Internet bez adblocków to całkowite bagno. Niestety, ostatnio musiałem się w nim całkowicie zanurzyć i nie polecam tego nikomu.
Internet bez adblocka jest nieużywalny. Ostatnio zanurzyłem się w tym bagnie
Wyobraź sobie, że otwierasz przeglądarkę, wpisujesz adres strony, na którą zaglądasz codziennie w poszukiwaniu informacji lub rozrywki, a zamiast oczekiwanego artykułu, na ekranie pojawia się gigantyczna reklama. Często obejmuje ona całą stronę, blokując dostęp do treści, którą chciałeś zobaczyć. Gdy w końcu udaje się zamknąć to okno, po chwili z głośników rozlega się hałaśliwa reklama wideo – wyłączasz jedną, ale zaraz pojawia się następna. Brzmi znajomo? To niestety codzienność wielu użytkowników internetu, którzy nie korzystają z rozszerzeń blokujących reklamy, takich jak Adblock.
Sam korzystam na co dzień z adblocka, a najczęściej dwóch. Jednak ostatnio chciałem obejrzeć coś na TVP VOD. Strona blokowała się z informacją, że mój adblock jest aktywny i muszę albo go wyłączyć, albo zapłacić. W większości przypadku wystarczy dodać stronę do białej listy. Wtedy wyłącza się blokowanie reklam na tej konkretnej stronie, lecz nadal jest aktywne na innych. Tutaj trzeba było całkowicie wyłączyć rozszerzenie, więc zostałem zmuszony do zaznania tego, jak wygląda internet bez blokowania reklam.
Bez adblocka się nie da
Reklamy w internecie to nic nowego, ale ich agresywność i liczba na przestrzeni lat wzrosły w zastraszającym tempie. Reklamodawcy walczą o uwagę użytkownika, co doprowadza do sytuacji, w której reklama zaczyna dominować nad treścią strony. Gigantyczne, rozwijające się banery, automatyczne wideo z dźwiękiem, pop-upy blokujące cały ekran czy przesuwające się reklamy śledzące nasze ruchy na stronie – to tylko niektóre z problemów, które napotykamy bez odpowiedniego narzędzia w przeglądarce.
Brak Adblocka w praktyce oznacza, że internet staje się przestrzenią trudną do korzystania. W teorii reklamy mają być nieinwazyjne i pomagają finansować strony internetowe, ale praktyka wygląda zupełnie inaczej. Strony wypełnione są krzykliwymi, męczącymi dla oczu elementami, które zniechęcają do dalszego korzystania z ich usług. Poziom irytacji związany z przeglądaniem internetu bez wsparcia adblockera jest na tyle wysoki, że wiele osób w ogóle rezygnuje z niektórych stron, z których wcześniej korzystało. Przyznaję, że ja bez takich rozszerzeń najprawdopodobniej całkiem zrezygnowałbym z korzystania z internetu. Szczególnie w wolnym czasie.
Nie zapłacisz? To się męcz!
Niektóre serwisy, świadome problemu, oferują alternatywne rozwiązania w postaci płatnych subskrypcji, które pozwalają na korzystanie ze stron bez reklam. W teorii brzmi to dobrze – płacisz, a w zamian otrzymujesz czystą, estetyczną stronę, bez irytujących przerywników. Problem pojawia się jednak, gdy spojrzymy na to globalnie. Wiele stron oferuje taką opcję, ale jeśli Kowalski miałby wykupić subskrypcję na każdą ze stron, z których korzysta na co dzień – serwisy informacyjne, portale społecznościowe, blogi, platformy wideo – jego miesięczna pensja mogłaby na to nie wystarczyć. Subskrypcje te często są drogie i w dłuższej perspektywie stają się luksusem, na który nie każdy może sobie pozwolić.
Dla przeciętnego użytkownika opłacenie każdej subskrypcji oznaczałoby zbyt duży wydatek. Tymczasem alternatywą, która jest łatwo dostępna i darmowa, stają się właśnie adblockery. Dają one możliwość przeglądania internetu bez niepotrzebnych przeszkód, bez konieczności wydawania dużych sum pieniędzy na subskrypcje, co dla wielu osób stanowi jedyny realny sposób na komfortowe korzystanie z sieci.
Adblockery nieetyczne? Nawet jeśli, to mnie to nie obchodzi
Niektórzy twierdzą, że korzystanie z adblockerów to działanie nieetyczne, bo utrudnia zarabianie twórcom treści. Owszem, wielu twórców żyje z reklam, ale czy ich dochód powinien odbywać się kosztem komfortu użytkowników? Kiedy zamiast wartościowej treści serwują nam tonę reklam, które nie tylko odwracają uwagę, ale wręcz uniemożliwiają normalne korzystanie ze strony, to użytkownicy zaczynają się bronić. Adblocki stają się wtedy naturalnym odruchem obronnym.
Kolejnym argumentem jest kwestia prywatności. Wiele reklam, które napotykamy w internecie, opiera się na skomplikowanych algorytmach śledzących nasze ruchy online. Reklamodawcy zbierają dane o tym, jakie strony odwiedzamy, co kupujemy, jakie treści nas interesują. Narzędzia blokujące reklamy często pomagają również w zatrzymaniu tego śledzenia, co dla wielu osób jest kluczowym powodem, by z nich korzystać.
Grafika: depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu