ulepszeń - wiadomo, zawsze jest coś do poprawy. Nie zaszkodziłoby też kilka nowych treści - np wozów. Lubię, kiedy remaster nie jest tylko odświeżonym klasykiem, ale ma smaczki, które przygotowano specjalnie z myślą o fanach.

Tyle teorii, a jak wygląda praktyka? Cóż, twórcy podciągnęli rozdzielczość grafiki do Full HD na PS4 i XOne i 4K na Xboksie One X oraz PS4 Pro. Jest zatem ostrzej, bardziej szczegółowo i wyraziście. Problem z tym, że na tym innowacje się kończą. Nie pomyślano o żadnym HDR. Nie dorzucono czegoś ekstra. Wybrano linię najmniejszego oporu. I choć całość działa bez zająknięcia w 60 kl/s, trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu poszedł na łatwiznę. Zresztą sami oceńcie:

Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam Burnouta. W remaster gra mi się naprawdę dobrze. Problem w tym, że czułbym się naprawdę źle, kupując tę grę drugi raz (szczególnie mając pierwowzór na PC, który śmiało można uruchomić sobie w 4K). Tym samym zremasterowane wydanie mogę polecić jedynie najbardziej zagorzałym fanom, którym nie przeszkadza jedynie podciągnięta rozdzielczość. Niewykluczone też, że nowi gracze również się tutaj odnają i poczują ten klimat - zakładając, że nie będą mieli wysokich oczekiwań.

Z drugiej strony, może to i lepiej, że nie grzebano przy Burnout Paradise za wiele? Co by było, gdyby niezgrabne ruchy ekipy remontowej doprowadziły do naruszenia fundamentów lub uszkodzenia całej kondygnacji? Lepsze bywa wrogiem dobrego, a Burnout Paradise w wersji zremasterowanej jest po prostu dobry. Tylko tyle i aż tyle.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu