Felietony

Apple ma patent (dosłownie i w przenośni) na lepsze zdjęcia z iUrządzeń

Jan Rybczyński
Apple ma patent (dosłownie i w przenośni) na lepsze zdjęcia z iUrządzeń
27

Apple złożyło zgłoszenie patentowe (a więc żeby być precyzyjnym, samego patentu jeszcze nie posiada, być może będzie go mieć w przyszłości) na udoskonalone wykonywanie zdjęć swoimi iUrządzeniami. Co ciekawe rozwiązanie nie opiera się na nowej, rewelacyjnej matrycy, czy stabilizacji obrazu, jak w Lum...

Apple złożyło zgłoszenie patentowe (a więc żeby być precyzyjnym, samego patentu jeszcze nie posiada, być może będzie go mieć w przyszłości) na udoskonalone wykonywanie zdjęć swoimi iUrządzeniami. Co ciekawe rozwiązanie nie opiera się na nowej, rewelacyjnej matrycy, czy stabilizacji obrazu, jak w Lumii 920, a jest w znacznej mierze software'owe. Mimo to ma zapewnić mniejsze opóźnienie i lepszą jakość zdjęć. O co więc chodzi? O ciągłe buforowanie zdjęć w pełnej rozdzielczości, a następnie wybranie najlepszego w momencie gdy użytkownik decyduje się wykonać zdjęcie.

Pierwszą bolączką aparatów w telefonach jest dość duże opóźnienie. W moim leciwym SGS2 pomiędzy dotknięciem przycisku odpowiadającego za wykonanie zdjęcia a jego faktycznym zrobieniem i zapisaniem mija trochę czasu. Na tyle niewiele, że gdy fotografuję widoki, nie ma to znaczenia, ale na tyle dużo, że niemal nigdy nie udaje mi się uchwycić ruchliwego syna we właściwym momencie, kiedy robi śmieszną minę. Drugą bolączką, dotyczącą w zasadzie wszystkich możliwych aparatów, jest poruszenie urządzenia w momencie wciskania migawki. Wspomniana Lumia radzi sobie z tym problemem sprzętowo, dodając do aparatu stabilizację.

Apple chce wprowadzić inne rozwiązanie. W momencie uruchomienia aplikacji do robienia zdjęć, zdjęcia są robione cały czas w tle i zapisywane do tymczasowego bufora. Są to zdjęcia w pełnej rozdzielczości. Ponieważ aparat w telefonie czy tablecie nie ma mechanicznej migawki, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zdjęcia były robione bez przerwy. Tym sposobem unika się czasu koniecznego do przełączenia z rejestrowania obrazu w rozdzielczości podglądu na ekranie, do pełnej rozdzielczości. Dodatkowo jest kilka wersji zdjęcia zapisanych chwilę przed wciśnięciem "spustu migawki". Użytkownik nawet nie jest tego świadomy. W momencie dotknięcia przycisku odpowiadającego za zrobienie zdjęcia do działania wchodzi algorytm przedstawiony na diagramie poniżej.

Pierwszym czynnikiem jest ustalenie czy warunki podczas wykonywania zdjęcia pozwoliły ustawić optymalne parametry, żeby zdjęcie nie było poruszone. Jeżeli czas "otwarcia migawki" był wystarczająco krótki, algorytm wybiera po prostu zdjęcie wykonane w momencie dotknięcia spustu, czyli eliminuje opóźnienie do zera, przynajmniej teoretycznie. Jeżeli jednak warunki były trudniejsze, a czas rejestracji obrazu dłuższy, algorytm automatycznie ocenia, które z serii zapisanych zdjęć jest najmniej poruszone i ma najlepszą ostrość, bazując na pomiarze kontrastu (tak też działa ustawianie ostrości w aparatach kompaktowych w trakcie robienia zdjęcia), a następnie automatycznie je zapisuje i wyświetla na ekranie. Możliwe jest więc, że zostanie zapisane zdjęcie o ułamek sekundy wcześniejsze, niż moment w którym zdjęcie zostało zrobione i poruszone jednocześnie.

Pomysł nie jest całkowicie nowy i podobne rozwiązania były na rynku już dostępne. Dla przykładu niektóre telefony (o ile się nie mylę, były marki Sony) pozwalały wykonać serię kilku zdjęć w bardzo małych dostępach czasu, a następnie użytkownik miał możliwość wybrania tego, które było najbardziej udane. Takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety, podobnie jak rozwiązanie Apple. Możliwość ręcznego wyboru daje szansę na wybranie ciekawszego ujęcia, nawet jeżeli z punktu widzenia ostrości nie jest doskonałe. Wymaga to jednak dodatkowego czasu i uwagi. Czasem ciężko na małym ekranie określić, które zdjęcie jest ostrzejsze. Rozwiązanie Apple automatyzuje proces, pozbawiając użytkownika wyboru, ale wszystko odbywa się szybciej i docelowo powinno spowodować, że z aparatu będziemy korzystać jak do tej pory, chociaż efekty powinny być lepsze, dzięki mniejszemu opóźnieniu i mniejszej ilości proszonych fotografii.

Dodatkowo, jeżeli proces buforowania i wybierania fotografii będzie wykonywany na poziomie systemowym, a nie samej aplikacji, będzie to oznaczać, że wszystkie aplikacje służące do robienia zdjęć będą z niego korzystać, nie tylko domyślna aplikacja Apple. A trzeba przyznać, że w App Store znajdują się setki tego rodzaju appek, z czego część jest naprawdę godna zainteresowania i pozwala osiągnąć zaskakująco dobre efekty, biorąc pod uwagę, że aparat jest dodatkiem do telefonu, a nie odwrotnie. Dlatego nie wdając się w kolejną dyskusję, czy faktycznie potrzebny jest na to patent, wprowadzenie tego rozwiązania może faktycznie ułatwić zrobienie dobrego zdjęcia z iPhone'a czy iPada.

Informacje na temat zgłoszenia patentowego znalazłem w serwisie Apple Insider, zdjęcie z nagłówka pochodzi ze strony iOS Photo Apps.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ApplefotografiaMobileiOSpatent