Recenzja

Kilka tygodni z AfterShokz OpenMove: słuchawkami kostnymi w przystępnej cenie

Kamil Świtalski
Kilka tygodni z AfterShokz OpenMove: słuchawkami kostnymi w przystępnej cenie
Reklama

Przez ostatnich kilka tygodni korzystałem ze słuchawek opartych o technologię przewodnictwa kostnego. To pierwszy taki produkt z którego miałem szansę korzystać. Szybko stały się moimi ulubionymi słuchawkami do ćwiczeń, ale w obecnej sytuacji spacery z nimi były dość kłopotliwe.

W kwestii słuchawek od lat jestem dość ortodoksyjny. Pierwszym elementem na który zwracam uwagę przy wyborze urządzenia jest kwestia tego, by słuchawki nie odcinały mnie od świata zewnętrznego. Uważam że moje bezpieczeństwo jest ważniejsze niż muzyka czy podcast, dlatego rozwiązania dokanałowe zostawiam sobie w formie backupu: na podróże oraz, okazjonalnie, do zasypiania. Od kilkunastu miesięcy korzystam z Huawei Freebuds 3 i bardzo sobie ten model chwalę — mimo że moim głównym smartfonem nie jest urządzenie z rodziny Huawei, a iPhone. O słuchawkach działających w oparciu o przewodnictwo kostne słyszałem wiele opinii — często ze sobą sprzecznych. Dlatego nie ukrywam, że z przyjemnością podjąłem się testów AfterShokz OpenMove. Jednych z najtańszych urządzeń w katalogu producenta.

Reklama


AfterShokz OpenMove — specyfikacja techniczna

Oznaczenie modelu AS660
Technologia przew. kostnego Premium Pitch 2.0
Moduł QCC3024
Bluetooth 5.0
Kompatybilne profile HSP, HFP, A2DP, AVRCP
Zakres częstotliwości 2402-2480 Mhz
Maksymalna moc wyjściowa 4dBm
Zasięg do 10 metrów
Oporność 8.0 ± 0.5ohm
Czułość 96 ± 3dB
Czułość mikrofonu -40 ± 2dB
Pasmo przenoszenia 20Hz - 20kHz
Klasa wodoodporności IP55
Masa 29 g.
Bateria Akumulator litowo-polimerowy o pojemności 135 mAh
Czas pracy na jednym ładowaniu do 6 godzin
Czas ładowania ok. 2 godzin
Port ładowania USB typu C

Słuchawki z technologią przewodnictwa kostnego - pierwsze wrażenie

Słuchawki OpenMove to otwarta konstrukcja, która stworzona została przede wszystkim z myślą o użytkownikach uprawiających sport — ale jak się przekonałem w ostatnich tygodniach, doskonale sprawdzą się też w innych sytuacjach. Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że słuchawki trafiły w moje ręce w pamiętny piątek, kiedy dwa dni później wszystkie siłownie zostały zamknięte. Nie miałem więc okazji sprawdzić ich tak, jak sobie to wcześniej zaplanowałem. Ale jako że zamykanie pierścieni w Apple Watch weszło mi w krew, to w ostatnich tygodniach ćwiczenia w lokalnej siłowni zamieniłem na potyczki z RingFit Adventures, kilkugodzinne spacery oraz rozmaite aktywności w domowym zaciszu. I to właśnie przy nich testowałem słuchawki OpenMove od Aftershokz.


To pierwszy raz, kiedy miałem przyjemność korzystać ze słuchawek korzystających z przewodnictwa kostnego — czyli drgań przechodzących przez kości twarzy do ślimaka, z ominięciem bębenka. I choć początkowo wydawało mi się to dość... niewiarygodne, szybko przywykłem do takiej formy, przy okazji będąc bardzo pozytywnie zaskoczonym jakością oferowanego dźwięku. Otwarta konstrukcja okalająca głowę i "zaczepiana" na uszach to sprawdzony schemat w przypadku sportowych akcesoriów. I — tu bez większego zaskoczenia — tym razem także sprawdził się znakomicie. Nie ma mowy o wypadaniu słuchawek z ucha i innych przykrych niespodziankach nawet przy najbardziej wymagających ćwiczeniach.

AfterShokz OpenMove — sparuj, załóż i ciesz się bezpiecznym dostępem do muzyki!

Parowanie słuchawek Bluetooth to pikuś. Kilka chwil i gotowe — w przypadku słuchawek OpenMove sprawy mają się analogicznie, a tuż po podłączeniu słuchawek można cieszyć się muzyką, audiobookami, audycjami czy rozmowami telefonicznymi bez dodatkowych kombinacji. Ale tak jak wspominałem wcześniej: jako że są to słuchawki bazujące na przewodnictwie kostnym, a nie douszne czy dokanałowe: oprócz tego że wyraźnie będziemy słyszeć odtwarzane treści, to nic nie będzie zagłuszać naszego kontaktu ze światem. To rzecz którą sam niezwykle doceniam —  nawet przy zwykłych spacerach. A przy biegu, zwłaszcza miejskimi ścieżkami, to jeszcze bardziej istotne. Napomknę jeszcze, że w zestawie znajdziemy zatyczki do uszu, które pozwolą cieszyć się błogą ciszą — ale to wydaje się być opcją awaryjną, bo naprawdę trudno mi sobie wyobrazić użytkowników kupujących tego typu słuchawki po to, by korzystać z nich w parze z zatyczkami. W świecie gdzie jest tyle solidnych opcji dokanałowych z aktywną redukcją szumów wydaje się to co najmniej niepoważne.


Design do którego trudno się przyczepić?

Konstrukcja OpenMove to prosty, symetryczny design, gdzie tuż przy prawej słuchawce znalazło się miejsce na kontrolki — czyli, dosłownie, dwa przyciski. Za ich pośrednictwem będziemy kontrolować słuchawki: odbierać połączenia, włączać,  wyłączać czy przełączać utwory. Przy nich zaś zaślepka skrywająca port USB typu C, odpowiedzialny za ładowanie słuchawek. Słuchawki OpenMove doczekały się także magnesów, które skutecznie zniechęcały mnie do wieszania ich na szyi. Mówienie o tym że słuchawki duszą użytkowników z większą szyją byłoby sporym nadużyciem, ale trudno ukryć, że to dość nieprzyjemne uczucie. Pomysł fajny i wygodny kiedy odkładamy je na półkę czy biurko, mniej wygodny gdy zdejmujemy je z głowy.

Reklama

Poza tym jednak cała konstrukcja pewnie leży — i jeżeli stale macie problemy ze słuchawkami które wypadają wam z uszu podczas ćwiczeń, tutaj nie będziecie mieć powodów do narzekań. Lojalnie ostrzegam jednak okularników, że ze względu na swój styl — potrafią one kolidować z zausznikami. A podczas pandemicznych spacerów: z maską, okularami i czapką nie tworzą najwygodniejszego zestawu. Niestety, coś za coś.

Brzmienie słuchawek z technologią przewodnictwa kostnego bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, ale!

Po jakości dźwięku nie spodziewałem się wiele, może stąd tak pozytywne zaskoczenie. Ale jakość jest w pełni satysfakcjonująca: dźwięk był czysty i trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. To technologia która wciąż średnio radzi sobie z basami — i tutaj więc  największym "ale"  jest kwestia "łaskotania". Szczególnie dokuczliwa, gdy korzystamy ze słuchawek z dużą głośnością.

Reklama


No ale właśnie: przez to, że słuchawek nie mamy w uszach musimy być gotowi na to, że w głośniejszym otoczeniu bez zatyczek trudno mówić o komforcie ze słuchania. Nie miałem okazji przetestować OpenMove of AfterShokz w samolocie, ale krótka przejażdżka metrem jasno pokazała mi, że to nie jest miejsce na słuchanie podcastów, gdyż nie słyszałem co drugiego słowa.

Za pośrednictwem słuchawek przeprowadziłem też kilka rozmów głosowych — i jako że żaden z rozmówców nie narzekał na złą jakość (co zdarzyło się w przypadku innych urządzeń w przeszłości), zakładam, że nie ma powodów do zmartwień. Zaznaczam jednak, że wszystkie prowadziłem z poziomu mojego domowego biura, a nie jakiejkolwiek podróży z wiatrem, szumami i rozmowami w tle.

AfterShokz OpenMove: doskonały stosunek jakości do ceny, ale to nie są słuchawki idealne

Budżetowe słuchawki OpenMove, jak lwia część urządzeń korzystającej z tej technologii, kierowana jest przede wszystkim ku wszystkim uprawiającym sport. Lekka, wygodna w użyciu, konstrukcja idealnie sprawdzi się niezależnie od kształtu głowy. Nie miejcie jednak złudzeń: to nie jest urządzenie idealne. Największym minusem z mojej perspektywy okazał się czas czas pracy na jednym ładowaniu. Słuchawki podziałają na jednym ładowaniu około sześciu godzin — czyli większość użytkowników będzie musiała przygotować się na konieczność ich ładowania co 2-3 dni, zakładając, że korzystają z nich głównie do ćwiczeń. Plus taki, że w tym modelu znalazło się już gniazdo USB typu C. Pozostaje też sporna kwestia wodoodporności. Droższe modele mogą cieszyć się certyfikatami IP68 — tutaj mamy tylko 55. I choć myślę, że dla lwiej części użytkowników to w zupełności wystarczająca ochrona — bo przy pocie, kurzu czy lekkiej mżawce nie powinno być powodów do zmartwień — warto mieć to na uwadze.


Reklama

Słuchawki dostępne są w polskich sklepach za około 400 złotych.

Plusy:

  • wygodne, lekka, konstrukcja — idealna ćwiczeń, ale nie tylko;
  • słychać wszystkie dźwięki dookoła;
  • łatwe w obsłudze;
  • przystępna cena.

Minusy:

  • czas pracy na jednym ładowaniu;
  • niezbyt poręczne w zestawie z maską, okularami i czapką;
  • certyfikat tylko IP 55.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama