Wywiady

10 pytań do… Polki, jednej ze 100 chętnych na opuszczenie naszej planety i osiedlenie się na Marsie

Grzegorz Ułan
10 pytań do… Polki, jednej ze 100 chętnych na opuszczenie naszej planety i osiedlenie się na Marsie
43

Misja Mars One swój początek miała w 2013 roku, kiedy to ogłoszono nabór kandydatów, gotowych osiedlić się na stałe na Marsie. W pierwszej selekcji wybrano 660 osób, z którymi przeprowadzono już bezpośrednie rozmowy. Kolejny etap miał miejsce już w tym roku, kiedy to spośród nich wyłoniono 100 ka...

Misja Mars One swój początek miała w 2013 roku, kiedy to ogłoszono nabór kandydatów, gotowych osiedlić się na stałe na Marsie. W pierwszej selekcji wybrano 660 osób, z którymi przeprowadzono już bezpośrednie rozmowy.

Kolejny etap miał miejsce już w tym roku, kiedy to spośród nich wyłoniono 100 kandydatów (50 kobiet i 50 mężczyzn) w tym 3 osoby z Polski. Jedną z nich jest bohaterka naszego wywiadu - Joanna Karczewska.

GU: Jako pierwsze pytanie do Ciebie nasuwa mi się od razu - dlaczego? Rozumiem młodych ludzi wyjeżdżających z naszego kraju, ale żeby od razu opuszczać naszą planetę i to na zawsze?

JK: Zawsze ciągnęło mnie do miejsc nieodkrytych lub zapomnianych, zawsze ciągnęło mnie do przygód. Wyprawa na Marsa zdaje się wpisywać w to, czego szukam.

GU: Do pierwszej części selekcji zgłosiło się chyba ponad 200 tysięcy kandydatów. Opowiedz proszę jak wyglądał ten pierwszy etap selekcji do projektu Misji One.

JK: Najpierw otrzymywaliśmy pocztą konwencjonalną zestaw dokumentów, w tym mapę. Po wypełnieniu przesłanych formularzy należało je dostarczyć do punktu zaznaczonego na mapie. Po drodze doczepił się do mnie koleś, który mówi “No czeeść, Zenon jestem. Ty też na Marsaa?” “Jasne, a co?” “Noo, bo ja też. Tu podatki za wysokie, a nawet raje podatkowe potencjalnie mogą zawsze znienacka wprowadzić podatki. Tak naprawdę to jest spisek. Teraz są rajami, a potem jak wprowadzą podatki, to BEENG! Będą nas wszystkich mieli w garści!” “Acha…” “Dlatego planuję przenieść się na Marsa i otworzyć tam callcenter z siedzibą na czerwonej planecie.” “Mówisz.” “A dodatkowym aspektem jest to, że jeśli ktoś będzie miał reklamacje będzie musiał się stawić osobiście w siedzibie firmy. Czujesz to?” “Tia…”Tak rozmawiając dotarliśmy do skraju przepaści nad którą przerzucony był mostek.

A tam stoi gość i mówi: Jam jest czarnoksiężnik Bdzigost, strażnik mostu! Nie przejdziecie! A my na to “Nie, to TY nie przejdziesz!” a on na to “Ja nie przejdę? JA?! i przeszedł, a my za nim. Idziemy tak, idziemy, a tam nagle drzwi. Ale takie, w środku niczego. To myślimy, oho, to pewnie tu. Pukamy - nic. No to gość z mostu mówi “może zajrzyjmy”. I zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, on za drzwi. Otworzyły się, a tam wąż goli sobie nogi. No niezręczna sytuacja, my stoimy i się gapimy, on się gapi… zrobił ruch w kierunku spodni, pewnie, żeby je założyć, ale wtedy uświadomił sobie, że nie ma rąk, więc nawet za nie nie złapie… No to w końcu gość od callcenter ogarnął sprawę i zamknął drzwi ze słowami “Chyba nie nasze”. Patrzę na mapę i mówię “Chłopaki, bez sensu ta mapa. Wydawało mi się, że dobrze prowadzę, ale tu jest za mało śniegu. Na tej mapie jest go zdecydowanie więcej.” To Zenon spojrzał i mówi “Tak, bo masz ją do góry nogami. Odwróć.” Odwracam, ale ona dalej tak samo biała. A on na to “Nie, deklu, na drugą stronę!”. Odwracam, a tam pełno jakichś szlaczków. “Ej, panowie, ale to jest jakiś obrazek.” “Bo masz ją odwrócić na tą trzecią stronę.” Odwracam, i faktycznie: mapa jak wół. “Panowie, szukamy parzystokopytnych…” “Poszliśmy za daleko. Rogacizna pasie się po drugiej stronie mostu…”

Dobra, tak naprawdę ten etap polegał na złożeniu zgłoszenia uwzględniającego podstawowe wiadomości o sobie i krótkiego filmiku.

GU: Druga część to osobiste wywiady online z naczelnym lekarzem dr Norbertem Kraftem. O czym rozmawialiście i jak wyglądała ta rozmowa i jak długo?

JK: Była krótka - 15 minut. Na tym etapie kandydatów wciąż było dość dużo, nie było więc możliwości przeciągania rozmowy. Uwzględniała m. in. trzy pytania z materiałów na temat misji i podstawowych wiadomości na temat samego Marsa oraz wymagała szybkiej demonstracji umiejętności robienia gołąbków poniżej 35 sekund. Zgadnij, które z wyżej wymienionych nie było częścią wywiadu ; P

Jakie pytania? Przykład prezentuję poniżej:

Marek mierzy dwa łokcie, Krzysztof ma dwa łokcie i dwie stopy. Henryk ma trzy łokcie. Który z panów mieszkał za blisko składu odpadów radioaktywnych?

A). Marek, mierzenie łokci nie jest przejawem zdrowego umysłu
B). Krzysztof, brakuje mu tułowia
C). Henryk, przeciętny człowiek posiada tylko dwa łokcie.
D). Kto Ci powiedział o składzie odpadów? KTO CIĘ NASŁAŁ?!

Nie wiem, czy dobrze przetłumaczyłam, po angielsku to było “What is the pressure on Mars?”.

GU: Co dalej? Jak teraz będzie wyglądała dalsza część selekcji kandydatów? Podobno uczestnicy zmuszani są do zakupu jakichś towarów, które później zamieniane są na punkty przybliżające do wyboru do tej właściwej grupy szczęśliwców. To prawda?

JK: Na razie czekamy na konkretne informacje i daty. Na stronie Mars One podaje, że trzecia tura będzie uwzględniała pracę w grupie i radzenie sobie z wyzwaniami w ramach tejże oraz jeszcze jeden wywiad.

Nie wiem, skąd wziął się pomysł z zakupami, nic od nikogo nie kupowałam i nikt mi nie oferował kupna czegokolwiek w zamian za punkty. Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę wesprzeć misję, może kupić sobie jakiś gadżet - nie dotyczy to tylko kandydatów, każdy - jeśli chce mieć np. koszulkę upamiętniającą projekt - może taką zakupić.

Zajrzałam w artykuł i jest dla mnie mało wiarygodny choćby dlatego, ile elementów - bo trudno to nazwać faktami - pomylił. Nie sześć osób - a 20 ma mieć kolonia. Pojedynczy lot to również nie sześć a cztery osoby. 20 wybranych kandydatów trenuje w czwórkach, co w żaden sposób nie dzieli się ani mnoży na sześć. Jedyne miejsce, w którym liczba 6 się pojawia, to stwierdzenie, że z kandydatów może dostać wybranych “do sześciu zespołów”, choć zakładaną liczbą jest, jak mówię, 20 nie 24 kandydatów.

Owszem, Mars One zasugerowało przekazywanie części zysków z wywiadów na misję. Co ma sens, zważywszy, że wywiady są z nami przeprowadzane z powodu Mars One, a nie dlatego, że jesteśmy jakimiś supergwiadami. Udzieliłam kilku. W ramach wynagrodzenia sumarycznie otrzymałam 0 (słownie - zero) złotych. Naprawdę ktoś zakłada, że gazety i witryny płacą za wywiady zwykłym - bądź co bądź - ludziom...?

Pomyliły im się również etapy. Wywiad, który był - internetowy, 15 minutowy (nie 10-cio) przez Spark Hire (nie Skype) był wywiadem wstępnym. Jeśli ktoś zada sobie odrobinę trudu, żeby wejść na stronę i dowiedzieć się czegoś o projekcie zanim zacznie go komentować, to odkryje, że opisywane dłuższe wywiady są planowane na tury nadchodzące (a nie te, które były) i taki był plan od samego początku.

GU: To ostatecznie ile osób ma zostać spośród obecnych 100 kandydatów i kiedy ta docelowa grupa ma zostać wyłoniona?

JK: Dwadzieścioro, do dwudziestu czterech. Według planu ma to nastąpić jeszcze w tym roku.

GU: Rozumiem, że te dwadzieścioro osób będzie już brało udział w planowanym programie telewizyjnym typu reality show, który posłuży do zebrania funduszy na wyprawę. Wiesz już coś może o tym programie, jak będzie wyglądał i kiedy się rozpocznie, jak długo będzie trwał oraz w jakiej telewizji?

JK: Nie do końca. Po pierwsze dochody medialne są ułamkiem planowanych źródeł finansowania Mars One. Będą to głównie środki od inwestorów. Po drugie, cały czas jest podkreślane, że nie będzie to sensu stricte reality show. Między innymi dlatego, że ma zupełnie inne cele. Będzie to raczej przede wszystkim sprawdzenie umiejętności w zbliżonych do habitatu warunkach wraz z umiejętnością pracy w zespole, działania pod presją i umiejętności rozwiązywania problemów wraz z grupą, które będzie przy okazji pokazywane w telewizji ; ) Jak długo? To zależy jak długo będzie trwała ta runda. Nie mam dokładnych danych. Gdzie? Tego też nie wiem.

GU: Ostatecznie na pierwszą wyprawę na Marsa zostanie wyłonionych 4 kandydatów, a kolejni mają dołączyć w odstępach kilkuletnich. Kto, jak i kiedy wyłoni tę czwórkę szczęśliwców(?)?

JK: Jeśli mówimy o czwórce wybieranej z grup już wybranych na astronautów - zajmą się tym specjaliści z Mars One. Natomiast ważnym jest, by pamiętać, że misja jest dobrowolna i potencjalny astronauta może zrezygnować nawet w dniu wylotu. Jednak jeśli jedna osoba się rozmyśli nie leci cały zespół - w końcu trenowali i zgrali się w trakcie przygotowań i dołączenie do zespołu nowej osoby w dniu wylotu tworzy niepotrzebne ryzyka. Dlatego Mars One ma w planach trenowanie kilku grup naraz, żeby w razie czego móc natychmiast zastąpić grupę, która wypadła - w pierwszej misji czy też w kolejnych.

GU: Opowiedz nam proszę teraz trochę o sobie. Co teraz robisz, czym się zajmujesz?

JK: Pracą wolontariacką głównie, poza tym szukam zwykłej pracy. Wolontariacko działam w ZHP i PMI. Wspieram organizacyjnie i pomysłami. Kształcę, zajmuję się programem i grafiką, współorganizacją eventów i wyjazdów.

GU: Jak zareagowała rodzina, znajomi na Twoją decyzję?

JK: Całkiem pozytywnie. Rodzice wychodzą z założenia, że to dopiero za dziesięć lat i pewnie i tak jeszcze wszystko się zmieni. Niektórzy stwierdzili, że właściwie w tej rodzinie to nic dziwnego.

GU: Jeśli zostaniesz wybrana do tej pierwszej czwórki, jaka będzie ostatnia rzecz, którą będziesz chciała zrobić na Ziemi…? Wierzysz tak naprawdę w to, że ten pomysł ma szansę na realizację, ale tak szczerze…, jak myślisz?

JK: Chyba pójdę na spacer do lasu. Lubię lasy. Póki nie wyhoduję sobie własnego na Marsie będzie mi ich brakować.

NASA niedawno ogłosiło, że wyląduje na Marsie pięć lat po Mars One. Zważywszy, że planować zaczynają również później niż Mars One powiedziałabym, że plany czasowe Mars One i NASA są zbliżone. Również nie można tego rozważać w kategoriach: Jeśli nie za 10 lat, to nigdy. Nawet, jeśli projekt się przesunie o kilka lat, dopóki się wydarzy - będzie sukcesem.

Mam wrażenie, że to jeden z tych projektów, które udają się, jeśli dość dużo osób wierzy w ich powodzenie na tyle, aby spróbować. Inaczej każdy koncentruje się na swoim codziennym życiu i realizuje swoje własne cele. Żeby coś osiągnąć trzeba najpierw spróbować, inaczej powodzenie projektu nigdy nie będzie prawdopodobne. Szczególnie, że jeśli chodzi o technologie - misja jest planowana z użyciem tylko i wyłącznie tych już istniejących i dostępnych, a nie takich, które są na etapie badań eksperymentalnych.

GU: Dziękuję za rozmowę.

JK: Nie za ma co. Przepraszam, że zabrało mi to tak dużo czasu! : )

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

10 pytań do