Spotify

Asystent głosowy Spotify będzie służył do zbierania naszych danych. Po co? Do reklam oczywiście

Krzysztof Rojek
Asystent głosowy Spotify będzie służył do zbierania naszych danych. Po co? Do reklam oczywiście
4

"Hej, Spotify, puść mi muzykę i przy okazji - zaserwuj mi reklamy wykorzystując dane, które właśnie ci dałem"

Dosłownie kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że Spotify ma zamiar wprowadzić dla wszystkich użytkowników możliwość komunikacji z aplikacją za pomocą głosu. Funkcje asystenta głosowego mają być stricte związane z muzyką. Ma on pozwalać zmieniać utwory, wybierać je, dodawać do playlisty czy też - zmieniać ich kolejność na listach. Nic skomplikowanego, ale jak wiemy, jako że wszyscy duzi producenci asystentów głosowych (Google, Apple, Amazon) mają swoje usługi streamingowe, naturalnym jest, że Spotify nie chce polegać w tej kwestii na konkurencji, która w niektórych przypadkach mocno ogranicza możliwości swoich asystentów jeżeli chodzi o zarządzanie Spotify. Jednak Spotify to nie fundacja make_a_wish i asystent głosowy musi służyć też zyskom firmy. Jakim?

Dzięki naszym nagraniom Spotify spersonalizuje nam reklamy

Trzy dni temu, we wpisie poświęconym wprowadzeniu asystenta na rynek zaznaczyłem, że pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będzie wyłączenie go. Dlaczego? No cóż, napisałem wtedy, że w przypadku asystentów głosowych "że jeżeli tylko jest to możliwie, firmy wyciągną z nagrań każdą dostępną informację, by tylko ją skomercjalizować z naruszeniem naszej prywatności". Można powiedzieć, że jest to dobry moment, by napisać "a nie mówiłem?". Firma opublikowała bowiem FAQ, w którym potwierdza moje obawy.

Przede wszystkim - asystent słucha ciągle aby wychwycić "słowo wybudzające" i te nagrania są usuwane, jeżeli tego słowa nie będzie. A przynajmniej musimy uwierzyć Spotify na słowo, że tak jest. Jeżeli natomiast zdecydujemy się mówić do asystenta, to wszystko, co powiemy zostanie nagrane i zachowane. Spotify nie kryje się z tym, że dane w ten sposób zebrane nie tylko zostaną wykorzystane w celach serwowania reklam (prawdopodobnie dotyczy to bardziej użytkowników bez abonamentu premium, ale kto wie, może i w kliencie płatnym pojawi się jakaś dodatkowa forma monetyzacji), a także - będzie dzieliło się tymi danymi z innymi podmiotami. Jakimi? Tego nie wiemy, w tym momencie Spotify odsyła nas do swojej polityki prywatności, która wiele kwestii (w tym - z kim Spotify dzieli się naszymi danymi) traktuje bardzo ogólnie.

Nie chcę zarzucać tu serwisowi złych intencji, patrząc bowiem na ogólny obraz dostawców usług internetowych, Spotify w kwestii ochrony danych swoich użytkowników znajduje się raczej po tej dobrej stronie barykady. Każdy biznes chce jednak zwiększać swoje przychody i asystent Spotify jest właśnie furtką, która pozwala zbierać więcej informacji i tym samym poprawić sytuację finansową serwisu. Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie - dla mnie funkcjonalność asystentów głosowych jest bardzo wątpliwa, więc teraz mam jeszcze jeden, potwierdzony przez samą firmę powód, by nigdy z asystenta nie korzystać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu