Apple

Apple Watch Series 4 LTE, czyli jak w tydzień przekonać kompletnego sceptyka

Konrad Kozłowski
Apple Watch Series 4 LTE, czyli jak w tydzień przekonać kompletnego sceptyka
Reklama

Czy można być użytkownikiem iPhone’a, zwolennikiem smartwatchy i sceptykiem Apple Watcha jednocześnie? Najwyraźniej jest to możliwe, bo właśnie takie podejście praktykowałem jeszcze do niedawna.

Co było i jest do poprawki? Nawet 4. generacja nie jest (dla mnie) idealna

Pomimo tego, że do smartfona Apple jedynym rozsądnym wyborem wydaje się być właśnie Apple Watch, opierałem się jego zakusom z kilku konkretnych powodów. Cały czas uważam, że Apple powinno postarać się o przygotowanie urządzenia nawiązującego swoim wyglądem do klasycznych zegarków, ponieważ bryła mydelniczki wcale nie jest szczytem marzeń i możliwości tej firmy, prawda? O ile jako elektroniczny gadżet może się należycie sprawdzać, o tyle w roli elementu garderoby nie potrafię go zaakceptować, szczególnie jako następcę(?) zegarka. Kolejne dwie kwestie są czysto techniczne: tryb ambient wyświetlający godzinę na tarczy przez cały czas oraz łączność LTE, która do niedawna była dla użytkowników w Polsce w ogóle niedostępna. Na całe szczęście w tej ostatniej kwestii idzie ku lepszemu, bo już teraz można skorzystać z eSIM i LTE w Apple Watch w Orange, a Play oraz T-Mobile mają wprowadzić wsparcie dla tych technologii już niedługo. Dlaczego pomimo braku zmiany bryły zegarka i uparcia Apple w sprawie trybu ambient zmieniłem zdanie i potrzebowało na zaledwie kilku dni? Złożyło się na to kilka istotnych cech Apple Watcha, o których znaczeniu przekonać się można tylko w praktyce i wiem, że niezależnie od tego, jak pięknie o nich nie napiszę, to nie zastąpi to doświadczenia ich osobiście.

Reklama

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Rozpoczęcie przygody z Apple Watch nie różni się znacząco od tego, jak wygląda to w przypadku innych platform. Parowanie z telefonem, konfiguracja kont i oczekiwanie na zakończenie synchronizacji to standardowe kroki w tym procesie, przez które trzeba po prostu przejść. Nie uświadczymy tu żadnej magii Apple i prawdę mówiąc byłem mocno zaskoczony tempem, w jakim to wszystko się działo - zanim na zegarku znalazły się wszystkie moje dane, minęło dobrych kilkadziesiąt minut. Później było już jednak z górki i przez cały czas użytkowania zegarka nie natrafiłem na żadne kłopoty ze stabilnością i wydajnością. W wielu obszarach Apple Watch sprawdzał się o wiele lepiej niż sądziłem, natomiast niektóre jego funkcje totalnie mnie zaskoczyły, bo - nie będę tego ukrywał - przywykłem do poziomu reprezentowanego przez bezpośrednią konkurencję od Google, czyli Wear OS.

I mowa tu nawet o tak błahych sprawach jak… informowanie o aktualnej godzinie. Owszem, Apple Watch nie wyświetla jej przez cały czas, co najpewniej wciąż umotywowane jest chęcią zaoszczędzenia tak cennej energii, ale reakcja na ruch nadgarstkiem przez zegarek jest wręcz znakomita. Mam tu na myśli precyzję rozpoznawania ruchu, gdzie algorytmy mylą się bardzo rzadko, dzięki czemu sporadycznie, a właściwie prawie nigdy nie jest potrzebne wykonywanie ordynarnych ruchów przedramieniem, by zmusić Apple Watcha do pokazania godziny. Przekłada się to także na wyświetlanie powiadomień, których nie ujrzą postronne osoby, ponieważ po delikatnej wibracji, którą poczujemy na nadgarstku ekran nie uaktywnia się aż do chwili, gdy uniesiemy dłoń, by spojrzeć na wyświetlacz. Przeoczenie choćby fragmentu powiadomienia jest więc niemożliwe.

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Przywiązanie do szczegółów i przewidzenie wielu scenariuszy użycia widoczne jest niemal na każdym kroku. Żaden z testowanych przeze mnie smartwatchy z Android Wear (teraz Wear OS) nie pozwalał na obrót tarczy do góry nogami, by korona znalazła się po przeciwnej stronie. Jest to istotne dla osób, które chcą albo muszą nosić zegarek na prawej ręce, co jest nieco rzadziej spotykane. Wtedy korona powinna znaleźć się po lewej stronie, by jej obsługa za pomocą lewej dłoni była wygodna i miała jakikolwiek sens - niesamowicie doceniam taki szczegół, bo w bardzo dużym stopniu zmienia to jak korzystam z zegarka na co dzień. Chętniej i częściej przewijam zawartość ekranu w taki sposób, a cyfrowa korona okazuje się też niezwykle użyteczna w innych sytuacjach, jak chociażby sterowanie głośnością odtwarzanych multimediów. Jeśli posiadacie bezprzewodowe słuchawki, w których regulowanie poziomu dźwięku nie jest tak wygodne, jak byście sobie tego życzyli, to kilka obrotów koroną wystarczy, by dostosować go do żądanego poziomu.

[okladka]

[/okladka]

Nie o wszystkim powinno decydować Apple. Ale to się nie zmieni

W przypadku powiadomień uważam jednak, że Apple powinno było zostawić wybór nam, użytkownikom, czy podwojone notyfikacje nie będą problemem. W przypadku nieaktywnego ekranu, iPhone milczy niczym w trybie nie przeszkadzać (poza połączeniami telefonicznymi), przekazując wszystkie powiadomienia na Apple Watcha. Przegapienie wibracji, o co w niektórych okolicznościach naprawdę łatwo, może nas kosztować niezauważenie istotnej wiadomości czy e-maila, co mi się kilkukrotnie zdarzyło. Nie jestem też zadowolony z faktu braku możliwości tworzenia tarcz przez osoby i firmy trzecie - Apple co prawda przygotowało naprawdę sporo intrygujących i świetnie działających cyferblatów, ale pomysłowość użytkowników bywa nieoceniona o czym można się było przekonać przy Androd Wear/Wear OS, gdzie zewnętrzne tarcze są najlepszym przykładem na kreatywność, której platformie po prostu potrzeba. 

Reklama

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Do listy zaskoczeń na pewno dopiszę też te podstawowe formy komunikacji, jak SMS-y i rozmowy telefoniczne. Głosowe dyktowanie tych pierwszych (co działa też w innych komunikatorach) sprawdza się wręcz doskonale, natomiast ogromną niespodzianką było dla mnie to, jak dobrze mogą działać rozmowy głosowe prowadzone przez zegarek. Oczywiście robię to tylko wtedy, gdy nie będę przeszkadzał innym, ale np. w trakcie prowadzenia auta niepotrzebne jest nawet celowe przystawianie urządzenia do ucha czy ust, by móc komfortowo prowadzić rozmowę, bo obydwie strony słyszą się na tyle wyraźnie.

Reklama

Cały odrębny artykuł można by poświęcić funkcjom fitness Apple Watcha, dlatego tym razem ograniczę się jedynie do pochwały za przygotowanie prawdopodobnie najlepszego kompana dla sportowców-amatorów, choć nie tylko. Monitorowanie codziennego ruchu oraz przeróżnych aktywności i treningów, w tym także pływania, potrafi lepiej kontrolować swoje postępy i choć motywacyjne powiadomienia już na mnie średnio działają, tak zwykłe wykresy pokazujące, jak radziłem sobie wcześniej, a jak zaniedbałem się ostatnio okazują się wystarczające. Tym bardziej, że wszystkie dane gromadzone są też w aplikacji Zdrowie, gdzie można mieć baczenie na naszą masę i inne tego typu aspekty.

Dobry smartwatch to niezależny smartwatch

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Podobnie istotną cechą jest łączność LTE, która na resz cie jest dostępna w Polsce. Jestem nawet gotów napisać, że smartwatch jest w stanie pokazać pazurki dopiero wtedy, gdy posiada samodzielną łączność z siecią komórkową. W takich okolicznościach można go nazwać czymś więcej, niż tylko przedłużeniem smartfona, ponieważ oprócz przekazywania powiadomień ze znajdującego się w pobliżu telefonu. Możliwość pozostawienia go w samochodzie czy w domu wychodząc do sklepu czy na spacer lub przebieżkę to coś niezwykle użytecznego, bo jednocześnie możemy uwolnić się od telefonu, ale nie ryzykujemy przeoczenia najistotniejszych powiadomień czy telefonu.

To nie jest zegarek. To kolejny gadżet. Bardzo fajny i użyteczny gadżet

Nie zmienię zdania na temat wyglądu Apple Watcha, dopóki nie doczekamy się czegoś zupełnie nowego. Czwarta generacja zyskała bardzo wiele, dzięki minimalnemu powiększeniu powierzchni wyświetlacza i odchudzeniu zegarka, ale w dalszym ciągu nie potrafię traktować go inaczej, aniżeli jako gadżet, elektroniczny bajer. Bez Apple Watcha da się żyć, ale z nim na nadgarstku jest o wiele, wiele łatwiej.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama