Mały, zgrabny, ładny, szybki. Przyznam, że jeszcze do niedawna nie opisałbym zewnętrznego dysku SSD w ten sposób. Adata SE730 250GB jest na swój sposób czarujący, ciekawy, ale i szybki - a to naprawdę niezłe połączenie.
Rozmiar SE730 to co, o czym trzeba wspomnieć już na samym początku. Dysk waży 33 gramy, a jego wymiary to 77 x 44 x 12,2 mm. Mało, sprzęt jest mniejszy o karty kredytowej, na tyle lekki i poręczny, że można go włożyć do kieszeni spodni. Obudowa urządzenia została wykonana z aluminium w przypadku używanego przeze mnie modelu pokrytego ładną, metaliczną czerwienią. Sprzęt kupicie również w trochę mniej rzucającym się w oczy złotym kolorze.
Dysk wygląda naprawdę nieźle, ale jeszcze ciekawsze jest to, że spełnia normę IP68, zanurzycie go więc w wodzie na półtora metra (przez godzinę) i nic nie powinno się mu stać. Należy jednak pamiętać, by zamknąć szczelnie ruchomą zaślepkę zakrywającą port USB-C. Nie będę ukrywał, że z ciekawości zanurzyłem go kilka razy w wodzie - wytrzymał. SE730 jest również odporny na upadki - testowałem. Zawsze uważałem, że trochę głupio tak rzucać dyskiem, ale w tym przypadku nawet obudowa okazała się całkiem trwała na otarcia.
Dysk zadziała nie tylko z komputerami (testowałem go na Maku i PC), ale również z urządzeniami mobilnymi. Nie miałem problemów z jego znalezieniem przez smartfony, szkoda natomiast, że w pudełku znajdziecie jedynie przewód USC-C do USB, w dodatkowy kabel trzeba się więc zaopatrzyć na własną rękę.
Producent deklaruje, że dysk ADATA SE730 jest w stanie odczytywać i kopiować dane z prędkością do 500 MB/s. Deklaracje są trochę przekolorowane i w praktyce wyglądało to tak.
Jest więc naprawdę nieźle.
O ile jednak używanie tego sprzętu jedynie do przenoszenia danych tak naprawdę oszczędza tylko czas, to ADATA SE730 jako dysk zewnętrzny do montażu wideo sprawdzał się naprawdę świetnie. Dysk pojechał ze mną na dwie duże imprezy branżowe, gdzie montowanie wideo tak szybko jak się da, to chleb powszedni. Standardowo wykorzystuję do tego zwykłe zewnętrzne HDD firm WD i Verbatim, różnica w prędkości odczytu była ponad 10-krotna i choć dysk wykorzystany do montażu aż tak nie przyspieszał procesu odczytu plików, to faktycznie pracowało się na nim bardzo komfortowo.
To były dość specyficzne „testy” sprzętu, bowiem towarzyszył mi praktycznie codziennie przez 4 miesiące. Odwiedził Las Vegas i targi CES, Barcelonę i targi MWC oraz kilka mniejszych służbowych wyjazdów. Latał po plecaku, skanowały go bramki na lotniskach, jeździł po lotniskowej taśmie. Kilka razy upadł. W zasadzie jedynym, do czego mogę się przyczepić to sporadyczne problemy ze złączem, do którego czasem trzeba było doczepić kabel, który potrafił raz na jakiś czas nie kontaktować. Poza tym sprzęt ani razu mnie nie zawiódł i nie zasabotował pracy. To jedno z tych urządzeń, którego po testach będzie mi brakować, na tyle, że przeglądam oferty sklepów. I tu niestety pojawia się największy mankament - cena. 500 lub ponad 500 zł to sporo jak za taki sprzęt.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu