8 maja Destiny 2 dostanie kolejny „mały” dodatek o nazwie Warmind. Jeżeli graliście w pierwszą odsłonę, to sztuczna inteligencja o nazwie Rasputin powinna być Wam znana. To właśnie wokół niej będzie się kręcić cała historia. Czy całość wypadnie lepiej niż pierwsze DLC z Ozyrysem w roli głównej? Istnieje duża szansa, że tak właśnie będzie, ale planowane zmiany raczej nie sprawią, że nagle setki tysięcy graczy wróci do tej gry. Mamy taką samą historię, jak z jedynką i nie wiem, dlaczego Bungie robi nam coś takiego. Dwójka nadal nie jest przystosowana pod konkretną grupę odbiorców, choć powoli idzie w stronę największych fanów. Nie można było tak od razu?
Bungie, czemu tak bardzo nie szanujesz swoich fanów? Nie takie miało być Destiny 2.
Obietnice, które nie zostały spełnione
Kiedy pierwsze Destiny zostało najpierw docenione, a potem mocno skrytykowane za nudny end game, deweloper rozpoczął proces rozbudowy swojego projektu. 9 grudnia 2014 dostaliśmy The Dark Below, pół roku później ukazał się House of Wolves (maj 2015), ale dopiero The Taken King sprawił, że gra się zmieniła, była w końcu tym, co obiecywano od samego początku. Wtedy byłem w stanie to zrozumieć. Bungie odeszło od serii Halo, stworzyło nowe uniwersum i musiało odnaleźć ścieżkę, którą zaakceptują ich fani.
Proces ten trochę trwał, ale ostatecznie im się udało. Rise of Iron nie był już tak spektakularny, ale dodał do tytułu wystarczającą ilość nowych rzeczy: lokacje, tryby PVP, Ride i kilka innych rzeczy. Cały klimat tego DLC mocno przypadł graczom do gustu. Ludzie w pełni zanurzyli się w tym uniwersum, poświęcając mu naprawdę wiele godzin. Nadal to zresztą robią. Wystarczy mieć cały pakiet jedynki i wejść na serwer, a aktywnych osób tam nie brakuje, choć na pewno jest ich o wiele mniej, niż kiedyś.
Raz można wybaczyć
O ile pierwsza odsłona miała ode mnie kredyt zaufania, tak z dwójką jest inaczej. Kontynuacja wydaje się iść tą samą ścieżką z tą różnicą, że przecież deweloper już wiedział, czego powinien unikać. Domyślam się, że dostarczenie dosłownie tego samego było niewskazane, ale tutaj mamy sytuację, jakby twórcy po raz drugi zrobili coś i nadal nie byli pewni, czy aby tak powinna wyglądać ich gra.
Wiele rzeczy zmieniono na lepsze, a jednocześnie usunięto masę innych, dość istotnych rzeczy. Cieszy mnie przejrzysty interfejs, lepsze skróty, ciekawe lokacje i misje, ale brakuje jakiejś świeżości. Gdyby dwójka była czymś w rodzaju wielkiego DLC, jak The Taken King to całość miałaby większy sens. Zamiast tego mamy kurczącą się społeczność. Dodatek, który da trochę nowości, ale pewnie nie sprawi, że zniknę na kilka tygodni i będę się rozkoszował tym uniwersum.
Czy Bungie szanuje w ogóle swoich fanów?
Mogę się wprost nazwać idiotą, bo i tak przejdę to, co zaserwują w Warmind i będę liczył, że to jedynie przedsmak czegoś większego. Wszystko przez to, że taki był scenariusz poprzedniej odsłony. Tylko, czy w dobie F2P, gier, które zarabiają 200 milionów w jeden miesiąc, naprawdę warto bawić się tak ze swoimi fanami Bungie? Jedna wielka planeta, nowi przeciwnicy, dziesiątki misji, lepsze PVP, poprawa w balansie i nieco mniej tego kosmiczno egipskiego klimatu.
W tym momencie tego potrzebuję. Nie bolą mnie te mikrotransakcje, bo i tak z nich nie korzystałem. Oczywiście, tego w Warmind nie dostaną. Widziałem Marsa, widziałem mapę i to nie jest zbyt duże. Daleko temu do Ziemi z jedynki, statku Oryxa i innych. Wiem, że mowa tutaj o dodatku za 20 dolarów, ale deweloper powinien się starać, jeżeli dwójka nie odniosła takiego sukcesu, jak zakładano. Najwidoczniej stan konta albo silny wydawca wolą iść drogą kopania nas w krocze, a potem zabierania pieniędzy. Dobrze wiedzą, że jedynie ponarzekamy, a na policje i tak nie pójdziemy.
Kup Destiny 2 na PS4 lub Xbox One. Kliknij!
Smuci mnie to o tyle, że ten kosmiczny FPS, zwany niegdyś konsolowym MMO, nadal nie jest w odpowiedniej kondycji. Obecnie wolę spędzać czas z jedynką, gdzie nadal nie wykonałem wszystkiego, niżeli błąkać się w dwójce i ciągle rozmyślać, jak marnowany jest potencjał całej marki. Może się mylę, może Bungie wcale nie wiedziało tak naprawdę, że dane rozwiązania się nie sprawdzą.
Nadzieja powoli umiera
Taken King był w dużej mierze strzałem w dziesiątkę, którego nikt nie był pewny. Zaczyna to wszystko przypominać nieco Call of Duty. Odświeżone odsłony, z konkretną dawką czegoś “nowego” wydawane co roku. Problem w tym, że CoD stoi głównie solidnym trybem sieciowym, który praktycznie nigdy nie zawodził. Seria ta nie ewoluuje, ale zmienia się na tyle, aby w pewnym sensie dostarczać coś świeżego. Z Destiny coś takiego się nie uda. Tutaj mamy bardziej zaangażowanych graczy, którzy mają inne potrzeby.
Od dwójki odeszło naprawdę sporo graczy, mowa tutaj o 80% względem okresu premiery na danej platformie. Nie ma już mowy o milionach, a jedynie setkach tysięcy. Patrząc na zapowiedź Warmind nie chce mi się wierzyć, że ścieżka jaką obrało Bungie, jest poprawna. Wszyscy krzyczą podobne hasła od miesięcy, a wydawać by się mogło, że deweloperowi bardziej zależało na mało znaczących dodatkach wizualnych i zgarnianiu pieniędzy za skrzynki, niż rzeczywista naprawa i konkretna rozbudowa całej gry.
Destiny 2 potrzebuje sporych zmian
Engramy nadal wypadają co chwilę, te egzotyczne nie wydają się, być czymś unikatowym, a PvP daleko do tego, co oferuje pierwsza odsłona. Czy to już naprawdę koniec Destiny? Nie chciałbym tego, ale nawet najbardziej zagorzali fani mają tego wszystkiego dość. Jak ktoś wpadnie na pomysł, aby za rok dwa wydać trójkę, to w ogóle nic z tej marki nie zostanie.
Destiny 2 nie ma łatwego życia. Nie sprostała wymaganiom starych graczy, nowych dostatecznie znudziła lub odepchnęła, a oni na pewno nie wrócą. Ostatnią deską ratunku może być coś w stylu The Taken King. Wiem, że się z tym powtarzam, ale wtedy się udało, więc czemu nie teraz? Tylko, czy deweloper coś takiego w ogóle planuje? Z góry zapowiedzieli dwa dodatki, tak samo mało, jak w pierwszym Destiny. Nie lepiej było dwa skleić w jedno, a drugie DLC dać równie duże?
Wypadłoby to o wiele lepiej, nawet jeżeli za całość musielibyśmy zapłacić więcej. W dzisiejszych czasach pieniądze nie są takim problemem, o ile stosunek ceny do jakości jest odpowiedni. Tutaj tego w ogóle nie ma. Ludziom kończy się cierpliwość, nawet mnie, a i tak uważam, że jestem wyrozumiały. Gdy Warmind wyjdzie, możecie liczyć na stosowny tekst. Do tego czasu wolę wrócić do Old Russia i brać udział w solidnym PvP z jedynki. Nie o takie Destiny 2 walczyliśmy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu