Apple

Apple zniewoliło rynek tabletów. Największy wybór w historii, a ja nie wiem, co kupić...

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

92

iPadów nigdy za dużo? Najwyraźniej Apple wychodzi z założenia, że rynek będzie w stanie przyjąć kolejne nowe modele, co uwidacznia ogromne ambicje firmy, ale wprowadzi niemały zamęt do coraz bardziej skomplikowanej oferty.

Podsumujmy szybko, jakie obecnie są sprzedawane przez Apple modele tabletów: iPad, iPad mini, iPad Air, iPad pro 11 cali i iPad pro 12,9 cala. A w kolejce są trzy nowe, z których jeden będzie prawdopodobnie posiadał ekran 9,7, więc może być następcą klasycznego wariantu, natomiast dwa pozostałe cechują się ekranami o przekątnych 10,2 oraz 10,5 cala. Co to może oznaczać? Czy Apple tak szybko pozbędzie się niedawno pokazanego iPada Air? A może pozostawi na rynku tylko jedną wersję pro? A może oferta urośnie aż do 7 modeli?

To nie byłoby wcale tak zaskakujące, bo jeszcze te 5 lat temu raczej mało kto spodziewał się, że Apple zdecyduje się na wprowadzanie takiego zamieszania w asortymencie. Jeśli nie jesteście na bieżąco z technologią i nie śledzicie wszystkich nowinek, to po dłuższej przerwie można naprawdę pogubić się w tym, co oferuje Apple. Pomimo faktu, że paradoksalnie taki zestaw urządzeń jest najbardziej kompletną ofertą, jaką posiadało Apple w historii.

Bo mamy przecież małego iPada, który pozwoli wygodnie czytać książki i artykuły, można na nim pograć i obejrzeć coś w podróży i jeśli macie nieduży smartfon, to iPad mini będzie jego świetnym kompanem. Klasyczny iPad to (nareszcie) najtańsza opcja na tablet wspierający rysik Apple Pencil, a jednocześnie jest wystarczająco wydajny, by sprostać wszystkim oczekiwaniom użytkownika. iPad Air, oprócz większego ekranu, posiada boczne złącze pozwalające na podłączenie etui z klawiaturą - to najabrdziej przystępny model dla osób, szukających mobilnej maszyny do pisania i innych bardziej wymagających zadań. iPad pro, niezależnie od rozmiaru ekranu, to urządzenie aspirujące do zastąpienia laptopa i połączenie takiego sprzętu z nowościami w iPadOS sprawia, że tablet Apple jest najbliżej takiego stanu w swojej historii zapoczątkowanej w 2010 roku.

Mimo, że tak zatłoczonego katalogu Apple nie miało nigdy wcześniej, to każde z urządzeń może spełniać konkretną rolę i trzeba przyznać, że zaczyna to przypominać rynek laptopów, gdzie nie brakuje urządzeń o różnych rozmiarach i przeróżnych cechach. Czy i na jakie nowe iPady znajdzie się tu miejsce?

Zakładając, że 10,2-calowy model miałby być 7. generacją podstawowego iPada, a 10,5-calowa wersja to odświeżony mniejszy iPad pro, to wcale nie wyklucza możliwości, w której Apple pozostawi wcześniejszego iPada 9,7 cala w ofercie. Nie wiadomo też, czy i kiedy pozostałe modele (poza iPadami pro) otrzymają wsparcie dla nowego rysika, bo warto przypomnieć, że w chwili obecnej Apple sprzedaje dwie różne generacje rysika współpracujące z różnymi modelami iPadów. Trochę pomieszanie z poplątaniem.

I choć mój iPad Air nie domaga już od dłuższego czasu, to wciąż zwlekam z decyzją o jego wymianie na cokolwiek nowszego. Oprócz nowości w specyfikacji, największym wabikiem jest iPadOS kompletnie zmieniający rolę iPada w codziennych obowiązkach i rozrywce. Nie potrafię jednak zdecydować się na którykolwiek z iPadów, ponieważ klasyczny iPad nie będzie wystarczającym krokiem naprzód, gdyż z zewnątrz to dokładnie ten sam sprzęt, co iPad Air z 2013 (!!!) roku, natomiast aktualny iPad Air może lada moment stać się przestarzały, ze względu na widmo pojawienia się nowszej wersji obsługującej nowy Apple Pencil, którego zakup będzie oznaczał inwestycję w akcesorium zgodne z następnymi tabletami.

Powiecie kup mniejszego iPada pro. I prawdopodobnie byłoby to najlepsze wyjście z tej sytuacji, gdyby nie fakt, że jego cena zaczyna się od 3799 złotych przy najniższej pojemności 64 GB (za sensowną wersję 256 GB zapłacimy już 4599 zł), a przecież w tej kwocie nie znajduje się wydatek na klawiaturę i rysik. 6 tysięcy złotych za tablet, który wciąż aspiruje do zastąpienia laptopa?

Mam nadzieję,  że nadchodzące premeiry iPadów okażą się chwilą, w której Apple uporządkuje ofertę, a nie wprowadzi jeszcze większego chaosu. O tym, że niektóre decyzje podejmowane są stosunkowo późno i niepewnie pokazuje na przykład plan wdrożenia opcji wyboru rozmiaru i liczby ikon na ekranie głównym iPadOS (4 x 5 lub 6 x 5). Taka funkcja pojawiła się w 5. becie iPadOS, ale nic nie wskazuje, by zawitała do iOS-a na iPhone'ach.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu