VOD

Nie wierzę że to serial twórcy "Teorii wielkiego podrywu". Jest kuriozalny i... znakomity!

Kamil Świtalski
Nie wierzę że to serial twórcy "Teorii wielkiego podrywu". Jest kuriozalny i... znakomity!
Reklama

Serial "Bukmacher" to prawdziwa perełka, którą odkryłem... całkowicie przypadkiem. To jedna z najświeższych propozycji od "króla sitcomów", Chucka Lorre'a. Autora takich hitów jak "Teoria wielkiego podrywu", "Mamuśka" czy "Dwóch i pół". Tym bardziej byłem zaskoczony tamtejszym poczuciem humoru, które jest zupełnie inne od tego, do czego przyzwyczaił nas twórca. Wciągnąłem się już od pierwszego odcinka, a wspomniany (czarny) humor jest... w punkt. Bawi, szokuje i doskonale bawi się konwencją, przy jednoczesnym ukazaniu ludzkich dramatów w sposób, który zostaje z nami na długo.

"Bukmacher" to opowieść o świecie nielegalnych zakładów bukmacherskich: równie fascynującym, co i przerażającym. Główny bohater, pełen sprzeczności i podejmujący decyzje mogące budzić wiele moralnych wątpliwości, potrafi sobie jednak zaskarbić sympatię widza. Choć jego jednoznaczna ocena jest trudna -- i nie miejcie złudzeń. W trakcie rozwoju serialu nie bardzo się to zmienia, bowiem tamtejszą historię obserwujemy kompleksowo. Widząc zachowania postaci w różnych sytuacjach. Czasem są niezwykle antypatyczni, czasem do rany przyłóż. Miejscami okrutni tylko po to, by po chwili być niezwykle ciepłymi w gronie rodzinnym. A serial narzuca naprawdę szybkie tempo -- i niemal od samego początku rzuca widza w wir wydarzeń, gdzie każdy odcinek zaskakuje zwrotem akcji lub błyskotliwym żartem.

Reklama

Ale choć postacie są nietuzinkowe i znakomicie odegrane, to  czarne poczucie humoru jest najmocniejszym elementem tej produkcji. Jako widz wielokrotnie wybuchałem śmiechem w najmniej oczekiwanym momencie, mimo że sytuacja na ekranie bywa dramatyczna. Ale to właśnie absurdalność wielu tamtejszych zdarzeń okazuje się asem w rękawie "Bukmachera". Nieustanny kontrast sprawia, że serial jest nie tylko wciągający, ale też niesamowicie odświeżający. Niewiele w ostatnich latach mieliśmy podobnych opowieści -- i jeżeli miałbym przywołać tutaj serial, który pod tym kątem mógłbym przywołać, to prawdopodobnie byłaby to kultowa "Trawka".

Główny duet bohaterów jest niezwykle różny i harmonijny w tym samym momencie. Temperamentny Amerykanin o włoskich korzeniach i jego czarnoskóry partner, który jest w całości oddany swojej ukochanej babci. Takie zestawienia nie zdarzają się często!

Ciężkie tematy i absurd goniący absurd. To one okazały się kluczem do sukcesu

Z tak specyficznymi serialami, wydaje mi się, są tylko dwie ścieżki: albo się je kocha, albo nie znosi. Tak postrzegam również produkcje pokroju "Co robimy w ukryciu", których specyficzny humor po prostu trzeba lubić. Tutaj sprawy mają się analogicznie. Bo choć gdy poznamy bohaterów "Bukmachera" bliżej to okazuje się, że naprawdę da się ich lubić -- to pierwszy odruch niekoniecznie jest tak pozytywny. Tym bardziej, że postacie mają swoje za uszami. Ale mocne żarty, wplatanie tam postaci takich jak Charlie Sheen (który dodatkowo pojawia się w najmniej oczekiwanych okolicznościach) i coraz większego absurdu z każdym odcinkiem okazują się bardzo mocną kartą. Jeżeli więc poszukujecie nietuzinkowej komedii, która nie boi się bawić konwencją i z każdym odcinkiem przesuwać granicy absurdu coraz dalej: dajcie "Bukmacherowi" szansę. Obecnie emitowany jest drugi sezon serialu -- i wszystkie odcinki na bieżąco można oglądać w katalogu platformy Max, na zlecenie której to serial w ogóle powstaje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama