Krzysztof Gonciarz jest na fali i tak naprawdę nic nie wskazywało na to, że powinie mu się noga. Tymczasem jednym filmem zraził do siebie dużą część własnej społeczności. A później kolejnym materiałem pokazał, jak radzić sobie w takich sytuacjach.
Brawo Krzysztof Gonciarz, tak gasi się pożary w internecie
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Myślę, że Krzysztofa Gonciarza nikomu przedstawiać już nie trzeba. Nawet jeśli wcześniej nie wiedzieliście kim jest ten sympatyczny facet, ostatnie miesiące to zmieniły. Gonciarz spopularyzował w Polsce vlogi oraz pokazał czym jest zbiórka na Patronite i jak powinno się ją przeprowadzać. Kilkumiesięczna wizyta w Polsce, wiele spotkań, na które ciężko było się dostać z uwagi na wyprzedane miejsca, kilka świetnych wywiadów - o takim „poważnym” sukcesie marzy chyba większość youtuberów w naszym kraju.
Tymczasem od kilku dni całe środowisko polskiego youtuba, PR i social media huczy o tym, jak bardzo Gociarz poległ w temacie PR-u własnego sklepu internetowego z gadżetami i ubraniami związanym z jego twórczością. O co chodzi? O ten film.
Jak on śmie zarabiać?
Zaglądałem do komentarzy pod filmem zapowiadającym nowe przedsięwzięcie Krzysztofa Gonciarza i nie do końca wiem, co o nich myśleć. Zdaję sobie sprawę z tego, że komediowa seria „Zapytaj Beczkę” potrafiła mieć specyficzną widownię (a co za tym idzie również komentatorów), ale spodziewałem się, że poważniejsze vlogi, cała akcja z Patronite, pamiętny film o hejcie w sieci sprawią, że będzie tam lepiej. Oczywiście jest to jedynie moje odczucie, ale obraz z tych komentarzy mam jednoznaczny - Krzysztof mial czelność ruszyć ze sklepem i śmie w dodatku sprzedawać koszulki za 99 złotych. DZIEWIĘĆDZIESIĄT DZIEWIĘĆ ZŁOTYCH!
Cenię Gonciarza jako twórcę wideo. Znamy się też osobiście i na przestrzeni kilku ostatnich lat doradzał mi kilka razy w sprawach sprzętu. Nie zamierzam go jednak w żaden sposób bronić czy tłumaczy, szczególnie że w przypadku takiego materiału każdy ma prawo odebrać go po swojemu - część komentarzy rozumiem i w pewnym sensie się z nimi zgadzam. Nie odebrałem pierwotnego materiału negatywnie, choć nie ukrywam, że byłem zaskoczony jego formą czy niektórymi sformułowaniami. Nie wszystko dograło w temacie przekazu, wiele rzeczy mogło zostać lepiej rozwinięte i wytłumaczone. Innymi słowy - nie był to najlepszy film promocyjny własnej linii produktów (czy też produktów sygnowanych własnym nazwiskiem). Przerosły mnie jednak komentarze dotyczące tego, że przecież w sklepach Zara koszulki są tańsze, u konkurencji są tańsze, a 100 złotych za t-shirt to rozbój w biały dzień. Przecierałem natomiast oczy ze zdziwienia widząc, jak komentujący wytykają Gonciarzowi pieniądze z Patronite, akcji sponsorowanych, reklam na YouTube czy działalności firmy. Temu samemu Gonciarzowi, z którym przybijali na spotkaniach piątki i towarzyszyli przez 200 odcinków vloga, traktując go prawie jak kumpla. Temu samemu Gonciarzowi, od którego na owych spotkaniach kupowali gadżety. Ewidentnie widać, że twórca nie do końca znał swoją społeczność - ale jak to mówią - człowiek uczy się na błędach.
Przyznać się do błędu, przeprosić
Gonciarz przez kilka dni milczał, nie komentował całej sytuacji. I słusznie - działanie pod wpływem emocji to ostatnie, co powinien zrobić. W poniedziałek zamieścił na swoim kanale film, w którym…przeprosił społeczność, wyjaśnił to, co nie było wyjaśnione w materiale o nowej marce, przeprosił ponownie - choć tak naprawdę już sam tytuł tego filmu jasno dał do zrozumienia, że przyznał się do błędu.
Podejrzewam, że gdyby materiał o marce NAEBA przybrał od razu taką formę, przekazane by w nim były takie informacje, żadnej dramy i burzy by nie było. Już po samych łapkach na YT widać, że fani twórczości Krzysztofa ciepło przyjęli ten materiał. Ważne, że Gonciarz wyjaśnił zarówno cenę, jak i „ekskluzywność” koszulek - te tworzone są od początku do końca w Polsce, co jasno oznacza, że nie mogą konkurować cenowo z masową produkcją sprowadzaną z zagranicy i nadrukowywaną u nas. W całej sprawie zawiodła komunikacja, ten jeden film, ten jeden człowiek - nie są winni twórcy gadżetów, osoby pozujące do zdjęć na sesji, ale właśnie autor filmu. Ciekawe podejście, w realnym świecie odpowiedzialność rozchodzi się przecież na wszystkich, bo tak bezpieczniej i wygodniej.
Może trochę przesadzam, ale mam wrażenie, że właśnie ten drugi materiał stanie się dobrym przykładem tego, jak powinno się rozwiązywać sieciowe „dramy”, jak wyjaśniać podobne sytuacje i jak dbać o swoją społeczność. Przyznanie się do błędu to w youtubowym środowisku rzadkość, podobnie jak szczere przeprosiny.
Ten materiał poniżej jest tak mocny na wielu płaszczyznach, że to się w głowie nie mieści. Krzysiek mówi "przepraszam", ale za jedną, konkretną rzecz - za skopaną komunikację. Poza tym jest to demonstracja siły. Wyjść i powiedzieć to co powiedział, to jest klasa sama w sobie. Powiedzieć to z mocą i pewnością tego, że to co się robi jest dobre - wbrew temu jaki jest powszechny odbiór - to po prostu trzeba mieć jaja ze stali.
Reklama
- napisał na swoim Facebooku Michał Szafrański, którego na pewno pamiętacie z naszego wywiadu o selfpublishingu.
Sprawa wygląda na wyjaśnioną, mam wrażenie, że PR-owo Gonciarz pokazał się ze świetnej strony, co na pewno jest istotne przy tego typu działalności. Przykro jednak patrzy się na kilka kwestii. W tym samym polskim internecie młodzi ludzie bezmyślnie kupują gadżety swoich ulubionych youtuberów, nie zwracają uwagi na krój, jakość materiałów czy pracę włożoną w wykonanie gadżetu czy ciuchu. Nie piję do nikogo konkretnego, ale asortyment niektórych twórców woła o pomstę do nieba i kompletnie nie rozumiem jakim cudem udaje się niektóre koszulki sprzedawać. Tymczasem ambitniejszy projekt jest bojkotowany komentarzami - głównie przez cenę. Cenę, która zamienia się w okulary - okulary, przez które Gonciarz nagle stał się chytrym biznesmenem próbującym szybko i łatwo zmonetyzować swoją popularność próbując sprzedawać swoje koszulki za jakieś kosmiczne kwoty. Mam wrażenie, że to właśnie ta cena, a nie przekaz materiału był kluczowy - potem był już tylko efekt kuli śnieżnej, gdzie każdy negatywny komentarz napędzał kolejny. Jakby wszyscy zapomnieli, że przecież sklep i dostępne w nim produkty można nabyć lub nie, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Podoba Ci się - bierzesz, nie podoba lub jest za drogie - nie bierz i żyj dalej.
No i to zaglądanie do kieszeni, liczenie potencjalnych zysków, ta zawiść gdy ktoś ma zarobić choćby złotówkę - obrzydliwe.
Łaska fana na pstrym koniu jeździ i z tej sytuacji lekcję powinien wyciągnąć nie tylko Krzysztof Gonciarz, ale również każdy, kto planuje kiedykolwiek podobne przedsięwzięcie.
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu