Jak podaje Business Insider, MSWiA wpadło na genialny pomysł wymuszenia na "autoryzowanych sprzedawcach" smartfonów, umieszczenia na nich dwóch aplikacji: Alarm112 ostrzegającej o zagrożeniach oraz RSO, która dotyczy m. in. wydarzeń hydrologicznych lub atmosferycznych. Niech Was nie zwiedzie intencja rządzących. Wszystko to w podstawowym stopniu potrafi pokryć Alert RCB i nie trzeba do tego preinstalowanych programów. Nie rozumiem motywów MSWiA, ale się ich obawiam.
Zainstalowanie takich aplikacji, o ile zostało wykonane przez "autoryzowanych sprzedawców", nie powinno spowodować niemożności odinstalowania ich. Chyba, że będziemy mówili o brandowanych telefonach u operatorów, ale tutaj już wkraczamy w mocniejsze kuriozum, na którym ucierpią głównie użytkownicy. Nie wiadomo, czy takie programy nie będą służyły do śledzenia użytkownika lub nie będą wyciągać danych z jego urządzenia. Właściwie, to nie znam nikogo, kto korzysta z RSO i Alarmu112. Sam spoglądam również na te programy i nie widzę istotnej potrzeby, aby z nich korzystać. Jakoś mi się to wszystko nie kalkuluje. To oprogramowanie nie ma w sobie nic, co mogłoby mnie skłonić do decyzji o zainstalowaniu go.
O sprawie negatywnie wypowiedzieli się już eksperci działający wokół technologii w Polsce. Wszyscy zgodnie przyznają, że decyzja o opracowaniu takich rozwiązań jest nie do końca zrozumiała i trudno też ocenić, jakie intencje mogą mieć w ogóle rządzący, a w tym również ministerstwo. Tym bardziej, że już i tak mamy do czynienia z nikłym zaufaniem obywateli do władzy - co nie jest niczym dziwnym w sytuacji, gdy ma się wrażenie, że władza zaczyna nam zaglądać w takie sfery życia, których dotykać nie powinna.
Dwie aplikacje, by rządzić wszystkimi...?
Najpewniej MSWiA chciałoby, abyśmy instalowali aplikacje które nam w istotny sposób pomagają. Okej, taka intencja jest jak najbardziej w porządku. Tyle tylko, że Alarm112 i RSO niekoniecznie dają nam coś nowego - coś, czym warto przypłacić ewentualną prywatność. I już sam fakt ich preinstalowania jest zastanawiający. Wychodzi na to, że obywatele nie do końca chcą je instalować. Prawdopodobnie z powodów, o których napisaliśmy nieco wcześniej. Czy może być tak, że w tych programach znajdzie się coś, czego zwykły Kowalski nie powinien nigdy widzieć? Owszem, choć rzecz jasna takie oskarżenia to zbyt dalekie insynuacje.
Najważniejsze jest to, że MSWiA tego pomysłu w ogóle nie przemyślało. Nie ma najmniejszych powodów, dla których powinniśmy używać takich programów. Nikt nie stara się tego w jasny sposób argumentować. Wrzucanie bloatware'u na telefon tylko dlatego, że komuś się tak wydaje... jest czymś naprawdę głupim. Wyjdzie najpewniej na to, że jest to po prostu pomysł, którego nikt nie przegadał z żadnym ekspertem. Tak sobie ktoś zamarzył w ministerstwie i... przekazał to szerszemu gronu.
Ludzie - o tym, jakich aplikacji potrzebują - zdecydują poprzez użycie sklepów takich jak Google Play, czy AppStore. I nie powinno się nikomu niczego narzucać. W przeciwnym wypadku można doczekać się oskarżeń, wedle których rządzący chcą nas nie tyle chronić, co... inwigilować nas.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu