Jak to możliwe, że klient, który zamówił nowego iPhone'a od Apple otrzymał podróbkę z Androidem?
Kiedy kupujesz nowy smartfon, jedną z rzeczy, której się oczekuje, jest to, że w pudełku będzie... właśnie ten kupiony przez nas produkt. Oczywiście - wiadomo, że zawsze może zdarzyć się niecelowa pomyłka, gdy ktoś wyda nie ten towar z magazynu, bądź też - pomyli się kurier. Jednak nikt się nie spodziewa, że w pudełku nie tyle otrzyma inne urządzenie, a... kompletną podróbkę.
Co więcej - nie mówimy tu o zamówieniu złożonym w jakiejś egzotycznej, chińskiej firmie o wątpliwej reputacji i paczce, która szła przez trzy kontynenty. Mówimy o zamówieniu, które zostało złożone bezpośrednio u firmy z najwyższą wyceną na giełdzie w historii, która w wielu krajach niepodzielnie rządzi na rynku telefonów. Tak, chodzi o Apple.
W paczce z iPhonem była podróbka z Androidem. Klient oszukany
Sytuacja dotyczy klienta z Wielkiej Brytanii, który zamówił bezpośrednio ze strony Apple model najnowszego telefonu iPhone 15 Pro Max. To, co się potem stało, opisał na Reddicie. Na maila miał dostać wiadomość z potwierdzeniem zamówienia od Apple oraz link do śledzenia paczki z firmy kurierskiej DPD.
Kiedy jednak otworzył paczkę, mocno się zaskoczył. Najpierw zobaczył, że smartfon ma przyklejony ochraniacz na ekran. Po uruchomieniu telefonu od razu jasne było, że coś jest nie tak. Urządzenie wyraźnie nie posiadało ekranu OLED, a dodatkowo - miało wyraźny podbródek. I o ile urządzenie z zewnątrz przypominało iPhone'a, klient od razu zorientował się, że otrzymał podróbkę, która działa na Androidzie ze skórką mającą (dosyć słabo) udawać iOS.
Na szczęście klient zachował się odpowiedzialnie i nie zalogował się na urządzeniu na żadne swoje konto, ani nawet - nie podpinał go do sieci Wi-Fi. Nie wiadomo było bowiem, jakie oprogramowanie znajduje się na urządzeniu i jakie szkody mogłoby wyrządzić. Powstaje pytanie - w jaki sposób zamówiony na stronie Apple iPhone magicznie zamienił się w podróbkę w drodze do klienta.
Moim pierwszym i najoczywistszym pomysłem było to, że klient wcale nie zalogował się na oryginalną stronę Apple. Mogło dojść do sytuacji, gdzie w adresie zmieniona była jedna literka na taką wyglądającą podobnie i w taki sposób klient trafił na fałszywą witrynę wysyłającą podróbki. Jednak, jak sam przyznaje, śledził dalej paczkę przez oficjalną stronę, a obecnie - ma otwartą sprawę, również przez stronę Apple, gdzie widnieje numer jego zamówienia. Żadne fałszywe strony nie posuwają się tak daleko w swoich działaniach (szczególnie w kontekście, co oczywiste, zwrotów), więc fakt zamówienia z fałszywego źródła można raczej wykluczyć.
Drugim podejrzanym była oczywiście firma kurierska, ale tutaj również nie było żadnych różnic w numerze zamówienia, a paczka nie nosiła żadnych znaków otwierania. Najbardziej prawdopodobne jest więc to, że ktoś w samym łańcuchu dostaw podmienia telefony, wyprowadzając realne smartfony i sprzedając je na boku. Wskazuje na to fakt, że numery IMEI na opakowaniu i na smartfonie się nie zgadzają. Oczywiście - w takich przypadkach Apple może zdalnie zablokować skradziony smartfon, ale jeżeli ten zostanie wcześniej sprzedany, dla złodzieja oznacza to czysty zysk.
Jaki z tego wniosek? Cóż, na pewno to, że nie ma systemów, które są odporne na interferencje i nawet w przypadku Apple w ich łańcuchu dostaw mogą znaleźć się osoby skore do przestępstw i zarobienia na konsumentach. Na szczęście w takich przypadkach klienci mają możliwość walki o swoje prawa (czego nie wolno się bać) i w tym wypadku Apple najprawdopodobniej wyśle klientowi nowego iPhone'a za darmo, więc wszystko powinno skończyć się na odrobinie zamieszania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu