Internet

Bez Internetu da się żyć. Zwłaszcza podczas urlopu

Maciej Sikorski
Bez Internetu da się żyć. Zwłaszcza podczas urlopu
20

Kika tygodni temu Grzegorz pisał o "analogowym urlopie": smartfon schowany głęboko w plecaku, w ręku tradycyjna mapa i gazeta. Niektórych taka wizja zapewne przeraża (zwłaszcza młodszych), ale faktycznie da się to zrobić. Można nawet pójść krok dalej i spędzić kilkanaście dni w całkowitym oderwaniu...

Kika tygodni temu Grzegorz pisał o "analogowym urlopie": smartfon schowany głęboko w plecaku, w ręku tradycyjna mapa i gazeta. Niektórych taka wizja zapewne przeraża (zwłaszcza młodszych), ale faktycznie da się to zrobić. Można nawet pójść krok dalej i spędzić kilkanaście dni w całkowitym oderwaniu od wirtualnej rzeczywistości. Zyskuje się dzięki temu naprawdę sporo.

Już od dawna planowałem urlop z całkowitym odcięciem od świata nowych technologii. Zero Internetu, komputera, sprzętu mobilnego. Byłem tym po prostu zmęczony. Podejrzewam, że w moim przypadku ma to związek także z pracą - ludzie, którzy nie spędzają w Sieci tyle czasu, co ja, nie starają się wyrwać z niej całkowicie na przynajmniej tydzień. Stanowi w ich życiu dodatek, a nie pokaźnych rozmiarów element dnia codziennego. W każdym razie cel był jasny: urlop bez IT zawodowo i prywatnie. Da się?

Odpowiedź brzmi: tak. Poranek bez prasówki w Sieci może być przyjemny i jakoś nie korciło mnie, by sprawdzić, co się dzieje w świecie. W gruncie rzeczy mogę przyjąć, że nie wydarzyło się nic dobrego, a przynajmniej media o tym nie informowały, bo sprzedają się przecież tematy podszyte tragedią i nieszczęściem. Dalej jesteśmy zatem na Ukrainie, grozi nam pandemia (skończyła się już moda na odzwierzęce grypy), emerytur nie będzie itp. Wyjątek stanowiły mistrzostwa w Zurychu i miło było posłuchać o tym w wiadomościach radiowych.

Podobnie było z serwisami społecznościowymi, mowa głównie o Facebooku: ani razu nie zajrzałem tam, by sprawdzić co słychać. Co więcej, nie czuję teraz potrzeby, by to nadrabiać - jeśli w życiu któregoś znajomego wydarzyło się coś naprawdę istotnego i będzie chciał mnie o tym poinformować, to pewnie to zrobi. I nie muszę co kilka godzin sprawdzać w imperium Zuckerberga, czy faktycznie wydarzyło się coś wspaniałego/strasznego/niespodziewanego.

Inną kwestią jest to, czy w dzisiejszych czasach da się uciec całkowicie od nowych technologii. To nie jest już takie proste. Miałem parę przypadków, w których ludzie nie potrafią uszanować urlopu i jeśli nie mogą się skontaktować przez Facebooka czy maila, to w ruch idzie telefon. I wbrew pozorom nie kontaktują się w sprawie, która musi być omówiona właśnie teraz. W moim przypadku były to jakieś odosobnione przypadki, ale druga połówka miała już więcej takich "ekscesów". W ruch szedł wówczas komputer z dostępem do Sieci, bo czasem nie można było inaczej. To minus rozwoju technologicznego - jeśli ktoś wie, że może się z tobą skontaktować, zrobi to bez względu na urlop czy chorobę.

Dzisiaj, po powrocie, w oczy rzucają się dwie rzeczy. Po pierwsze, odgrzebywanie, sprawdzanie i porządkowanie spraw, które nagromadziły się przez dwa tygodnie może zająć długie godziny. Bo chociaż jesteś na urlopie i starasz się wyłączyć z życia codziennego, to ono biegnie nadal normalnym trybem i w wirtualu świetnie to widać. Setki maili, dziesiątki komunikatów na fb. Część zapewne istotna, więc trzeba przejrzeć wszystko, by potem nie okazało się, że coś zostało przeoczone.

Druga sprawa dotyczy już naszej branży, ale podejrzewam, że w innych dzieje się podobnie: przeglądając na szybko doniesienia z sektora z ostatnich dwóch tygodni doszedłem do wniosku, iż nastał sezon ogórkowy. Pojawiło się kilka ciekawych i ważnych wiadomości, ale okraszono je sporą liczbą wiadomości mniej istotnych lub całkowicie nieistotnych. Brylującym tematem-wypełniaczem jest oczywiście iPhone 6. To wydaje się wręcz nieprawdopodobne, ale każdego dnia pojawia się nowy pakiet doniesień na temat tego produktu - czasem sprzecznych, z czego można wywnioskować, że niektórzy popuszczają wodze fantazji.

Z jednej strony rozumiem oczywiście to, że nie można przerwać informacyjnego potoku, bo ludzie czekają na świeże doniesienia, a serwisy muszą je dostarczać, by móc funkcjonować. Z drugiej strony, po dłuższej nieobecności trudno jest wyrwać z tej potężnej rzeki danych wiadomości priorytetowe. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy uznają to za "problem ludzi pierwszego świata", ale skoro funkcjonujemy właśnie w nim...

Reasumując. Czy można sobie radzić podczas wypoczynku bez nowych technologii? Można, a nawet trzeba. To tyczy się głównie młodszego pokolenie - starsze pamięta jeszcze czasy analogowe i tradycyjne formy wypoczynku. Dla młodszych osób dzień bez smartfona i Facebooka to wyzwanie. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie w ciągu kilkunastu ostatnich dni. Jeżeli ktoś wybiera się jeszcze na urlop, to radzę pamiętać, że nie samym Internetem człowiek żyje ;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

InternetUrlop