AI potrafi być bardzo użyteczne, ale ma jeden mankament. Póki co generuje naprawdę spore straty.

Każdy nowy produkt dużej korporacji potrzebuje czasu na to, by zdobyć swoją część rynkowego tortu. Niektóre są hitem praktycznie od razu, a niektóre muszą poczekać na swoje pierwsze pieniądze przez długi czas. Hitem jest np. Uber, który pierwsze zarobki zanotował dopiero w...2022 roku, a ogólnie od początku działalności firma przyniosła straty rzędu 31 miliardów (!) dolarów.
Polecamy na Geekweek: Dziewczyny oparte na SI coraz popularniejsze. Ucierpią całe pokolenia mężczyzn
Innymi słowy - firmy są przyzwyczajone do tego, że na początku muszą dokładać do wielu usług, czy to ze swoich pieniędzy, czy to z pieniędzy inwestorów. To pozwala bowiem uzyskać niższą cenę dla końcowego użytkownika i sprawić, by więcej osób zainteresowało się produktem. Są jednak usługi, których koszt utrzymania względem ich zarobków jest wręcz nieproporcjonalny.
I tak właśnie jest z AI. To studnia bez dna
Moda na asystentów AI, jak ChatGPT, wybuchła nagle i rozlała się po wszystkich branżach. Tak, jak kiedyś wszystko musiało być smart, a wszystkie biznesy musiałby mieć model SaaS, tak teraz wszystkie programy muszą być koniecznie oparte o AI. Niektóre z nich nie robią nic szczególnego, ale niektóre są faktycznie przydatne.
W tej drugiej grupie mamy chociażby Copilota od Microsoftu, który został zintegrowany z platformą Github, gdzie pomaga programistom ulepszać swój kod, a nawet- sugerować im, co w danym miejscu powinno być, oszczędzając ich czas. Jego popularność jest bardzo duża i mogło się wydawać, że dzięki planowi zakładającemu opłaty rzędu 10 dolarów miesięcznie (bądź 100 dolarów rocznie) firma właśnie zapewniła sobie dodatkowe źródło dochodu.
Jak się jednak okazuje - jest dokładnie odwrotnie, a sztuczna inteligencja przepala pieniądze na lewo i prawo. Według danych Wall Street Journal, każdy użytkownik usługi kosztował Microsoft średnio 20 dolarów miesięcznie, a niektórzy użytkownicy wygenerowali straty rzędu 80 dolarów na miesiąc. Podobnie jest z innymi usługami, jak ChatGPT czy Dall-e. Powodem takiego stanu rzeczy jest oczywiście niesamowite zapotrzebowanie na moc obliczeniową. Chodzi tu przede wszystkim o superpotężne komputery niezbędne do przeprowadzania operacji na sieciach neuronowych, budowa i utrzymanie infrastruktury niezbędnej do ciągłego trenowania AI czy w końcu energia elektryczna, by to wszystko zasilić.
Jeżeli więc firmy faktycznie chcą sprawić, by AI przyjęło się na dłuższą metę, muszą wymyślić sposób, w jaki zapewnienie takiej usługi będzie mniejszym kosztem dla nich i dla środowiska. W przeciwnym razie część projektów może spotkać się z koniecznością wygaszenia, jako po prostu nieopłacalne. Takie sytuacje miały miejsce już w przeszłości, w końcu wszyscy wiemy jaki los spotkał Cortanę, kiedy wszyscy rzucili się na posiadanie asystentów głosowych.
Czas pokaże, czy Copilot będzie miał więcej szczęścia.
Źródło grafiki: Unsplash
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu