Fani "Yellowstone" miażdżą nowe odcinki serialu po tym, jak twórcy rozprawili się z nestorem rodu. Jeden z aktorów próbuje bronić podjęte decyzje - ale robi to dość... nieudolnie.
O tym, że Kevina Costnera nie zobaczymy w ostatnich odcinkach "Yellowstone" wiedzieliśmy już od co najmniej kilku dobrych miesięcy. Aktor oficjalnie poinformował o tym przy okazji premiery projektu filmowego w którym bierze udział. I po premierze pierwszego odcinka "Yellowstone" 5B i tym jak potraktowano Johna Duttona - fala komentarzy kierowanych w kierunku serialu, delikatnie mówiąc, nie jest specjalnie pozytywna.
W ostatniej rozmowie z redakcją People, Luke Grimes odniósł się do tematu -- i stanął w obronie serialu.
Luke Grimes broni "Yellowstone" - ale rozumie ostre reakcje widzów
Były pewne negatywne reakcje [widzów]. Myślę, że czują się trochę oszukani. A ja odpowiedziałbym na to tak: myślę, że wszyscy mieliśmy szczęście, że Kevin był w serialu tak długo, jak to robiliśmy. Zawsze planowaliśmy, że będzie musiał odejść, aby historia naprawdę się rozwinęła. Tracisz patriarchę rodziny. Czy dzieci poradzą sobie same?
-- zadał pytanie aktor. Jednocześnie potwierdził słowa o których mówiło się już wcześniej, że śmierć Johna Duttona była od dawna planowana -- niezależnie od tego czy Kevin Costner pozostałby w projekcie czy nie. Problem polega jednak na tym, że dla wielu ostro komentujących to nie śmierć Johna Duttona jest problemem, a forma w jakiej zginął nestor rodu. Z jednej strony: wszyscy rozumiemy ograniczone możliwości związane z jego końcem po tym, jak w projekcie zabrakło głównego aktora. Z drugiej jednak większość komentujących mówi wprost, że można to było zrobić lepiej - i z większym szacunkiem dla tak zasłużonego dla historii bohatera.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu