Światowe "wydobycie" elektronicznej waluty Bitcoin osiągnęło już pułap 2.6 GW - to mniej więcej tyle ile zużywa Irlandia. Analitycy mówią jednak, że to jeszcze nie wszystko na co stać "górników" - od tych najmniejszych, aż po zarządzających wielkimi farmami. Do końca tylko tego roku zapotrzebowanie ma wzrosnąć do 7.7 GW, co stanowi ogromny wzrost w tej materii.
Najnowsze badanie bazujące na zeszłorocznych szacunkach Alexa de Vries wskazuje jasno: wydobycie Bitcoina znacząco wzrasta i ten trend będzie utrzymywał się jeszcze przez długi czas. Poprzedni grudzień, zgodnie z danymi zebranymi przez de Vries wskazywał na to, że zużycie rocznie osiągnie 32 terawatogodziny (3.65 GW). Biorąc pod uwagę najnowsze zmiany, do końca 2018 wiele może się zmienić.
Zużycie może być jeszcze większe. Rynek "wykopywania" Bitcoina jest zdecentralizowany i uczestniczą w nim podmioty działające w "szarej strefie"
To właściwie najpoważniejszy problem takich zestawień. Biorąc pod uwagę fakt, iż w wielu krajach status Bitcoina jest słabo ustalony, wielu "górników" zwyczajnie działa w szarej strefie i w obawie przed represjami ze strony rządów nie chwalą się swoimi osiągami. Podobnie jest w Polsce, ale ta sytuacja dotyczy raczej obracających kryptowalutami: polski rząd niekoniecznie wie jak dobrze zabrać się za opodatkowanie tego typu operacji finansowych. Z jednej strony chce mieć udział w inwestycjach zainteresowanych kryptowalutami, ale z drugiej nie bardzo jest w stanie zrobić to w taki sposób, by im nie zaszkodzić.
Dane zebrane przez de Vriesa mogą być przydatne w kwestii oszacowania opłacalności tego biznesu. Jak się okazuje, wzrost cen energii elektrycznej przy jednoczesnym spadku wartości BTC mógłby spowodować spore trudności w osiągnięciu odpowiednich zysków - w bardzo niesprzyjającej sytuacji wydobycie kryptowaluty mogłoby być zwyczajnie bezcelowe - biorąc pod uwagę osiągane przychody. Trudność wyciągnięcia pieniędzy z tego biznesu cały czas (choć powoli) rośnie i dla obserwatorów to stanowi ogromny problem. Również i fakt, że wydajność urządzeń służących do "kopania" rośnie zbyt wolno w stosunku do tych zmiennych może być problematyczna dla parających się tym biznesem.
Wielcy "górnicy" w uprzywilejowanej sytuacji
Ci, którzy kopią najwięcej i mają największe infrastruktury mogą liczyć nie tylko na wyższe przychody, ale również na preferencyjne ceny energii elektrycznej. Mało tego, mogą pozwalać sobie na kolejne inwestycje - np. wydajniejsze chłodzenie, koparki i inne akcesoria, które znacząco zwiększają opłacalność wydobycia Bitcoina. Wszyscy, którzy się tym zajmują mają nadzieję, że cena za 1 BTC podskoczy na tyle, że kopanie ponownie okaże się intratnym biznesem. Gorzej będzie jednak, gdy doczekamy się kolejnych spadków, które w przypadku wielu "górników" spowodują niemożność pokrycia wszystkich kosztów wydobycia. A wtedy rynek nieco się "rozluźni".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu