Apple jest firmą z USA i to raczej nikogo nie zaskoczy. Ostatnio jednak Donald Trump po raz kolejny pokazał, że dla niego liczy się przede wszystkim patriotyzm gospodarczy i gigancie muszą brać udział w jego wojnie gospodarczej.
Kiedy polityka i biznes wchodzą sobie w drogę. Sytuacja Apple bez wyjścia
Polityka to biznes, biznes to polityka
Trudno by było zdecydowanie odciąć od siebie aspekty biznesowe oraz polityczne. Przeplatają się one między sobą na wielu poziomach w niezliczonych sferach, ale dotychczas nie byliśmy świadkami wojny gospodarczej na poważnie. Owszem, samo zjawisko jest doskonale znane. Motywowane oczywistymi chęciami zyskania na pozycji na arenie międzynarodowej, ale teraz wzbogacona wspaniałym medialnym widowiskiem.
Obecny prezydent USA, Donald Trump, zasłynął już ze swoich poglądów oraz stawiania na rozwój gospodarczy i rywalizowanie z naprawdę groźnymi Chinami. Wystarczy spojrzeć na firmy pochodzące z Państwa Środka. Tencent, Alibaba, Huawei, Xiaomi, BBK Electronics, Baidu, Lenovo to prawdziwi potentaci i widać na ich podstawie, jak duży rozwój zaliczyło samo państwo.
Tymczasem USA pozostaje tu trochę z tyłu. Niby ma swoich potężnych graczy, np. Google, Microsoft czy Apple, ale trzeba pamiętać o tym, że jeżeli chodzi o produkcję ich urządzeń, to opierają się oni głównie na produkcji w Chinach. Takie rzeczy nie mogą się jednak dziać w nieskończoność. Kolejne cła nakładane na eksport towarów z Chin nie pozostanie bez wpływu na ceny sprzętu, ale w tej rozgrywce sporo stracić może każdy.
Apple przyparte do muru?
Tim Cook dotychczas ze spokojem podchodził do wszystkich nowości prawnych, ale tym razem wyraził już zaniepokojenie propozycją nałożenia 25-procentowego cła na np. części komputerowe. Sam Donald Trump napisał o tym na Twitterze. Podkreślił, że przez to ceny produktów Apple mogą wzrosnąć, ale mają bardzo łatwy sposób na to, aby ominąć te zbliżające się nowości. Mianowicie Prezydent USA zaproponował im przeniesienie produkcji do Stanów Zjednoczonych. Rynek jednak nie zareagował na to optymistycznie i ceny akcji wielu chińskich podwykonawców oraz samego Apple delikatnie spadły.
Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby również dla nas oznaczało to wyższe ceny. Obawiam się tylko, że ta wojna gospodarcza odbije się czkawką głównie firmom IT i wbrew pozorom to nie Amerykanie, a Chińczycy będą w stanie najlepiej na niej wyjść. Tu jednak był pewien kubeł zimnej wody dla Huawei. Jak zapewne mieliście okazję przeczytać, ich smartfony nie są dostępne u operatorów w USA. Do tego rząd USA i Australii zakazały korzystania z ich rozwiązań telekomunikacyjnych, ale swoją karę dostało także ZTE.
Na pewno czeka nas kolejna wymiana ciosów. W tym wszystkim dla nas atrakcyjnie zapowiadają się ceny elektroniki z Chin - tu Państwo Środka przeniesie część swojego zaangażowania z USA na Stary Kontynent. Nie da się ukryć, że jesteśmy dla Azji znacznie przyjaźniejszym rynkiem. Tu tylko zastanawiam się, czy przypadkiem w ten sposób nie staniemy się kimś znacznie słabszym niż Państwo Środka.
Osobiście czekam na ruch Apple. Jestem ciekaw, co Tim Cook zrobi w tej krytycznej sytuacji.
źródło: Independent
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu