1853 r. – francuski cesarz Napoleon III swoim dekretem powołuje do życia przedsiębiorstwo Compagnie Générale des Eaux, które ma się zajmować dostarcza...
Activision Blizzard ucieka z tonącego okrętu? Transakcja z chińskim akcentem w tle
1853 r. – francuski cesarz Napoleon III swoim dekretem powołuje do życia przedsiębiorstwo Compagnie Générale des Eaux, które ma się zajmować dostarczaniem wody dla Lyonu i Paryża. 2013 r. – francuski gigant medialny Vivendi sprzedaje pakiet większościowy w Activision „when it’s done” Blizzard.
Co łączy ze sobą CGE i Vivendi? To ta sama firma. Do tej pory mimo, że Activision jawiło się prawdziwym gigantem na growym rynku, to tak naprawdę należało do jeszcze większego konglomeratu, mając za kolegów Canal+ i Universal Music Group.
Teraz niejaki Bobby Kotick prezes firmy, która co roku z precyzją szwajcarskiego zegarka podaje graczom ten sam, choć ponownie przemielony "makdonaldsowy hamburber" w postaci „Call of Duty”, zyska za sumę 8,2 miliarda $ "pełną niezależność". 72 % tej kwoty wyłoży samo Activision Blizzard (pożyczka), a pozostałą część zapewni fundusz inwestycyjny, na czele którego stoi właśnie Kotick.
Oto jak tę akcję komentuje sam Bobby, czyli persona ciesząca się ogromnym szacunkiem w środowisku graczy:
Powinniśmy stać się jeszcze silniejsi. Ogłoszona dzisiaj transakcja pozwoli nam skorzystać z atrakcyjnych rynków finansowych, pozostawiając jednocześnie ponad 3 miliardy dolarów gotówki w kasie, aby zachować stabilność finansową. Chcemy zapewnić udziałowcom długoterminową jakość i umocnić naszą pozycję jako jednej z ważniejszych marek w branży rozrywkowej
Transakcja ta może pomóc gigantowi w zatrzymaniu odpływu graczy od ich głównego multiplayerowego tytułu „World of Warcraft”, który w ciągu ostatniego kwartału stracił aż 600 tys. subskrybentów. Mimo to „Wow” nadal pozostaje niekwestionowanym liderem (7,7 mln graczy), skutecznie opierającym się przejściu na free-2-play.
Od dawna jednak mówiło się o tym, że modus vivendi pomiędzy Activion, a Vivendi nie jest w najlepszym stanie. Francuski koncern, po zakupie w zeszłym roku za 7,95 mln euro, operatora telefonii bezprzewodowej SFR, doświadcza teraz nad Sekwaną ogromnej konkurencji na rynku telekomunikacyjnym. W zeszłym roku po zapowiedzi zmniejszenia zysków, straciła w ciągu jednego dnia na giełdzie prawie 10 %. Mówiło się także o wyciąganiu pieniędzy od Activision w postaci przymusowych dywidend.
Wygląda więc na to, że oprócz branży muzycznej, tylko ta growa była dla Francuzów w jakimś stopniu bezpieczna – Activion jest obecnie warte najwięcej od 2008 roku. Straty jednak trzeba w końcu czymś pokryć, a sam szef Vivendi powiedział niedawno, że korporacja będzie w przyszłości kierowała swoją uwagę w stronę telewizji i muzyki.
Transakcję tę można więc określić jako korzystną dla obu stron. Vivendi uzyska potrzebne pieniądze (zatrzyma tylko 12 % udziałów), a Activision stanie się niezależne, choć w giełdowym świcie jest to pojęcie bardzo względne. Zwłaszcza, że jednym z członków funduszu inwestycyjnego jest chiński gigant Tencent, posiadający już pakiet większościowy m.in. w Riot Games (goście od „LoLa”). Dzięki współpracy obu podmiotów „CoD Online” jeszcze lepiej może wpasować się w rynek Państwa Środka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu