Felietony

A Ty kim jesteś by oceniać mnie?

Grzegorz Marczak
A Ty kim jesteś by oceniać mnie?
Reklama

Emil Oppeln-Bronikowski napisał dla Antyweb bardzo ciekawy felieton dotyczący zdolności przyjmowania krytyki. Osobiście z tą umiejętnością jest u mnie...

Emil Oppeln-Bronikowski napisał dla Antyweb bardzo ciekawy felieton dotyczący zdolności przyjmowania krytyki. Osobiście z tą umiejętnością jest u mnie dość średnio i niestety mam sobie wiele do zarzucenia. Polecam więc felieton Emila każdemu kto w sieci coś tworzy i ma do czynienia z krytykanctwem i krytykami:
Reklama

Obywatelko, obywatelu! Witamy! Oto świat, w którym każdy może zostać twórcą. Nigdy wcześniej bariera wejścia nie była tak nisko. Masz dostęp do wszystkiego: od programów do tworzenia, przez platformy do dystrybucji, po narzędzia do autopromocji. Siadasz i robisz, robisz, robisz, robisz. Później publikujesz. I dla odmiany: robisz. Zaczynasz zbierać widownię - czy też klientów, jeśli masz takie szczęście.

Nie chcę Was jednak, drodzy czytelnicy, zagrzewać do tworzenia w Internecie. Miejsca na ten felieton udziela mi strona o dość sprecyzowanej publice, która rozumie doskonale potrzebę tworzenia. Chciałem poruszyć temat, który nie jest tak szeroko dyskutowany w profesjonalnej blogosferze: krytykę.

Wystarczy poczytać komentarze pod jakąś produkcją na YouTube. Większość negatywnych komentarzy opowiada historię pożycia seksualnego Waszych matek, sugeruje potrzebę gwałtownej zmiany miejsca, kwestionuje lub implikuje obywatelstwo tego czy innego kraju, a także może wyrażać ubolewanie nad chorobami nabytymi podczas ciąży, które się Wam przytrafiły.


Taki urok tego medium. Próba walki z chamstwem w Internecie jest fantastyczną ideą i kładę ją tuż obok globalnego pokoju, zrozumienia i szczęśliwości. Jak tylko ktoś zbuduje tę Utopię - z zaworem bezpieczeństwa (Utopie mają tendencje do nieziemsko spektakularnych implozji spowodowanych Dobrymi Chęciami), to proszę mi przysłać adres, jestem spakowany.

Jak to się ma do Was, autorzy? Z moich obserwacji wynika, że nadmiar takich negatywnych kontaktów tępi pewną cechę, która jest niezbędna dla każdego twórcy – zdolność przyjmowania krytyki. Wydaje mi się - a jest to wiedza czysto anegdotyczna - że wielu ludzi ma problemy z odpowiednią postawą wobec krytyki ich projektu. Słuchanie o swoich dysfunkcjach seksualnych powoduje swoistą głuchotę na krytykę zasadną. Pomijanie krytyki zasadnej powoduje, że dłużej będziecie się kręcić w miejscu.

Prawdą jest, że trudno o zasadną krytykę. Tym bardziej powinniśmy ją docenić.

Reklama

Gdybym otrzymywał grosz za każdym razem, kiedy poświęciłem chwilę, żeby wykazać coś autorowi i zostałem potraktowany jak najgorszy na świecie okaz chama i zakapiora, to miałbym teraz na bilet komunikacji miejskiej. Gdybym otrzymywał grosz za każdym razem, gdy sam postąpiłem tak wobec swojego krytyka, jestem pewien, że tę notkę pisałby na moje zlecenie jakiś Gaiman czy inny Pratchett. Dziesięć tysięcy dolarów wte czy wewte.

Myśli upomnianego autora, który nie miał okazji wyrobić w sobie zdolności do przyjmowania opinii o własnym dziele, idą różnymi kierunkami. Wymienię kilka charakterystycznych reakcji. Możecie cicho przeklinać, jeżeli rozpoznacie swój komentarz.

Reklama

„Jesteś po prostu hejterem i zazdrościsz” – zagranie klasyczne, łatwe i przyjemne. Bardzo często nadużywane przez ludzi ogarniętych złudzeniem wielkości. Jednak to, że ktoś wytknął Ci literówkę, błąd merytoryczny czy brak logiki, nie znaczy, że kieruje nim zawiść i chęć ogrzania się w blasku odbitego od Ciebie światła. Odpowiednią reakcją jest: „Dziękuję, przepraszam, już poprawiam”.

„Pokaż mi swój (w domyśle: równie dobry) (film|utwór|notkę), to też ją skrytykuję” – jest to wybieg sprytny i opiera się na zasadzie: kto nie tworzy, ten nie ma prawa do zajmowania stanowiska w sprawie jakości. Autor takiej opinii ma w pamięci moment, w którym skrytykował „Ogniem i Mieczem”, po czym zwołał kolegów z klatki i nakręcili własną wersję pozbawioną uchybień poprzedniego reżysera.

„Tak miało być” – najsmutniejsza chyba postawa defensywna. To zwykły denializm. Tak miało być. Ta wersja z błędem, ten nielogiczny moment. To sztuka, po prostu nie rozumiesz sztuki, człowieku.

Stephen King powiedział kiedyś: „Pisać jest rzeczą ludzką; redagowć boską”. Bycie autorem wymaga pewnej dozy samoświadomości, a także zdolności wczucia się w odbiorcę. Zanim zaczniesz bronić swojej pozycji, weź oddech i pomyśl – stajesz okoniem, by chronić to dzieło własną piersią przed atakiem bezrozumnych krytykantów, czy tak bardzo kochasz swoją pracę, że nie potrafisz się zmusić do przyjęcia złego słowa?

Jak odróżnić słuszną krytykę od tej złej? Pierwszym papierkiem lakmusowym jest obecność argumentu Ad Personam, czyli odniesienie się do autora tekstu, a nie do samej treści. „Masz literówkę w trzecim zdaniu, drugi wyraz” versus „Masz literówkę, ale czego się spodziewać po człowieku, który ma bloga”. Zadaniem krytyka jest uświadomienie Ci błędu, nie wymierzanie klapsów przez Internet. Jeżeli ktoś wytyka błąd merytoryczny i dostarcza jednocześnie rzetelnego źródła informacji - poza swoim słowem, które popiera jego wersję - to możesz być pewien, że to krytyka z sympatii do twórcy, nie przytyk.

Reklama

Pamiętaj też, że Internet jest wyjątkowo kiepskim środkiem do komunikacji emocji. Czasem słuszna krytyka zabrzmi obraźliwie i złośliwie. Postaraj się wtedy obrać taki tekst z rzeczy, które Cię zirytowały, i sprawdź samą radę.

Nie bójcie się krytyki. Więcej, nie bójcie się wypuszczać rzeczy niedoskonałych. Publikujecie w dynamicznym medium. Scott Adams, autor komiksu „Dilbert”, napisał w jednej z książek, że jeśli wypuści jeden śmieszny odcinek na dziewięć słabych, to uważa taki ciąg za sukces. Nikt nie będzie pamiętał dziewięciu słabych, a ten jeden pójdzie w świat i przysporzy mu czytelników.

Twórca otwarty na krytykę i gotowy przyznać się do błędu jest autorem lubianym, bo nie oddziela się ścianą od odbiorców. Wasi użytkownicy i czytelnicy chcą być częścią dzieła. Dajcie im tę możliwość. Internetowych skwaszeńców i tak się nie pozbędziecie, a wrzucając do jednego worka wszystkich, którzy pokazują palcem niedociągnięcia, odbieracie sobie najbardziej aktywną część społeczności, która konsumuje Waszą pracę.

Emil Oppeln-Bronikowski

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama