Recenzja

Bez przewodu i w trzech szykownych kolorach. Recenzja słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT.

Marcin Matysik
Bez przewodu i w trzech szykownych kolorach. Recenzja słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT.
34

Japońska marka Audio-Technica niedawno poszerzyła swoją ofertę o kolejny model słuchawek ATH-AR5BT. Z zewnątrz, choć większe, mogą wydawać się nieco podobne do testowanych niegdyś ATH-SR5BT a i oznaczenie modelu jest trochę zbliżone. Pytanie więc - czy testowane słuchawki różnią się czymś od starszego modelu i są warte ceny 999 zł?

Na rynku bezprzewodowych słuchawek jest coraz większa konkurencja. W zasadzie niemal każdy szanujący się producent słuchawek nausznych posiada co najmniej jeden taki model w swojej ofercie i nie zamierza na tym poprzestać. Taka konkurencja zapewnia odbiorcom same plusy. Od walki cenowej między producentami, po stale rosnącą jakość i dużą różnorodność samych produktów. Każdy z nas jest przecież inny. Mamy różne gusta muzyczne, różne wymagania sprzętowe i... różny słuch przez co nie ma jednych, uniwersalnie doskonałych słuchawek dla każdego.

A dla kogo są słuchawki Audio-Technica ATH-AR5BT?

Na pewno dla osób mobilnych. Spójrzcie zresztą sami na ten mechanizm składania słuchawek. Ciężko o bardziej kompaktową formę bez łamania pałąka w pół. Nie zmieszczą się po złożeniu do kieszeni spodni, ale do każdej torby i plecaka już bez najmniejszego problemu. Mechanizm odpowiedzialny za obrót muszli jak i ich składanie jest wykonany z plastiku, który nie skrzypi i wydaje się być naprawdę solidny.

Komfort użytkowania słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT

Wielkość muszli jest bardzo dobrym kompromisem między stylowym wyglądem a komfortem noszenia. Miejsca na uszy wydaje się być w sam raz, co potwierdziły pomiary wnętrza nausznic. 55 mm wysokości i 35 mm  szerokości to całkiem sporo jak na outdoorowe słuchawki. Moje duże uszy mieściły się w nich w sam raz, a siłę ścisku pałąka określiłbym jako bardzo komfortową (nawet przy wielogodzinnych odsłuchach), przy jednoczesnym pewnym utrzymywaniu słuchawek na swoim miejscu. Jeśli dobrze ustawicie muszle, to przekonacie się że głównie kształt nausznic odpowiada za dobre trzymanie się słuchawek. Duży plus za to rozwiązanie.

Pałąk oraz nausznice są obite ekologiczną skórą, podczas gdy odpowiednią miękkość zapewnia pianka z efektem pamięci. Gęstość pianki jest bardzo dobrze dobrana, a skóra w połączeniu z zamkniętą budową muszli dobrze izoluje hałas otoczenia. Miejcie tylko na uwadze, że zarówno naturalna jak i ekologiczna skóra w słuchawkach nie oddycha tak dobrze jak np. welur, więc przy wyższej temperaturze uszy będą wam się grzały mocniej niż zwykle. Taka jest niestety cena wysokiej izolacji. To standard przy mobilnych słuchawkach o budowie nausznej/wokółusznej, ale wolę uprzedzić.

Wyposażenie słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT

Zarówno sterowanie jak i wyposażenie są takie same jak w testowanym wcześniej modelu słuchawek Audio-Technica ATH-SR5BT. Mamy więc pokrowiec z ekologicznej skóry, przewód z pilotem do podłączenia słuchawek do telefonu oraz przewód do ładowania z portu USB (słuchawki mają tradycyjny port mikro-USB). Długość przewodu z pilotem wynosi 120 cm i jest w nim zaszyty mikrofon do prowadzenia rozmów, który sprawdza się w tej roli bardzo dobrze. Nie odstaje w niczym temu wbudowanemu w słuchawki. Oczywiście nie jest to poziom klarowności głosu zebranego bezpośrednio z telefonicznego mikrofonu, ale bez problemu można prowadzić dłuższą konwersację, jeśli zajdzie taka potrzeba. Wspomniany pilot posiada jeden długi przycisk do sterowania muzyką i rozmowami z poziomu smartfona.

Sterowanie słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT

Pod lewą muszlą mamy wielofunkcyjny przycisk typu Jog Switch. Możemy więc go wciskać oraz przesuwać, aby zmienić poziom głośności, utwór lub zatrzymać wznowić utwór/rozmowę. Pod drugą muszlą umieszczono za to przełącznik zasilania. Przyciski działają bezbłędnie. Podobnie jak w poprzednio testowanym modelu, tutaj też możemy parować słuchawki z telefonem za pomocą wbudowanego w lewą stronę pałąka modułu NFC.

Czas działania słuchawek Audio-Technica ATH-AR5BT

Napiszę wprost - nie ma podstaw do narzekań. Po naładowaniu do pełna słuchawki służyły mi przez prawie 29 godzin odtwarzania muzyki, zanim odmówiły posłuszeństwa. Po podłączeniu przewodu do smartfona mogłem ich dalej używać, a kiedy już zdecydowałem się je naładować, pełen proces trwał około pięciu godzin. Wątpię, by ktoś musiał to robić częściej niż raz w tygodniu. Ciekawostką jest deklarowany przez producenta czas czuwania, bo jest to całe 1 000 godzin. Z uwagi na ograniczenia czasowe testów nie miałem jak tego sprawdzić, ale mogę potwierdzić, że zostawienie włączonych słuchawek na noc nie zdegradowało w żaden zauważalny sposób czasu odtwarzania muzyki przez kolejne dni.

Odsłuchy w trybie bezprzewodowym

Mimo różnic w stosunku do modelu SR5BT, to ciągle ta sama solidna szkoła brzmienia Audio-Techniki i nie można tego nie zauważyć. Producent ponownie postawił na klarowność kosztem efektowności, ale tym razem dodał nieco dociążenia niskich oraz średnich składowych.

Gwoli formalności dodam jeszcze, że obsługiwane kodeki transmisji bezprzewodowej to: aptX, AAC i SBC. Chociaż aptX HD brak, to muszę przyznać, że słuchawki brzmią lepiej od wielu modeli obsługujących tę technologię.

Bas nie dominuje w żaden sposób ani nie zasłania w żaden sposób średnich tonów. Nie gra pierwszych skrzypiec i nie powala potęgą, ale jest dobrze zarysowany i spójny z całością przekazu.  Mimo iż ma inny charakter niż oferowany przez znacznie droższe Bowers & Wilkins PX, to jego rytm i zróżnicowanie są zdecydowanie po stronie Audio-Techniki. Gra głównie środkowym i górnym pasmem i warty odnotowania jest fakt, że jest silniejszy niż w SR5BT.

Średnie tony są pełniejsze niż w poprzednio recenzowanych Audio-Technikach i brzmią dość naturalnie, choć nadal cechują się minimalnym odchudzeniem wokali i instrumentów. Słychać też delikatne podbicie na przełomie średnich i wysokich tonów, ale to dodaje wokalom i gitarom energię, jednocześnie nie powodując jeszcze braku wyostrzeń. Godna pochwały jest też ich rozdzielczość, której próżno szukać w słuchawkach Bluetooth do tysiąca złotych. W dodatku świetnie budują z wysokimi tonami scenę dźwiękową, która jest jedną z najszerszych jakie słyszałem w słuchawkach BT.

Wysokie tony są lekko wyeksponowane i trochę rozjaśnione, co daje świeży i bardzo szczegółowy przekaz bez metalicznych zapędów. Dla części użytkowników może być ich za dużo, ale to kwestia osłuchania się z nimi. Kiedy już uszy się przyzwyczają do takiej szczegółowości dźwięku, trudno jest wrócić do słuchawek ze schowanymi wysokimi tonami. Ciężko znaleźć inne bezprzewodowe słuchawki z taką ilością detali w wysokim paśmie, co omawiane AR5BT. Szczególnie polecam odsłuch muzyki instrumentalnej lub po prostu takiej z bogatą aranżacją.

Odsłuchy w trybie przewodowym

Z racji charakteru słuchawek (bezprzewodowe), pozwolę sobie na skróceniu opisu brzmienia z przewodem i zaznaczę głównie różnice między jednym a drugim trybem.

Bas zyskuje na wypełnieniu. Nadal nie jest przesadnie masywny, ale miłośnicy subbasu znajdą w tym brzmieniu także coś dla siebie. To wszystko jest trochę kosztem jego timingu, ale zysk zdecydowanie przeważa straty.

Średnie tony są dla odmiany delikatnie pogrubione i przyjemniejsze w odbiorze niż są w rzeczywistości. Nie posiadają też wspomnianego wcześniej podbicia na przełomie z wysokimi tonami. Brzmią znacznie łagodniej i bardziej kojąco niż w trybie BT.

Wysokie tony nie są już dominujące ani rozjaśnione. Brzmią dokładnie tak, jak bym oczekiwał od słuchawek przewodowych w cenie tysiąca złotych, czyli bez agresji i wyostrzeń, ale z dużą dozą zawartych informacji.

Podsumowanie

Czy słuchawki Audio-Technica ATH-AR5BT są warte tysiąca złotych? Jeśli nie szukacie bardzo mocnego basu, to zdecydowanie tak, bo otrzymujecie w zamian bardzo dobrze zrównoważone brzmienie ze świetną sceną dźwiękową i bogactwem przekazu. To nie są typowe słuchawki Bluetooth, które mają tylko wyglądać i brzmieć efektownie. Audio-Techniki ATH-AR5BT  prezentują całkowicie odmienną filozofię producenta. One odkryją przed wami wszystkie niuanse, jakie do tej pory były zarezerwowane dla słuchawek przewodowych i pokażą, że brak kabla wcale nie musi oznaczać dużych kompromisów. Ciekawe jest też to, że w trybie przewodowym te słuchawki bez problemu bronią się w przedziale do tysiąca złotych, a przecież to łączność bezprzewodowa jest ich głównym atutem. Mamy więc dwa urządzenia w jednym - energetyczne i żywe słuchawki do słuchania bez przewodu poza domem i kojące, dociążone brzmienie po podłączeniu przewodem.

 

Platforma testowa:

LG V30

Samsung Galaxy S6 z zainstalowanym Noozxoide

 

P.S.: Wiem, że to banał, ale wolę to napisać: jeśli nie mieliście wcześniej do czynienia ze słuchawkami bezprzewodowymi, to zwracam uwagę na osobną (i niezależną od siebie!) regulację poziomu głośności z telefonu oraz samych słuchawek. Jeśli więc ustawiliście maksymalną głośność w telefonie, a słuchawki nadal są dla was za ciche, to pamiętajcie o sprawdzeniu, czy w samych słuchawkach nie możecie jeszcze dodatkowo zwiększyć głośności.

--

Tekst powstał przy współpracy z firmą Top Hi-Fi & Video Design, u której omawiany produkt jest dostępny w cenie 999 zł i występuje w trzech wariantach kolorystycznych: srebrnym, czerwonym oraz czarnym.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu