Felietony

Amazon zatrudnia w Polsce. Powód do wiwatowania?

Maciej Sikorski
Amazon zatrudnia w Polsce. Powód do wiwatowania?
Reklama

Amazon niedługo na dobre wkroczy do Polski. Zasmucę jednak tych, którzy czekają na sklep z naszą domeną i wygodne zakupy w imperium Bezosa. Nad Wisłą ...

Amazon niedługo na dobre wkroczy do Polski. Zasmucę jednak tych, którzy czekają na sklep z naszą domeną i wygodne zakupy w imperium Bezosa. Nad Wisłą powstają centra logistyczne amerykańskiego giganta i to o nich mowa. Temat wałkowany od dawna, ale co jakiś czas powraca, by wszyscy jeszcze raz mogli się nacieszyć inwestycją korporacji z USA. Tym razem odświeżono sprawę w związku z rekrutacją pracowników – skorzystają na tym tysiące osób. Fajnie? Nie do końca.

Reklama

Przyznam, iż przez kilka godzin zastanawiałem się, czy pisać ten tekst, bo zawsze istnieje ryzyko, że ujmie się jakiś problem niewłaściwie albo przekaz zostanie źle zrozumiany. Stanęło na pisaniu. I już na wstępie zaznaczę, że jestem przeciwnikiem postawy roszczeniowej, uważam, że żadna praca nie hańbi i jeśli chce się coś w życiu osiągnąć, to trzeba na to zapracować. Najczęściej ostrą harówą. Nikt nie przyjdzie i nie zrobi nam tu drugiej Japonii, do wszystkiego szybciej lub wolniej musimy dojść sami. W znacznym stopniu będzie to miało związek z pracą dla obcych koncernów. Czy to coś złego/niewłaściwego/droga donikąd? Niekoniczne.

Niejednokrotnie pisałem na AW o nowych biurach tej czy innej korporacji, które ulokowano w naszym kraju i uznawałem to za bardzo dobrą informację. Jest inwestycja, jest praca, ludzie mogą zarobić i zdobyć doświadczenie. Znaczna część moich znajomych pracuje w korporacjach, część uznaje to za zajęcie tymczasowe i myśli np. o własnej firmie (ale dopiero po kilku latach pracy), inni już majstrują przy własnym biznesie, są i tacy, którzy nie zamierzają opuszczać "korpo", bo obecny układ im odpowiada.

Piszę o tym, ponieważ spotykałem się z opiniami (także pod swoimi tekstami) przekonującymi, że tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć – koncerny przenoszą do nas swoje biura, bo jest taniej, ludzie padają ofiarą wyzysku, państwo na tym zbytnio nie zarabia (a może nawet dopłaca), pracownicy niczego szczególnego się nie uczą, bo to często praca w call center, księgowości czy innym dziale w słabym stopniu związanym z nowymi technologiami (o ile firma działa w IT). Tym samym, pracownicy IBM albo HP zatrudnieni w Polsce raczej nie będą pochylać się nad projektami, które mogą zrewolucjonizować świat.

Jak już wspominałem, nie podchodzę do tej kwestii z takim pesymizmem, jaki prezentują niektórzy komentatorzy. Staram się doszukiwać pozytywów i plusy dodatnie przeważają nad plusami ujemnymi. Czasem jednak i ja zaciskam zęby i zadaję sobie pytanie: jak to możliwe? Tak było dzisiaj rano, gdy skończyłem czytać tekst (a potem jeszcze kilka innych) o startującej niedługo rekrutacji w Amazonie. Najpierw pozytywne informacje - tysiące osób dostaną pracę w centrach logistycznych amerykańskiego sklepu. Projekt naprawdę robi wrażenie (przynajmniej do pewnego momentu):

Dwa pierwsze centra logistyczne powstają w okolicach Wrocławia i Poznania. Ich otwarcie planowane jest na sierpień 2014 r. Kolejne w Gdyni zostanie otwarte do połowy 2015 r. W każdym z nich pracę znajdzie 2 tys. pracowników stałych oraz 3 tys. pracowników tymczasowych w czasie przedświątecznym. Każde z centrów będzie zajmowało powierzchnię ok. 95 tys. metrów kwadratowych (czyli około 13 boisk piłkarskich). Amerykański sklep internetowy chce przenieść do nowych centrów dystrybucję swoich towarów z Niemiec - będzie stąd obsługiwał znaczną część zachodniej Europy. Rekrutacja, którą właśnie firma prowadzi, jest największym tego typu projektem zatrudnieniowym w Polsce. W sumie pracę na różnych stanowiskach otrzyma 15 tys. osób (oferty pracy są sukcesywnie ogłaszane przez pracodawcę).[źródło]

Rzesza bezrobotnych znajdzie zatrudnienie i zacznie godnie żyć. Dla wielu osób to będzie światełko w tunelu, sygnał, że idą zmiany na lepsze. I wszystko byłoby pięknie, gdyby obok nie pojawiły się informacje dotyczące zarobków: od 1,8 do 3 tys. złotych brutto. Hmmm… To naprawdę nie brzmi dobrze. Dominować będą zapewne osoby odpowiedzialne za pakowanie i układanie towarów, wspomina się też o mechanikach i elektrykach – ogłoszenia dla tych ostatnich już pojawiły się w Sieci. I zastanawiam się, czy przywołane 3 tys. złotych brutto to także propozycja dla specjalistów ze średnim wykształceniem technicznym?

Nie stwierdzę, że powinniśmy wypędzić z Polski Amazona za tak niskie wynagrodzenia, bo zaraz mogłoby się okazać, iż walizki powinna pakować połowa zakładów. Denerwuje mnie jednak postrzeganie tej inwestycji oraz warunków zaproponowanych przez sklep jako wielkiego sukcesu. Tymczasem od kilku kwartałów niektórzy odbierają decyzję Amazona w kategorii spełnienia marzeń Polaków. Wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę centrów logistycznych przedstawiano tak, jak gdyby rozpoczęto tworzenie kosmodromu, z którego za pięć lat ruszy misja na Marsa. Jasne, że to standard i nie powinno dziwić, że w tej grze uczestniczą politycy, samorządowcy i agencje PR. Dziwne, że uwieść dają się media.

Reklama

Jedni autorzy piszą o nawet 3 tys. złotych brutto i człowiek zastanawia się, na jakie zarobki mogą liczyć pracownicy Grupy Wirtualna Polska. Inni przywołują amerykański sen – tym razem doświadczą go Polacy, bo Amazon zatrudni masowo. I nawet nie trzeba znać angielskiego! Chociaż CV należy już przesłać w języku ojczystym Jeffa Bezosa. Co ciekawe, Autorka, która dostrzega zbliżający się amerykański sen, kilka miesięcy wcześniej pisała, że centra logistyczne Amazona może i są ciekawe pod wglądem funkcjonowania, ale pracownicy zbyt wesoło tam nie mają (wówczas opisywano placówkę w niemieckim Graben).

Przywołano kwestię strajków, wypowiedź reportera BBC, kontrowersji, jakie na Zachodzie wywołały warunki pracy w placówkach amerykańskiego sklepu. Pojawiły się co prawda wypowiedzi zadowolonych Polaków zatrudnionych w Graben, ale rozmowy z dziennikarzami nadzorowali menedżerowie odpowiedzialni za PR. Autorce udało się jednak porozmawiać z kimś bez udziału kierownictwa. I co usłyszała?

Reklama

Zupełnie innego zdania była natomiast polska pracownica, którą udało nam się zaczepić nieoficjalnie na parkingu przed firmą po zakończeniu porannej zmiany. - Osoby, które są tu od samego początku, czyli od 2011 roku, po dwóch latach dostały umowy na czas nieokreślony. Wtedy szefostwo zdało sobie sprawę, że zupełnie się to nie opłaca. Kolejna tura pracowników liczyła na bezterminowe kontrakty od początku marca tego roku. Wszyscy bardzo się starali, jeden kolega chodził do pracy nawet z przepukliną. Ale 28 lutego wszyscy zostali zwolnieni. Mnie też niedługo stukną dwa lata w Amazonie, więc na pewno puszczą mnie z torbami - mówiła z obawą. [źródło]

To jest amerykański sen, który ma przynieść Amazon? Zresztą, Autorka zatytułowała ten tekst: Spędziliśmy dzień w niemieckim Amazonie. Tak będzie i u nas. Otóż nie będzie. Zarobki w Polsce nie będą miały wiele wspólnego z tymi niemieckimi. Firma zyska na przeprowadzce i nie ulega wątpliwości, iż amerykańska korporacja zdecydowała się na nią z powodów innych, niż chęć uszczęśliwienia Polaków i zmniejszenia naszego bezrobocia. Poszukiwano taniej siły roboczej oraz sprzyjających warunków do powadzenia biznesu. I je znaleziono. Jesteśmy państwem na dorobku i chyba trzeba się z tym pogodzić. O ile jednak, można zaakceptować ów wyzysk i liczyć na to, że za jakiś czas warunki się zmienią, o tyle nie należy uznawać tego za spełnienie marzeń. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.

Dopóki będziemy celebrować doniesienia o inwestycjach takich jak ta Amazonu, cieszyć się z "nawet 3 tys. brutto" i mówić o realizacji marzeń w postaci pakowania smartfonu do pudełka, dopóty będziemy w Europie tanią siłą roboczą. Nie róbmy sami z siebie pariasów, bo to do niczego dobrego nie doprowadzi. W tekstach poświęconych Amazonowi trzeba pytać, jakimi "bonusami" firma uraczy swoich pracowników, jak mogą się tam rozwinąć oraz kiedy będą zarabiać więcej. I wypada kierować te pytania do korporacji, a nie dziękować im za to, że Polacy będą mogli jeździć u nich wózkiem widłowym.

Może to naiwne podejście, może trąci populizmem i oderwaniem od rynkowych realiów, ale taki już balast poniedziałków, upływających pod znakiem dziękowania za to, że ktoś znowu zwrócił na nas uwagę i pomijania tego, dlaczego się tak stało i jaki jest kontekst całej sprawy...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama